8 września 2012

7. Spokojnie, Bartman cię bedzie reanimował.


     To jakaś farsa jest? Przedstawienie pod tytułem „Tysiąc pytań co…”? Bo Alex faktycznie chodziła krok w krok za przewodniczką, zadając jej miliony pytań. O dziwo, z sensem. Ja wiem, że ona tak potrafi, wrodzona dociekliwość dawała o sobie znać, ale zwykle, gdy dochodziło do takiej sytuacji, to zadawała tyle pytań dla siebie samej, by naprawdę czegoś się dowiedzieć. Nie po to, aby mi dokuczyć, jak tym razem.
     Męska, czyli większa, część towarzystwa była rozczarowana. No tak, skoro biedna przewodniczka miała non stop okupowaną przestrzeń wokół siebie, to żaden nie mógł się do niej zbliżyć i powalić swym uśmiechem. A potem oczarować słowem i ogólnie…
     - Co jej odbiło? – nad głową usłyszałam męski głos, a kiedy podniosłam wzrok, pytające spojrzenie Pita skierowane było wprost na mnie.
     No tak, on nie jest z tych głupich. Widzi, kiedy coś jest nie tak. I widocznie wie, na co może sobie pozwolić. Albo zdążył już na tyle poznać Bielecką, że mniej więcej kojarzy, jak ona się zachowuje. Albo… No tak, oni sobie przecież dosyć długo ostatnio gadali na balkonie. No pięknie. Jeszcze nam brakowało dwumetrowego faceta z imieniem na P próbującego się wkręcić do Brygady AA.
     - Zazdrosna jest chyba – wzruszyłam lekko ramionami, a w moim głosie wyraźnie było czuć niepewność; momentami naprawdę nie miałam pojęcia, co jej tam może chodzić po tym rudym łbie. W drugą stronę było odwrotnie, zawsze jej się udawało mnie przejrzeć. Więc czemu teraz tego nie zrobiła, no? Czemu tak zareagowała na to spontaniczne wyrażenie uczuć Zibiemu?
     - O mnie, na bank – no i odezwał się sprawca całego problemu, widać podsłuchiwał.
     Posłałam mu mordercze spojrzenie, ale nie bardzo się przejął. No proszę, najpierw się do mnie o wszystko pluje, a wystarczyła jedna sytuacja, żeby mu się nagle humor polepszył, do wszystkich się uśmiechał, a ten najładniejszy zbysiowy uśmiech co chwilę posyłał właśnie mi.
     - Możliwe – potwierdziłam łaskawie; fakt faktem, to było możliwe.
     Ale nigdy przecież sobie nie obiecywałyśmy, że będziemy zawsze tylko dwie. Przecież bywało wcześniej, że się pojawiał ktoś trzeci, płci męskiej, oczywiście, a potem i ktoś czwarty i jakoś się wtedy układało. Faktem jednak było również, że czasem niektórzy i nas dwie brali za dosłowną parę. Cóż, bywa.
     - Wątpię – Piter odrobinkę niepewnie wyraził swoje zdanie.- Ona ma w tym inny cel.
     A skąd on o tym, niby, może wiedzieć, co? Się znawca znalazł.
     Wzruszyłam ramionami kolejny raz, odrobinę go wyprzedzając. Zaraz jednak dogonił mnie Bartman.
     - Skoro tak, to siądziesz ze mną potem w autokarze?
     Słysząc pytanie, zatrzymałam się gwałtownie i spojrzałam na niego jak na idiotę. Jakby mu nie tylko brakowało piątej klepki, tylko wszystkich naraz. Jeśli po jednym „martwiłam się” on ma się teraz tak zachowywać, to ja dziękuję bardzo! Nie potrzebuję ogonka! Mam teraz inne problemy na głowie. Najważniejszym była sfochana Alex.
     Najdziwniejsze jednak było to, że się zgodziłam. On będzie szczęśliwy, Bielecka jeszcze bardziej wściekła.


