12 października 2012

12. Pamiętajcie, żeby się zabezpieczać.

     - Nie wiedziałem, że wiążąc się z tobą, dostanę w pakiecie również ją – mruknął Zbyszek, odrobinę zły, kiedy naciskałam guzik z odpowiednią cyferką.- Będzie rzygać?
     Wyraźnie słychać było obawę w jego głosie. Teraz mu się przypomniało? Jakoś nie pytał o to w taksówce ani kiedy zbieraliśmy ją z chodnika. No ale tak, gdyby teraz jej się zachciało tego typu ekscesów, to całą zawartość jej żołądka miałby na swojej koszulce. Ale co mnie to. Ważne, że był ze mną, przynajmniej mógł robić za tragarza, bo sama bym jej nie dotargała do swojego domu.
     - Nie – uspokoiłam go.- Jeśli już, to rano. Zawsze.
     I to była prawda. Za ewentualne zatrucie alkoholem zawsze odpowiadała rano, spędzając czas w pozycji kibel=mój najlepszy przyjaciel. Zbysiowa koszulka była w tym momencie bezpieczna.
     - Nie mogliśmy jej zanieść do ciebie?
     - Rodzice – rzuciłam krótko, co miało wszystko tłumaczyć.- Z nią bym nie wlazła inną drogą, z tobą wejdę.
     - Czyli idziemy zaraz do ciebie? – oczywiście, że dostrzegłam ten błysk w oku.
     Faceci. O jednym tylko myślą. Winda się zatrzymała, wyszłam z niej pierwsza, wcześniej wyciągając z kieszeni zbyszkowych spodni kartę do pokoju.
     - Trzysta czternaście – szedł za mną, niosąc Bielecką.
     Wyjątkowo szybko odnalazłam drzwi z odpowiednim numerem i otworzyłam je. Zapaliłam światło, nie bardzo przejmując się tym, że mogę obudzić Kubiaka. Ma pecha. Ta sytuacja wymagała wyrzeczeń. Ale najwyraźniej nic a nic go to nie ruszało, bo nawet nie wystawił głowy, cały był zawinięty w kołdrę. Czyli Zibi dobrze mówił. Bombę rzucić, a go nie ruszy.
     Wyminął mnie i położył Bielecką na swoim łóżku, po czym przeszedł przez pokój. Pochylił się nad Michałem i szturchnął go. Potem jeszcze raz. I jeszcze jeden. Dzik jednak ani drgnął, mruknął jedynie ,,jeszcze piętnaście minut, mamusiu” i przekręcił się na drugi bok. Mój (chyba już oficjalny) chłopak, spojrzał na mnie i wzruszył ramionami.
     - Mówiłem, że nic go nie obudzi – westchnął zrezygnowany.
     - Zabierz mu kołdrę. Mnie tak zawsze mama budziła do szkoły.
     - Nie mam mowy – pokręcił głową i oparł ręce na piersiach.– On sypia nago, a ja nie pozwolę, żebyś oglądała go w całej okazałości.
     - Głupek – skwitowałam i spojrzałam na zwłoki przyjaciółki.
     Nie ma co, ładnie się ululała. Jeszcze nie widziałam jej w takim stanie. Nawet po zakończeniu w miarę się trzymała i była w stanie dojść do mojej łazienki. No nic, rano będzie ciekawie. Ale to już nie mój problem.


     Śniło mi się, że Alex się narąbała. I razem ze Zbyszkiem musieliśmy ją eskortować do hotelu, bo w domu matka by ją rozszarpała. A potem poszliśmy do mnie… I zasnęłam wtulona w niego, a nad ranem chuchał mi w szyję…
     Zaraz, zaraz… Czy ktoś właśnie tego nie robi? Otworzyłam oczy, ale widziałam tylko sufit. Wzrok mi jednak nie był potrzebny do tego, by czuć na szyi oddech osobnika leżącego obok i słyszeć jego posapywanie. Poza tym, obejmował mnie w talii… Tylko z Alex sypiałam w tym łóżku. Ale ona nie ma takich dużych rąk.
     - To nie ja naniosłem błota do przedpokoju, mamo…
     Że co!? Czyli to jednak prawda. Wszystko to, co mi się śniło, stało się naprawdę. Koło mnie spokojnie spał Zbyszek. I gadał przez sen jakieś bzdury. No pięknie.
     Właśnie w tym momencie zachciało mu się obracać. Złapał moją dłoń, jakby za nic w świecie nie chciał stracić tej styczności cielesnej, i obrócił się na drugą stronę. A że łóżko mam jednoosobowe, to w pięknym stylu zleciał na podłogę. Co gorsza, ciągnąc mnie za sobą, więc koniec końców z jękiem wylądowałam na nim.
