21 września 2012

9. Się nie śmiej, ja też takie mam!

     Nici z siedzenia razem. Muszę pilnować Dzika, a Ty lepiej pilnuj Alex. Potem pogadamy.
     Przeczytałam wiadomość po raz setny i w dalszym ciągu nic nie rozumiałam. To po cholerę wychodziłam wcześniej z szatni, żeby zająć nam najlepsze miejsca? Na szczęście, na odpowiedź nie musiałam czekać zbyt długo, bo do zaparkowanego przed halą autobusu wpadła jak burza Alex. Cała trzęsła się ze złości. Czyżby znowu jakaś miła rozmowa z tatusiem?
     - Ja pierdolę, pójdę siedzieć za morderstwo! – wrzasnęła, opadając obok mnie.
     - Jezu, co się stało?! Zabiłaś kogoś?
     - Jeszcze nie, ale jak ciebie kocham!, ukręcę Kubiakowi ten jego pusty łeb przy samej dupie!
     Ach, czyli o to chodziło Zibiemu w tej wiadomości. Panna Bielecka i Michaś od początku mieli ze sobą na pieńku. Już na lotnisku wyzwała go przecież od transwestytów. Chociaż myślałam, że po tej akcji z zaginięciem Aleksandry wszystko w końcu się uspokoi. Jak widać, myliłam się.
     - Co on tym razem zrobił? – wiedziałam, że tylko czekała na to pytanie.
     - Gdy Gavin prawie mnie pocałował, on raczył sobie na mnie wpaść! Wyobrażasz to sobie?!
     Widząc minę wchodzącego do autokaru Kubiaka, wyobraziłam sobie. Za nim człapał Zibi, który posłał mi tylko błagalne spojrzenie. Wynikało z tego, że on drogę powrotną wolałby spędzić w moim towarzystwie. Puściłam mu oczko, a on odpłacił się firmowym uśmiechem.
     - Romans kwitnie, widzę – zaśmiał się, przechodzący obok naszych siedzeń, Kosok, ale po moim gromiącym spojrzeniu, mruknął coś w stylu ,,zażartować już nie można?” i opadł obok Konarskiego.
     - Nudzi mi się, masz coś do czytania? – Alex szturchnęła mnie ramieniem.
     - Nie mam, nie licząc pustej torebki po żelkach Haribo, reflektujesz? – nie reflektowała. Za to podniosła głowę, przeczesując spojrzeniem wszystkich kadrowiczów.
     - Tam jest Pit, on ma moją książkę! – poderwała się z miejsca i zaczęła przeć między siedzeniami. Taaak, ona i te jej skandynawskie kryminały…
     Wszystko byłoby dobrze, gdyby w momencie, w którym Alex przechodziła obok siedzeń zajmowanych przez Zbyszka i Michała, nie potknęła się o nogę tego drugiego. Oho, zaraz się zacznie...
     - Chcesz mnie zabić, idioto!? – wrzasnęła, a wszyscy jak na zawołanie poderwali się z siedzeń i obserwowali, co aktualnie dzieje się przy drugim fotelu. Mina siedzącego przede mną Wiśniewskiego mówiła: no, w końcu jakaś rozrywka. Fakt, w taj sprawie na Alex i Kubiaka, jak również mnie i Zibiego, ale to już chyba przeszłość, zawsze można było liczyć.
     - O niczym innym nie marzę – wysyczał Kubiak przez zęby.
     - Znowu zaczynacie? – przewrócił oczami Zibi.
     Tak jak ja, miał nadzieję, że nasze nastroje udzielą się również im i chociaż na chwilę zakopią ten topór wojenny. Jak widać, nadzieja matką głupich.
     - Zamknij się! – wrzasnęli oboje jak na zawołanie.
     Zbyszek w geście poddania podniósł ręce i wolał się już nie narażać. W sumie, widząc Bielecką i Dzika z chęcią mordu w oczach, ja też bym się wycofała. Bo wiadomo, co tej dwójce może przyjść do głów?
     - Ola, Michał; proszę was, nie róbcie scen – Łysy Terrorysta najwyraźniej postanowił interweniować.