     Nuda.
     Najlepszym sposobem na nudę jest podokuczanie komuś. Z reguły robiłyśmy to we dwie, teraz jednak grałam wielce obrażoną, więc rozrywkę trzeba było sobie zapewnić samemu. Wprawdzie parlament kanadyjski był w jakimś tam stopniu ciekawy, w końcu jednak nawet mi zabrakło pomysłów na pytania. Stałam więc teraz obok autokaru samotnie, bo przewodniczka już się zmyła, zastanawiając się, co tutaj zrobić, żeby odrobinkę się rozerwać. Nos Agi był przyklejony do szyby, obserwowała wszystkich na zewnątrz, więc automatycznie odwróciłam wzrok. Nie można się zdradzać z prawdziwymi zamiarami w żaden sposób. Nigdy. Choćby spojrzeniem.
     On ma takie ładne nogi… Długie. Dłuższe niż moje, to na pewno. Ale o to raczej nietrudno. Mógłby ubrać szpilki, byłyby zgrabniejsze. Ale nie ubiera. Głupek. To mu je trzeba uszkodzić. Nie może mieć takich długich nóg, skoro ja też nie mogę. Jawna niesprawiedliwość.
     - Ała, wariatko! Czy ciebie do końca pojebało!?
     I jeszcze na mnie krzyczy. Przecież ja go tylko kopnęłam w kostkę. Delikatnie. No dobra, całkiem mocno. I takich brzydkich słów używa… Ale stał sobie spokojnie. Za spokojnie. Nie może sobie tak stać, kiedy mi się nudzi.
     - Ale co? – spytałam niewinnie, niewzruszona jego krzykiem i, zanim zdążył odskoczyć, kopnęłam go w drugą kostkę.
     Wrzasnął jeszcze głośniej. I było w tym kilka niecenzuralnych słów. No ludzie, o co wam chodzi? Na twarzy miałam szeroki uśmiech, czułam to tak po prostu, chociaż pojawił się on samoistnie. Wyraz jego twarzy za to był w tym momencie czymś takim łagodzącym nerwy, bo dzięki tej zagrywce jakieś samozadowolenie mnie wypełniało. Tak, super bajerancko, bo go kopnęłam w kostkę. A wariat się wydzierał, krzycząc coś w stylu „zabierzcie ją ode mnie!”. No też coś.
     Problem w tym, że ta wykrzyczana prośba pomogła. Niestety. Bo chwilę później ktoś zaszedł mnie od tyłu i oplotły mnie czyjeś ręce, podnosząc tym samym lekko do góry. Ale nie mogłam pozostać bierna, zaczęłam się szarpać, wierzgać nogami, wszystko. Jak śmiali psuć mi zabawę?
     - Trzymaj ją, Wiśnia, trzymaj ją tak! – tylko dzięki temu dowiedziałam się, że powstrzymujący mnie osobnik to nikt inny jak Łukasz Wiśniewski.
     - Dobra, dobra! – spasowałam w końcu i się wydarłam.- Już nie będę!
     Trzymał mnie tak jeszcze chwilę, chyba dla zasady. A kiedy dotknęłam stopami ziemi, przede mną stał już Kurek, odgradzając mnie tym samym od mej własnej ofiary. Asekuracja taka, taaaa? Że niby miałabym jakiekolwiek szanse w starciu z dwumetrowym facetem? Prychnęłam tylko ostentacyjnie, wymijając ich wszystkich i człapiąc do autokaru.
     Zepsuli mi zabawę. Co to ma być?