     Wszystko to wywołało niemały huk i dziękowałam wtedy tylko, że rodzice już poszli do pracy, bo inaczej któreś na pewno zaczęłoby się dobijać do drzwi. A że sama nie mogłam zrobić takiego hałasu, to litania brzmiałaby jakoś w stylu „Agusiu, to znowu Mała Ala? Prosiłam, żebyś mówiła, że będzie nocować. Dałabym wam materac”. Moja matka była jedyną osobą na świecie, która do Bieleckiej nie zwracała się ani Alex, ani Ola, ani nawet tak oficjalnie Aleksandra, konsekwentnie nazywając ją Małą Alą. A mnie Dużą Agusią. Tak, żadna z nas nie była tym zachwycona. Pal licho, gdyby rzeczywiście spała u mnie Alex, ale w momencie, gdy był to Zibi i jeszcze na nim leżałam, zdecydowanie bardziej wskazana była nieobecność moich rodziców w domu.
     - Kurwa – wyrwało mu się; no tak, prawdziwy Polak.- Coś wąskie to łóżko masz – mówił całkiem przytomnie.
     - Alex jakoś nigdy nie narzekała – odparłam, próbując się wyplątać z kołdry. Opornie mi szło, szczerze mówiąc.
     - Ona ma metr pięćdziesiąt w kapeluszu, porównujesz ją do mnie?
     - Ależ skąd. Jesteś jedyny w swoim rodzaju – zapewniłam go.- Próbuję sobie teraz tylko wytłumaczyć w miarę mądrze, dlaczego zostawiliśmy ją z Michałem w pokoju. Przecież on zejdzie na zawał. A potem ona go zabije. Podwójna śmierć, to możliwe? – no właśnie, kto wpadł na tak idiotyczny pomysł, no kto?
     Hm… Chyba ja… Przecież Mama, widząc ją nachlaną, też nie byłaby zachwycona, a przez okno bym z nią nie weszła…
     - I dobrze. Jeśli jeszcze sama siebie zabije, to będę zadowolony – stwierdził.- Ja chcę mieć ciebie, a nie ciągle ciebie z nią.
     - Ale… - nie dał mi dokończyć protestu, bo tylko przyciągnął do siebie i zamknął usta pocałunkiem.
     Jak tak dalej pójdzie, to raczej jeszcze długo z tej podłogi nie wstaniemy. Zresztą, po co, skoro było tak przyjemnie…


     Misiek otworzył jedno oko, potem drugie i jak szybko to zrobił, tak szybo tego pożałował. Bo słońce świeciło mu prosto w twarz. Kątem oka spojrzał na łóżko obok. Myślał, że zaspał na poranny trening, ale skoro Zibi jeszcze był w łóżku, to niemożliwe. Co jak co, ale w tych sprawach jego przyjaciel był obowiązkowy.
    Dzik wstał z łóżka, przeciągnął się kilkakrotnie, naciągnął leżące obok miejsca spoczynku, bokserki i, korzystając z okazji, zabarykadował się w łazience. W końcu będzie mógł wykąpać się spokojnie, a nie przez to, że Zbyszek w łazience spędza więcej czasu niż niejedna baba, brać kilkuminutowego prysznicu.
     Już miał wchodzić do brodzika, gdy jego współlokator zaczął dobijać się do drzwi. No nie, on jest jakiś niepoważny! Owinął się ręcznikiem i przekręcił zamek.
     - Właź! – mruknął.
     Drzwi, jak na zawołanie, otworzyły się, a do łazienki wpadła rudowłosa, zatykająca sobie usta.
     - Co ty tu, do kurwy nędzy, robisz?! – wrzasnął Michał, jednak po chwili się opamiętał.
     Co by było, gdyby ktoś tu przyszedł i zobaczył go z Bielecką?! Jeszcze, nie daj Boże, pomyśleliby sobie, że coś go z nią łączy!
     - Można ciszej? – mruknęła znad muszli dziewczyna i rozpoczęła dalszy koncert.
      Przez to, w jakim znajdowała się aktualnie stanie, wyłączyło jej się myślenie. Inaczej pewnie darłaby się wniebogłosy, widząc Kubiaka zawiniętego jedynie w biały hotelowy ręcznik. Spojrzał na nią, wyglądała jak obraz nędzy i rozpaczy. Z głową w muszli bez wątpienia nie prezentowała się najatrakcyjniej. Rude włosy wyglądały, jakby były czesane prądem. Pochylił się nad nią, delikatnie odgarnął włosy i przytrzymał jej głowę. To był impuls, którego w żaden sposób nie potrafił wytłumaczyć.