     Strach pomyśleć jak by się to mogło skończyć! Znając Alex, rzuciłaby się pewnie z łapami na biednego Dzika i zmasakrowałaby mu tą słodką, misiową mordkę i wtedy nie byłby już taki hot. Posłała ojcu tylko gniewne spojrzenie, ale, o dziwo!, posłuchała. Wróciła na miejsce obok mnie, miotając ciche przekleństwa. Przyłożyłam rękę do jej czoła, sprawdzając, czy aby przypadkiem nie ma gorączki. Nie, czoło zimne jak lód. Ale i tak coś mi tu nie grało. Bo jak to możliwe, żeby Aleksandra Bielecka posłuchała swojego ojca?!


     Czy oni czasem nie powinni już grzecznie nynać w łóżeczkach?
     Taka myśl latała gdzieś po głowie Alex od momentu, w którym spojrzała na wyświetlacz telefonu, by sprawdzić, która godzina. Starała się zrozumieć ich radość, w końcu Agata mniej więcej jej wytłumaczyła, że Brazylia to naprawdę trudny przeciwnik i wygrana z nią to ogromny, ale to naprawdę ogromny powód do radości, zwłaszcza po dziesięciu latach porażek, no ale tak jakby następnego dnia też był mecz, nie? Jak tak dalej pójdzie, to wcale rano nie wstaną z braku sił. Tak jakoś Bielecka podejrzewała.
     Dziwiła się w sumie Anastasiemu, że jeszcze nie rozgonił fetującego towarzystwa, no ale to przecież nie jej sprawa, się wtrącać nie będzie. Jeszcze by wyszła na jakąś cnotkę niewydymkę, co się bawić nie potrafi. A jak się pobudzą z kacami, to przynajmniej będzie się z czego ponabijać.
     Z takim właśnie postanowieniem wyszła sobie na balkon, aby się, tak banalnie, pogapić na światełka. Miasta pogrążonego w ciemności, w końcu był już praktycznie środek nocy. Nie miała nawet pojęcia, czyj to jest balkon, w czyim pokoju była sekundę wcześniej, bo średnio co piętnaście minut jakoś tak samoistnie się wszyscy przenosili z jednego do drugiego. Owczy pęd.
     Oparła się o barierkę i westchnęła ciężko. To wszystko zaczynało ją już męczyć. Cały ten wyjazd.
     - Podobno w Polsce też jest pięknie. Tylko jakoś nie potrafię tego zauważyć – lekko drgnęła, słysząc nad głową niezidentyfikowany głos.
     No mogliby się tak nie skradać! I gdzie ten patriotyzm, no gdzie?
     - A ty się już mnie nie boisz? – spytała raczej dla żartu, bo przecież nie tak dosłownie poważnie, widząc obok siebie Ruciaka; oparł się o barierkę w taki sam sposób.
     - A dlaczego miałby się bać takiego maleństwa? – drugi głos z drugiej strony; co z nimi, teleportują się?
     Odwróciła głowę i chwilę jej zajęło, zanim skojarzyła, że ten drugi, po jej lewej stronie, również teraz opierający się o barierkę, to Winiarski. Tańcowały dwa Michały… Czy jakoś tak.
     - Mamy z nimi balkon – poinformował Rucek, jakby to właśnie miało wszystko wyjaśniać.
     - No i go Piter raz zamknął w samych gaciach – pospieszyła z wyjaśnieniami Alex, jak zawsze uprzejma.- Jak nas zobaczył, to zaczął się tak drzeć falsetem, jakby go kastrowali – nadal ją to bawiło, samo wspomnienie, kiedy sobie tę scenę przywoływała z pamięci i wyświetlała przed oczami.
     A kiedy Winiar się zaśmiał, dołączyła do niego, również się śmiejąc. Rucek również, co ją odrobinę zdziwiło, ale nie dała tego po dobie poznać.
     - Ale żebyś widział, jakie miał śmieszne gacie w misie! – przypomniało jej się po chwili.
     - Ej, ej, ej! Się nie śmiej, ja też takie mam!
     Nie śmiej się, nie śmiej, ale koniec końców, cała trójka rechotała jak głupia dosyć długą chwilę. Śmiech ten przerwał dźwięk otwierających się balkonowych drzwi.
     - Nie widzieliście może… - Zibi zamilkł, zatrzymując się w progu.
     - Nie – odpowiedział mu krótko Winiarski, choć przecież nie miał pojęcia, czego dotyczyło pytanie.
     - Jak dobrze, że się sam napatoczyłeś – Aleksandra uśmiechnęła się uroczo w jego kierunku.- My sobie pogadamy teraz.
     - Ale…
     - Nie ma ale, nawet nie próbuj protestować, bo nie wyjdziesz z tego cało.