     Opadłam ciężko na fotel i spojrzałam przez okno na grupkę, krzątających się jeszcze przed autobusem, siatkarzy. Wśród nich była również śmiertelnie obrażona Alex, która kopała akurat, bogu ducha winnego, Kubiaka po kostkach. Westchnęłam głęboko i przyłożyłam głowę do zimnej szyby, zamykający przy tym oczy.
Ktoś opadł na miejsce obok mnie i rozciągnął swoje nogi, kopiąc mnie przy tym. Spojrzałam na napastnika z chęcią mordu w oczach, ale mając przed sobą oblicze Zbigniewa Bartmana, odwróciłam wzrok. Widać słowny jest, nie ma co. Czułam też, że nie odpuści i będzie drążył temat mojego dzisiejszego popisu.
  - Pogadamy? – mruknął, wpatrując się we mnie swymi zielonymi oczyma. Pod jego spojrzeniem rozpływałam się jak czekoladka na słońcu, ale w żaden sposób nie mogłam dać tego po sobie poznać.
  - Mamy o czym? – tak, wiem. Mama polonistka mówiła, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie, ale co miałam powiedzieć? Przecież Zibi, zawzięta bestia i tak, prędzej czy później, zaciągnąłby mnie w jakiś kąt i męczył rozmową z sobą.
  - Chyba mamy – szepnął. – Zapytam po prostu: dlaczego to zrobiłaś?
  - Bo miałam takie widzimisię, wystarczy? – warknęłam, wpatrując się w niego ze złością. On tylko pokręcił ze śmiechem głową i rozłożył swój fotel.
  - Twoje widzimisię było dla mnie bardzo, ale to bardzo miłe – wymruczał mi do ucha, a moje ciało przeszedł deszcz. Potem przejechał nosem po moim uchu, co spowodowało gęsią skórkę. Odsunęłam się znacząco od siatkarza, bo jeszcze chwila i, jak Bielecką kocham, rzuciłabym się na niego, zdarła ten błękitny podkoszulek i zrobiła z nim to, o czym marzą miliony hotek.
     Kątem oka dostrzegłam Alex, która widząc mnie i Bartmana razem, fuknęła głośno i ze złością opadła obok Zagumnego, zaczytanego w jakiejś grubej powieści. Oczywiście siedziała tak, żeby mieć możliwość obserwowania nas. Przewróciłam tylko oczami i przeniosłam wzrok na Zbyszka, wpatrującego się we mnie z uśmiechem.
     - Przestań się tak na mnie gapić – mruknęłam. – Myślisz, że to nad wodospadem coś między nami zmieni?
     - Już zmieniło, Agatko. Zmieniło wszystko.
     Nie do końca zrozumiałam, o co mu chodzi. Mojego podejścia do niego to na pewno nie zmieniło, o nie! W dalszym ciągu będę traktowała go jak największą zarazę. Cholernie seksowną, ale jednak zarazę. Zresztą, teraz miałam inny problem na głowie. A co, jeśli Alex nie odezwie się do mnie do końca naszego pobytu w Kanadzie? Nie pamiętam już, kiedy ostatni raz, Alex przestała się do mnie odzywać. To chyba było jeszcze w gimnazjum. W każdym razie, dawno temu.
     Spojrzałam w lukę między siedzeniami. Ona również patrzyła, ale napotkawszy mój wzrok, obróciła się i zaczęła dyskusję z Gumą i siedzącym przed nimi Piterem. Westchnęłam ciężko i utkwiłam spojrzenie w mijanym w oknie krajobrazie.
     - Spokojnie, pogodzicie się – powiedział cicho Zbyszek, kładąc mi rękę na dłoni. Zdrętwiałam, rozkoszując się jego ciepłym dotykiem. To jak na mnie działał, było czymś nieziemskim. – Ona ma prawie takie same humorki jak Kubiak. Z tym, że jemu przechodzi po pięciu minutach – uśmiechnął się najładniej jak potrafił.
     - Nie porównuj jej do Dzika – wyrwałam dłoń.
     - Masz rację, ona jest o wiele gorsza – zaśmiał się, ale widząc moją minę, spoważniał.
     - Znowu zaczynasz? – przewróciłam oczyma, wzdychając przy tym głośno.
     - Już nie będę, przyrzekam! – podniósł dwa palce do góry jak harcerz. Bardzo wyrośnięty harcerz, od którego mogłabym kupować codziennie ciastka, jak w amerykańskich filmach. Zaśmiałam się na jego gest, a on odgarnął mi włosy do tyłu. – Widzisz, jak jest fajnie, gdy się nie kłócimy – to było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Pokiwałam lekko głową, mając na twarzy w dalszym ciągu uśmiech.
     - I niech tak zostanie, przynajmniej do końca wyjazdu.