     - Długo jeszcze będziesz rzygać? Muszę się wykąpać – mruknął Michał, gdy Aleksandra opadła obok muszli, opierając głowę o lodowate płytki.
     - Zamknij japę i przynieś mi wodę – rzekła, mierząc go wzrokiem i po raz kolejny nastąpił atak torsji.
     Kubiak przewrócił jedynie oczami i wrócił do pokoju po wodę. Właściwie, dlaczego on jej w ogóle pomaga?! Przecież była dla niego okropna, ciągle szukała jakiejś zaczepki i robiła z niego błazna na każdym kroku. Powinien złapać ją za te rude kudły i utopić w brodziku. Tak, taka zemsta byłaby słodka! Albo powinien przywiązać ją do kaloryfera i ogolić na łyso, a niech ma, ruda małpa!
     - No, masz tę wodę, mośku bez szkoły? – i jeszcze ma czelność przerywać jego psychopatyczne wizje, no co za dziewucha!
     Gdy wrócił ponownie do pomieszczenia, dzierżąc w dłoniach dwulitrową Nałęczowiankę, jego oczom ukazał się tragiczny obraz. Alex nie dość, że nadal leżała na podłodze, to teraz jeszcze ciężko dyszała. Sekundę później zwinęła się w kłębek. Jak to mówią: kac-morderca, nie ma serca. Momentalnie chęć jej zabicia zeszła na drugi plan. Podszedł bliżej, zamknął kibel, butelkę postawił obok i lekko ją szturchnął. Nie zareagowała. Pokusił się więc o to, by złapać ją za ramię i podciągnąć do pozycji siedzącej. A mógł ją złapać za włosy… Za późno na to wpadł. Otworzyła oczy, patrząc na niego raczej nieprzytomnie, więc wymruczał coś pod nosem, w duchu się rozgrzeszając, i podniósł ją, sadzając na kiblu. Podał jej butelkę, którą od razu chwyciła. Chwilę męczyła się z zakrętką, aż w końcu spojrzała na Michała błagalnie. Co? Aleksandra Bielecka prosząca go o coś? Święto. Bez słowa wyjął butelkę z jej dłoni i z łatwością odkręcił korek, a chwilę później patrzył, jak opróżnia ją w rekordowym tempie.
     - Dzięki – mruknęła i przymknęła oczy.
     - Weź prysznic, pożyczę ci jakąś koszulkę, bo ta, którą masz na sobie, raczej już nie nadaje się do użytku – Aleksandra spojrzała na swoje odzienie; faktycznie, po jej śnieżnobiałej bluzce zostało jedynie wspomnienie.- Będziemy musieli się stąd ewakuować, bo jak ktoś nas tu zobaczy, będzie skapa. Za dziesięć minut masz być żywa.
     Michał już zamierzał opuścić łazienkę, dając dziewczynie kilka minut na ogarnięcie się, jednak zahaczył swoim bielutkim ręcznikiem o klamkę od drzwi i nawet nie poczuł, gdy okrycie spłynęło do jego kostek.
     - Misiek? – zaczęła niepewnie Alex.
     - Hmm? – mruknął, obracając się w stronę rudowłosej, a co za tym szło, paradując w stroju Adama.
     - Całkiem ładne masz pośladki. I nie tylko.

   
     - Nie gap się tak na mnie – nie byłam w stanie powstrzymać tego atakującego tonu, więc te słowa przeze mnie wypowiedziane nie brzmiały zbyt miło.
     Ale na tej słodkiej misiowej mordzie nadal tkwił szeroki uśmiech. Dopiero po chwili raczył odwrócić wzrok i skupić go na tym, na czym ja skupiałam swój. Na cyferkach ponad drzwiami windy zmieniających się w coraz mniejsze, aż w końcu stanęła ona na parterze. Drzwi się rozsunęły, a osoba, która za nimi stała, najprawdopodobniej wywołała u mnie dwuminutowe wstrzymanie działania pikawy. Takie miałam wrażenie. Jakby mi się serce zatrzymało na kilka minut, wokół zrobiła całkowita cisza, a ciśnienie w głowie wzrosło o tysiąc hektopaskali.
     To jakaś kpina, prawda? Nie byłam w stanie w tamtym momencie policzyć w pamięci rachunku podobieństwa, ale było naprawdę mnóstwo innych ludzi, którzy mogliby się tam pojawić. Ale nie, przecież coś tam u góry lubi mnie nękać, lubi, gdy cierpię! Bo przecież moim oczom musiał się ukazać nie kto inny jak sam Gavin Schmitt!