     Reakcję zagłuszył nagły śmiech Ruciaka. Zdecydowanie brzmiało to idiotycznie, w końcu jak prawie dwumetrowy facet miałby nie wyjść cało ze starcia z kimś zdecydowanie mniejszym? Ale Rucek wierzył, że to możliwe, dlatego właśnie się rozśmiał. A jeszcze bardziej rozbawiło go ostrzegawcze spojrzenie Zibiego.
     - Nie patrz tak na mnie, ona wie, co mówi – naprawdę był o tym przekonany, więc musiał przekonać też Zbyszka.
     Nie dodał nic więcej, pociągnął tylko za sobą odrobinę zdezorientowanego Winiarskiego, znikając po sekundzie w pokoju.
     - No co się gapisz? Bierz krzesełko i siadaj – ponagliła Zbigniewa Bielecka tym swoim tonem, który nie pozwalał na jakikolwiek protest.
     Sama już to zrobiła, ustawiła sobie w odpowiednim miejscu to krzesełko, takie samo jak na jej balkonie, dzięki czemu była już z nim w dobrej komitywie i swobodnie na nim usiadła, czekając, aż Bartman zrobi to samo.
     - Co zamierzasz? – spytała tak ogólnie, mając nadzieję, że się domyśli, o co może pytać, przecież wyglądał całkiem inteligentnie…
     - Ale o co pytasz?
     A jednak tylko wyglądał, nic poza tym. Westchnęła ciężko.
     - O Agatę, głąbie. Co zamierzasz? Ona cię lubi, podobasz jej się od zawsze, sama mi się przyznała jakiś czas temu, ale dzisiaj jest w euforii, nie myśli racjonalnie. Jutro zacznie i nie licz wtedy na taryfę ulgową.
     - Chryste, kobieto… O co ci chodzi?
     Siedząca przed nim Aleksandra była chyba tą bardziej szurniętą połówką Brygady AA. Tak mu właśnie przyszło do głowy. Z Borkowską jeszcze szło się dogadać, choć też miała swoje odchyły, ale ta to już przechodziła ludzkie pojęcie. Będzie go tutaj o zamiary wypytywać.
     - O co mi chodzi? – prychnęła.- Człowieku, my mamy po dziewiętnaście lat. A ty ile masz? Ogarniasz tę różnicę? Już mi tu nawet nie chodzi o rozwój umysłowy, bo w tym to ona zdecydowanie cię przewyższa, tylko o fakt, że całe życie jest teraz przed nami. Jakieś studia, milion perspektyw i jeszcze żadnej decyzji. Nie twierdzę przy tym, że jest niedojrzała i cię będzie ograniczać, całą tę inicjację seksualną ma już dawno za sobą, to duża dziewczynka jest, ale ty jej teraz zepsujesz plany.
     - Miło mnie podsumowałaś – mruknął, już nawet nie komentując tego jej słowotoku; momentami naprawdę zbyt dużo mówiła.
     Przewróciła oczami. Nie widział, jakiego są koloru. Agaty były zielone. Zresztą, ona ogólnie była ładniejsza od Alex, co sobie Zbyszek właśnie stwierdził, patrząc na Bielecką. Włosy kilka tonów jaśniejsze w tej rudości i uśmiech… Wargi może węższe od tych przyjaciółki, ale rozciągające się w uśmiechu, który potrafiłby go chyba zwalić z nóg, gdyby tylko był zaadresowany tylko i wyłącznie do niego. No i te nogi… Nogi, których Aleksandra właśnie kiedyś jej zazdrościła, ale o tym Zibi nie mógł mieć pojęcia. Nie, żeby patrzył tylko na wygląd… Ale co jak co, zdecydowanie był w tym momencie plusem. W końcu, który facet nie marzył o wysokiej, zgrabnej dziewczynie i to z takim uśmiechem, i takimi nogami, no który?
     - Ona jest wrażliwa – te aż nazbyt pełne usta Bieleckiej wyrażały dezaprobatę.- Jeśli się zakocha – a zrobi to na pewno, tego Alex była już od dawna pewna.- A ty jej coś zrobisz i będzie potem ryczeć, to uroczyście ci obiecuję, że wyląduję w pierdlu za znęcanie się nad tobą – psychiczne, oczywiście, przecież to fizyczne zostawiała dla Kubiaka, jeśli tylko się pojawi w zasięgu jej wzroku. I rąk.
     - Haha, zabawne – wymruczał, starając się nie podchodzić do całej tej rozmowy aż nazbyt poważnie.