     - Możesz na chwilę?
     Głos dochodził od balkonu i przerwał mi bezsensowne, pełne złości walenie w poduszkę. Spojrzałam w tamtym kierunku. W drzwiach stał Nowakowski, nonszalancko opierając się ramieniem o plastikową futrynę.
     - W sumie się właśnie zastanawiam, czy nie pójść szukać Alex, więc…
     - I niczemu winna poduszka ci w tym pomagała? – spytał niewinnie.
     - Nie bądź złośliwy – mruknęłam, zwyczajnie nie mając siły na przekomarzanie się teraz.
     - Siedzi u Pawła i dyskutują na temat gospodarki Kanady – poinformował spokojnie, a moje brwi powędrowały w zdziwieniu do góry.
     A sekundę później się zmarszczyły. No tak, wymęczyła najpierw przewodniczkę, to teraz musiała sobie o tym podyskutować. Zagumny był przecież z tych starszych, więc musiał też być przecież z tych bardziej obytych i wykształconych. Chociaż patrząc na Igłę, to zaczynam wątpić, że im człowiek starszy, tym mądrzejszy…
     - Więc co chciałeś? – spytałam z cała obojętnością w głosie, na jaką było mnie stać, wstając równocześnie z łóżka.
     W pierwszym momencie nie odpowiedział, tylko sięgnął do pokoju po krzesełko, które zresztą dosyć dobrze poznało już balkon. Wystawił je na zewnątrz i to właśnie miało być sugestią, abym tam przyszła. No dobra. Skoro tak bardzo chce i ma mu to sprawić radość… W końcu ja uwielbiam uszczęśliwiać ludzi, jakżeby nie.
     Wymruczałam pod nosem kilka słów przywołujących nie wiadomo jakie bóstwa, z Ateną na czele chyba, i podreptałam na balkon. Piter już siedział na drugim krzesełku, wpatrując się beznamiętnie przed siebie. Nie wiem, czy miał jakiś konkretny punkt, na który patrzył, czy po prostu tak sobie patrzył, nic nie widząc.
     - No? – ponagliłam go odrobinę natarczywie, siadając ciężko na krzesełku.
     - Co się zmieniło od momentu, w którym mały Dale przestał się do ciebie odzywać?
     Uśmiechnęłam się odruchowo kącikiem ust, słysząc, jak nazwał Bielecką. Gdyby to doszło do jej uszu… Piotr jak nic zostałby ogolony na łyso w nocy, tak na przykład. A łysy to chyba by już nie wyglądał tak dobrze…
     Zaraz jednak zastanowiłam się nad jego pytaniem. Co się zmieniło? Tylko to, że ona mnie unikała i było jakoś tak cicho. Nikomu razem nie dokuczałyśmy, nie miałam ramienia w autokarze, o które mogłabym oprzeć głowę, nie prowadziłyśmy żadnej idiotycznej wymiany zdań ani żadnej z tych mądrzejszych i nie miałam komu powiedzieć o tym, jak mnie skręcało (nie, nie ze złości, raczej z podjarania) w środku, kiedy Zbyszek usiadł obok mnie. I tak uroczo próbował do mnie dotrzeć.
     Borkowska, zwariowałaś do reszty!?
     - No? – ponaglił środkowy, kierując wzrok na mnie.
     - Zibi się przyczepił – palnęłam pierwsze, co mi przyszło do głowy i było tez zgodne z prawdą, byleby tylko dał już spokój.
     - Bingo – uśmiechnął się leniwie.
     Znowu zmarszczyłam brwi. Z nim coś jest nie tak? O co mu, do cholery jasnej, chodzi? Otworzyłam usta, żeby mu coś nagadać, bo wściubia kinola nie wiadomo gdzie i po co, zaraz je jednak zamknęłam, kiedy dotarło do mnie, o co mu chodziło.
     - O to jej chodziło, nie sądzisz? – podsunął, a ja w końcu zrozumiałam, o co chodzi.- Nie jest głupia, ma oczy i chciała ci odrobinę pomóc.
     Pomóc?! Chciała pomóc!? Za taką pomoc, to ja, kuźwa, ją zabiję! Czarownica jedna! Się za czary bierze, jakby pogodzenie mnie i Bartmana było w ogóle możliwe!
     Problem w tym, że było. I ona o tym wiedziała. A jeszcze większy problem, że podziałało.