     Choć chyba powinien…
     - Lubię ją. Naprawdę. Choć czasem bywa upierdliwa. Jak wy obie zresztą – Alex przewróciła oczami.- Nie wiem, co z tego wyjdzie. Zobaczymy jutro. Zobaczymy, jak ona będzie się zachowywać.
     - Będzie cię unikać – Aleksandra była pewna tego, co mówi i miała zresztą rację, już zbyt dobrze znała własną przyjaciółkę.
     - Skąd wiesz?
     - Po prostu wiem.
     Teraz to Zbyszek westchnął.
     - Chcę ją poznać. Jeśli coś będzie nie tak, od razu odpuszczę, żeby nikogo nie ranić. Dobra?  Umowa stoi? – wyciągnął rękę.
     - Stoi – dziewczyna ją uścisnęła.- Tylko tego nie spiernicz. Nie po to wam pomogłam, żebyś teraz wszystko zepsuł.
     Uniósł brwi. O czym ona znowu mówiła? Wariatka jak nic. I nawet nie była ładna. Niska. I zbyt wrzaskliwa. Cóż, chyba będzie trzeba wybić ją Miśkowi z głowy na dobre. Niech się kłócą. Tak będzie lepiej. Dla wszystkich.
     No a ona przecież woli Schmitta…


     Finlandia. Lubię tę wódkę. Właściwie dzięki niej tutaj jesteśmy, bo tej pamiętnej nocy, podczas której wysłałyśmy to zgłoszenie, piłyśmy właśnie Finlandię. Żurawinową, bodajże. Zresztą, teraz jest już to nieważne. Mam inny problem na głowie. Otóż owy problem stoi kilka metrów ode mnie i wykonuje ćwiczenia na rozruchu. Próbował zagadywać dzisiaj przy śniadaniu, ale szybko go zbyłam i uciekłam do swojego pokoju. Dlaczego? Nie wiem sama…
     Alex siedziała obok Giovanniego i żywo nad czymś dyskutowali. Nawet nie starałam się podsłuchać, o czym. Myślałam, że ten pocałunek coś zmieni, bo to jakby taki kolejny krok, ale ja jestem tak głupia, że zamiast porozmawiać z nim jak człowiek, uciekam. No cóż, taka już jestem. Zawsze miałam problemy w stosunkach damsko-męskich. Mój problem polegał na tym, że za bardzo się angażowałam, a potem cierpiałam. Tym razem nie chcę cierpieć. Agata Borkowska nie jest aż tak twarda, jaką gra przez całe życie.
     - Siedzimy? - zagadnął głupkowato Igła, siadając obok mnie. Obrzuciłam go litościwym spojrzeniem i wróciłam do dalszego oglądania treningu.- Mam prośbę. Mogłabyś zrobić kilka zdjęć? Fani się domagają – wyszczerzył się i, zanim zdążyłam odpowiedzieć, wsadził mi w dłonie swoją lustrzankę.
     - Będę umiała obsłużyć? – mruknęłam, dokładnie oglądając wypasiony sprzęt libero.
     - Spokojnie, będziesz – uśmiechnął się i wrócił do ćwiczących kolegów.
     Odłożyłam sprzęt na ławkę i ponownie zaczęłam wgapiać się w Zibiego. On chyba poczuł na sobie mój wzrok, bo odwrócił się i spojrzał na mnie przez moment, ale potem wrócił do dalszych ćwiczeń. Westchnęłam zrezygnowana i chwyciłam aparat Krzyśka, następnie machnęłam kilka fotografii.
     I, jak Bielecką kocham!, kompletnie nie wiem, dlaczego na każdym ze zdjęć był Zibi!
     - Agata! – z letargu wyrwał mnie głos trenera.– W ramach treningu rozgrywamy taki mały mecz między sobą. Chcesz sędziować? Przecież zasady znasz jak mało kto – uśmiechnął się do mnie ciepło.
     Chyba czuł, że jestem w nienajlepszej kondycji, dlatego chciał oderwać mnie od zadręczania się. Nie był przecież głupi, widział, co dzieje się w jego drużynie. Wczorajszą akcję po meczu też widział. Od początku czuł, co się święci. Tak samo jak Alex.
     Skinęłam lekko głową i chwilę później siedziałam już na miejscu sędziego. Cholera, nigdy nie myślałam, że jest tu aż tak fajnie! Człowiek góruje nad tymi gigantami i z tak bliska może oglądać swój ukochany sport. To po prostu raj na ziemi! Chyba na poważnie będę musiała zastanowić się nad studiami w tym kierunku.
     - Ja się nie zgadzam! – ni z Gruszki, ni z Kadzia, wrzasnął Jarski, będący w drużynie z Kurasiem, Kosą, Gumą, Zatim i Konanem.- Sędzia jest stronniczy!
     - Niby czemu?! – zmrużyłam oczy i posłałam nienawistne spojrzenie Kubie.
     - Niby temu, że tam jest Bartman!
     - Co do tego ma Bartman?! – wrzasnęłam, niemalże zeskakując z siedziska sędziego. Podeszłam do niego i spojrzałam mu w oczy. Siedemnaście centymetrów to nie jest tak dużo. Więcej dzieli mnie i Bielecką, więc w końcu wiem, jak ona się czuje, patrząc na mnie. Chociaż odrobinę.– Sugerujesz coś?
     - Wszyscy wczoraj widzieli – powiedział z cynicznym uśmiechem rudzielec.
     Spojrzałam na Zbyszka, który stał z założonymi rękami po drugiej stronie siatki i badawczo mi się przyglądał. W żaden sposób nie zareagował. A moim skromnym zdaniem powinien. To oznaczało jedno - teraz to może się wypchać! Fuknęłam głośno w jego stronę i cisnęłam gwizdkiem w halową posadzę, a następnie, z wysoko podniesionym czołem, wyszłam z hali.


     No i przegraliśmy. Przegraliśmy z Finlandią, cholera jasna! Skopać tyłek Brazylii, zostać skopanym przez Finów – polecam, Reprezentacja Polski! Jak można było w ogóle doprowadzić do czegoś takiego, no jak? Dziś nie było ściskania się na środku boiska, okrzyków radości, tylko każdy schodził z parkietu z nisko zawieszoną głową. Obserwowałam ich twarze; zmęczone, zasmucone, zdziwione, jakby nie wierzyli, że dali ograć się Finom.
     Siedziałam na krzesełkach, czekając na chłopaków. Tym razem nie spieszyło mi się do autobusu. Oskar zostawił jakieś statystyki, więc spokojnie je sobie przeglądałam dla zabicia czasu. Bielecka gdzieś zaginęła w akcji; pewnie gania biednego Dzika. Po tej dwójce przecież wszystkiego można było się spodziewać! A to ona powinna je przeglądać, w końcu wisiała Kaczmarczykowi nad głową cały mecz, wypytując o szczegóły.
     Usłyszałam czyjeś kroki i podniosłam głowę w kierunku, z którego dochodziły. Zibi wpatrywał się we mnie wyczekująco. Spojrzałam na niego jak na idiotę i ponownie przeniosłam wzrok na stertę papierzysk zostawioną przez naszego statystyka.
     - Po przegranym to już buziaka nie ma?! – powiedział w końcu wielce zbulwersowanym tonem.
     - A zasłużyłeś? – prychnęłam w jego stronę.
     Nie odpowiedział. A ja nawet nie podniosłam głowy, wpatrzona w cyferki. Nie chciałam widzieć jego reakcji, tak jakby się jej bałam. Najlepiej by zrobił, gdyby teraz zawrócił i sobie poszedł. Ja przynajmniej byłabym spokojna.
     - Ty masz jednak mądrą przyjaciółkę – usłyszałam tuż nad głową i, zanim zdążyłam się zorientować, co w ogóle się dzieje, pochylał się już nade mną, rękoma opierając o krzesełka po obu moich stronach.- Mówiła mi, że tak będzie, a ja nie chciałem jej wierzyć.
     Przecież ja wiem, z kim się zadaję, wiem, że Alex zdecydowanie coś w tej swojej rudej głowie ma. Ale zaraz, zaraz, on z nią gadał za moimi plecami? Albo raczej to ona z nim. Już ja ją ukatrupię, jak tylko mi się napatoczy.
     Otworzyłam usta, chcąc mu się jakoś odgryźć, czyli najlepiej zbesztać za gadanie o mnie po kryjomu, ale żadne słowo nie przeszło mi przez gardło. Był tak blisko… Wpatrywał się prosto w moje oczy, a chwilę później przeniósł wzrok na usta. Zaraz jednak z powrotem wrócił do oczu, powalając tą zielenią.