     Siedziałam w naszym hotelowym pokoju z kolanami podciągniętymi pod brodę. Od rozmowy z Piotrkiem próbowałam opanować to szaleństwo panujące w mojej głowie. Bo jak to: Alex chciała pomóc mi i Zbyszkowi? Przecież jeszcze dzisiaj rano nazwała go kretynem, a teraz stała się Wielką Obrończynią Zbigniewa B.? Zresztą, gdyby mu zależało, siedziałby teraz obok mnie, ale od rozmowy w autobusie nie pokazał mi się na oczy, więc chyba już wszystko jasne.
     Może Piotrek też to wszystko źle odczytał? Przecież gdyby chciała, żeby mi i Zbyszkowi się udało, nie robiłaby draki na pół Kanady! Darła się jak jakaś nawiedzona. A może po prostu jest zazdrosna, że mi może się udać, a ona może pójść w odstawkę? Nie, przecież bardzo dobrze wie, że tak by się nie stało!
     Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwierających się drzwi. Podniosłam wzrok i ujrzałam w progu Alex, obrzucającą mnie spojrzeniem mogącym z miejsca pozbawić życia. Jeśli nie chce gadać – trudno, nie będę nalegać. Przecież ja nie zrobiłam nic złego! Obrażać się o jakieś tam przytulanki z Zibim jest kompletną dziecinadą.
     Nie raczywszy się do mnie odezwać, powędrowała do łazienki, jednakże po chwili wróciła do pokoju, usiadła na swoim łóżku i wykopała ze stóp puchowe kapcie, z których jeden ugrzązł na szafie. Zachichotałam pod nosem; przecież ona w życiu go stamtąd nie zdejmie. Wstałam więc z miejsca i, wzbiwszy się na palcach, sięgnęłam po owego buta.
     - Proszę – powiedziałam, kładąc go obok jej szafki. Nie odpowiedziała, dlatego wzruszyłam ramionami i ponownie usiadłam na swoim łóżku. Niech się foszy! Jak nie chce ze mną gadać, to niech nie gada! Ja nie będę za nią biegała jak jakiś pies.
     Naburmuszona rozłożyłam się na całej długości łóżka z nogami opartymi o ścianę. Nie chce się odzywać? To niech się nie odzywa! Przez jej humorki nie zrezygnuję przecież ze znajomości z Zibim! Usłyszałam, jak wzdycha ciężko i podniosłam głowę, spoglądając w jej stronę. Siedziała na swoim łóżku, uśmiechając się cwaniacko. Wtedy to już całkiem zgłupiałam!
     - No, chodź tu, głupia – poklepała miejsce obok siebie. – Już mi się znudziło to nękanie ciebie.
      Jak poparzona poderwałam się z łóżka i z głośnym śmiechem rzuciłam na Alex.
      - Wariatko! Dostanę zawału przez ciebie! – krzyknęłam do jej ucha.
     - Spokojnie, Bartman cię będzie reanimował – zaśmiała się.
      Wiedziałam jedno; wszystko wraca do najlepszego porządku.

___
aaa! Agg mnie zabije, bo zapomniałam o opublikowaniu ;D dobra, mała obsuwa jest, ale w końcu się przecież rozdział pojawił, no.

15 komentarzy:

  1. Muszę przyznać, że obie są dziwne, i mam czasem problemy, by się sama w tym wszystkim połapać :D Nie mniej jednak, zawsze czytając ich pomysły uśmiech z twarzy nie schodzi :p. Jeżeli to miał być pomysł, by zbliżyć się do Zbyszka, to Alex się to udało :) Chociaż , Bartman musi się jeszcze postarać... Wtedy to też Kubiak będzie miał więcej swobody, by zbliżyć się do Bieleckiej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ife, nie martw się obronię Cię jbc xD Dłużej czekasz, lepiej smakuję ... a co do dziewczyn to uwielbiam je obie <3 Widać, że są prawdziwymi przyjaciółkami i udowadniają to na każdym kroku ;D Zibi jaki słodki ;p byle do piątku !
    Pozdrawiam Milka ; **

    OdpowiedzUsuń
  3. Dwie wariatki :). Dobrze się dobrały, naprawdę. Alex obrończynią Zbigniewa B.? Ciekawie :). Oj, Bartman, Bartman... Jedno "martwiłam się o ciebie", a on już zmienia swoje nastawienie do wszystkiego i wszystkich. Szkoda, że Alex tak się wyżywa na biednym Kubiaku. Mam nadzieję, że w końcu i między Kubiakiem a Alex dojdzie do porozumienia :).