     - A ja nie mam zamiaru pozwolić, abyś uciekała – podniósł rękę, lekko przesuwając kciukiem po moim policzku, a potem odgarniając kosmyk moich włosów, który chyba specjalnie znalazł się teraz tam, gdzie nie powinien, właśnie po to, by Zbyszek mógł się nim zająć.
     Na moją reakcję, jakąkolwiek odpowiedź nie czekał. Przesunął dłoń na mój kark, najprawdopodobniej po to, bym nie mogła mu uciec, odsunąć się, pochylił się jeszcze bardziej i w końcu jego wargi dotknęły moich.
    Najpierw delikatnie, jakby się jeszcze obawiał, czy go czasem od razu nie odepchnę i jeszcze w promocji nie przyłożę w mordę, zaraz jednak jego usta stały się bardziej natarczywe, nie tracąc przy tym nic z subtelności. To był inny pocałunek. Całkowicie inny od tego poprzedniego, z wczoraj. Bardziej emocjonalny i jeszcze jakiś… Magiczny. Już kompletnie traciłam głowę, nie myśląc racjonalnie, po prostu się poddając. Pozwoliłabym mu w tamtym momencie na wszystko, ale wcale tego nie wykorzystał, poprzestając tylko na pocałunku. Kusząc mnie i chyba świadomie próbując nim zawrócić w głowie.
     Cholera, Bartman, ty chyba nie wiesz, jak na mnie działasz.
___
cudem się dziś dodał, o.

9 komentarzy:

  1. aaaah! Bartman pięknie całujący? chciałabym to przeżyć ;) sprawdzić czy rzeczywiście tak jest ;) ale Alex to jest nienormalna :D z resztą obie są nienormalne :d i chyba naprawdę Dziku zalazł jej za skórę ;d mam nadzieję, że Agata przestanie się w końcu bać facetów i dopuści do swojego serduszka Zbysiunia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnieeee :D Świetny blog, świetny rozdział ;) Zapraszam do siebie ;) http://podrozjakzmarzen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Szablon <3 i do tego KAT w tle xD Kocham te dziewczyny po prostu, wariatki w 100%, takie kochane dwie wariatki :D Dobre na poprawienie mi dzisiejszego humoru ... Do piątku ; *

    OdpowiedzUsuń
  4. Misiek, bez pały do Alex nie podchodź :D Jak oni pięknie ze sobą wrzeszczą, bo rozmową tego nie nazwę ;p;p Bartman, zamiast stanąć po stronie dziewczyny i powiedzieć coś Jarskiemu, to ten... nic, zero reakcji. Normalnie nie mogę... Ale wybaczam, bo ten pocałunek, to pełna rehabilitacja wcześniejszego zachowania :)Kocham te wariatki i Was dziewczyny, za to, że tworzycie coś takiego :D
    w szablonie, od pierwszego wejrzenia ;)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny ;)
    nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja to bym właśnie chyba prędzej Kubiaka posądziła o tą ' subtelność ' , niż Bartmana. Jednak jak widać, tutaj role się odwróciły, i muszę powiedzieć, że Michał nie będzie miał łatwego życia :p. Jednak coś czuję, że wcale się tak łatwo nie podda, i Bielecka może mieć problemy :) Chociaż, wierzę na słowo, że jest zdolna do wszystkiego :D

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie powiem, ze nie bo rozdział zajebisty :)
    Zibi się stara , tylko żeby doceniła to Aga. Szkoda Kubiaczka, no ale niech się trochę pomęczy to może zawładnie sercem Alex ;)
    Czekam na kolejne rozdział i zapraszam na mojego bloga :)
    Pozdrawiam Aśka ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wsadzenie Alex i Michała o misiowej mordce do jednego pomieszczenia zapewne skończyłoby się rozlewem krwi. :) Ciągną do siebie, ale w ten drugi sposób - zamiast paść sobie w ramiona , z chęcią pozabijaliby się nawzajem.
    Na oczy Zbyszka nie ma lekarstwa - zahipnotyzują i przemienią mózg w marmoladę. *.* A że zapewne ma usta, od których odklejenie się jest katorgą nie będę wspominać. Niechże tylko częściej używa mózgownicy, a Agata będzie jego, nie ma bata, takie prawa natury. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na kolejny rozdział bloga http://jestesmy-sobie-przeznaczeni.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobrze,że Alex posłuchała ojca bo gdyby tego nie zrobiła to z misiowej mordki nic by nie zostało;D Oj Zbigniewie, Zbigniewie zawróciła Ci Agata w głowie, oj zawróciła;)

    OdpowiedzUsuń