    OdpowiedzUsuń
  4. O jak dobrze, że się pogodziły :)
    Haha :D Piter mnie tu rozwala xd
    Ciekawa jestem co do uczuć Zbyszka do Agi.
    Czekam na następny i pozdrawiam Aśka ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. no i prawidłowo :D dziewczyny się pogodziły to coś się zacznie dziać wreszcie w tej Kanadzie :) nie będzie już tak cicho xD

    OdpowiedzUsuń
  6. yeah! cieszę się, że znowu Brygada AA jest w jak najlepszym porządku, co oznacza, że nudno nie będzie. wariatki totalne! ale normalnie uwielbiam je, takie pozytywnie zakręcone. :D a Zbyś jaki milutki, fajniutki, że o jeju. normalna hotka by tam już na zawał zeszła i uhu.. wolę nie myśleć, co by to było. ;D ale Aga to Aga, z nią łatwo nie będzie, hihi. pozdrawiam. [love-scars]. : )

    OdpowiedzUsuń
  7. Piter, jaki mądrala :D Alex, jak możesz... Biedne kostki Kubiego ;p Bartman, jak się postarasz, to może coś z tego będzie ;) Te laski są zdrowo stuknięte :D Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :0
    Pozdrawiam, nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na nowy rozdział bloga http://jestesmy-sobie-przeznaczeni.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozmowa z Gumą o gospodarce, fajny pomysł nie powiem.A Cichy Pit to bystry chłopak. Rany dobrze że już się pogodziły bo jakoś dziwnie było!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. a no tego się nie spodziewałam. myślałam, że ta faktycznie się obraziła, a ona tylko chciała pomóc przyjaciółce. skubana, no! ale dobrze, że się już pogodziły, że wróciła dawna brygada AA :).
    rozmowy z Gumą na temat gospodarki? eee nie wyobrażam sobie Gumy przy takim temacie, albo ja bym po prostu wymiękła, no na bank coś z tych dwóch :D. Cichy Pit, lubię Cichego, on fajny jest! :D. Zibi mi tu nie pasuje. nie taki miły i wgl... nie! xD. aaaaaa i uścisk Wiśni, w sensie że uniesienie nad ziemią - ja też chcę, ja też chcę! ale nie będę kopać, bić, wrzeszczeć - nic! tylko niech któryś z siatkarzy weźmie mnie na barana. najlepiej to Możdżi bo on jednak najwyższy, a parę centymetrów robi różnicę, wiadomo.
    noooo i teraz mogę spokojnie zakończyć ten komentarz bez stresu o brygadę ;). cieszę się, że jest okej :). więc czekam na 8 ;) a w międzyczasie zapraszam do siebie ;). buziaki :*.

    OdpowiedzUsuń
  11. Rada na przyszłość dla Kubiaczka - ochraniacze bądź osłanianie kostek, kiedy sfochana Alex jest w pobliżu. :D Jeszcze by tylko brakowało, żeby czołowy przyjmujący reprezentacji został znokautowany przez rudowłosą diablicę. ;)
    Mam rozumieć, że Zbigniew 'włączył' w swojej mózgownicy tryb 'kokietowanie'? Dosyć odważnie sobie chłopak pogrywa, oby nie skończyło się czerwonym plackiem na jego pięknej buźce. ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. No w końcu dotarłam ale czego tak późno to nawet nie pytaj bo sama nie wiem;D haha one są niesamowite:D uwielbiam Was i czekam na kolejny rozdział;*

    OdpowiedzUsuń
  13. "Chociaż patrząc na Igłę, to zaczynam wątpić, że im człowiek starszy, tym mądrzejszy… " Najlepsze :D pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. 58 year old Assistant Media Planner Courtnay Noddle, hailing from Maple enjoys watching movies like Red Lights and Ghost hunting. Took a trip to Rock-Hewn Churches of Ivanovo and drives a Ferrari 375 MM Berlinetta. wyjasnienie

    OdpowiedzUsuń