     Na chwilę przymknęłam oczy, opierając się o ścianę windy. Nie dam rady. Po prostu nie byłam w stanie się ruszyć i spokojnie przejść obok niego. Przecież nie mogłam udawać, że go nie widzę i po prostu ot tak sobie pójść… A może to jednak dobry pomysł?
     Kubiak, pewnie już zniecierpliwiony, szturchnął mnie, żebym się ruszyła. Spróbowałam w ciągu tych kilku sekund unormować oddech, aż w końcu oderwałam się od ściany, stanęłam prosto, uniosłam brodę odrobinę wyżej niż powinnam i wyszłam z windy. Posłałam Gavinowi w miarę ładny uśmiech, po czym minęłam go na trzęsących się nogach, tylko dzięki jakiejś wewnętrznej sile (pewnie to była moc przesłana telepatycznie przez Agę) zmusiłam się, by iść normalnie i nie ruszyć biegiem, gdy tylko go minę.
     - Co się tak gapisz? – usłyszałam za plecami głos Kubiaka.- Na kacu jest, dlatego wygląda jak wiedźma – no wielkie dzięki! – Tak się wczoraj nawaliła, że mi dziś rano całą łazienkę zarzygała… - nie wiem, jak się powstrzymałam od zawrócenia i walnięcia mu prosto między oczy; też mi reklamę robił! – Chyba nie może o tobie zapomnieć i dlatego… - dodał jeszcze konspiracyjnie.
     Że co kurwa!?
    - Ach tak… - wymruczał Gavin, nie bez ironii.- Pewnie dzięki temu kacowi jeszcze żyjesz, bo nie wątpię, że z chęcią by cię ukatrupiła.
     Do moich uszu dotarło jeszcze prychnięcie Michała, a potem charakterystyczny dźwięk zamykających się drzwi od windy. I jego kroki coraz bliżej i bliżej, aż się ze mną zrównał.
     - On jest jakiś…
     - Zamknij się – nie pozwoliłam mu dokończyć.- Po prostu się zamknij, kretynie.
     - Chryste, dziewczyno, z czym ty masz znowu problem? Z tobą naprawdę jest coś nie tak, z psychiką konkretnie.
     - Powiedziałam ci, żebyś się zamknął – gwałtownie się zatrzymałam i jakoś odruchowo zrobił to samo.- Inaczej…
     - Inaczej co? – podpuszczał mnie, a jakże.
     A ja się dawałam. I już otwierałam usta, by mu pogrozić, gdy na horyzoncie pojawił się wtedy mój ojciec.
     - Aleksandro! – no, przynajmniej nie mówił już Ola.- Co ty tutaj robisz tak wcześnie? – spytał, stając przy nas i przenosząc wzrok ze mnie na Kubiaka. I z powrotem. I tak cały czas.
     - Ja… - szybko, szybko, jakieś kłamstwo! – Trochę zabalowałyśmy wczoraj z Agą… Nie wzięłam klucza i nie chciałam już mamy potem budzić. No i Jaś…
     - No tak, te dzieciaki… - wymruczał tylko, patrząc podejrzliwie na Kubiaka.
     - Ja nic o tym nie wiedziałem! – uniósł ręce do góry.- Zibi je przyprowadził. Spałem z nim, rozumiesz to? Nawet nie wiesz, jak on się rozpycha…
     No, ma szczęście. Już myślałam, że mnie wyda. Ale wtedy momentalnie stałby się kastratem. I nici ze zdolności spłodzenia potomstwa, jeśli ewentualnie kiedyś by chciał. A w sumie byłoby szkoda… W końcu w portkach całkiem niezły sprzęt nosił, coś już o tym wiem.
     - Zabawne, on po tych lotach samolotem zawsze twierdzi, że to ty się rozpychasz. I chrapiesz. A wy mogłyście powiedzieć, załatwiłbym wam jeden dodatkowy pokój, a nie gnietliście się dwójkami – zwrócił się do mnie.
     - Naprawdę było późno… - pokiwałam nawet nadgorliwie głową dla potwierdzenia.
     Domyślam się, że decyzja, którą Agata podjęła, była słuszna i naprawdę nie nadawałam się do oglądania… Ani przez ojca, ani przez matkę.
     - A Agata i Zbyszek gdzie w takim razie są? – spytał podejrzliwie.
     - Poszli na śniadanie wcześniej – wzruszyłam lekko ramionami, po co o to w ogóle pytał?
     - A to ciekawe, bo właśnie wracam ze stołówki i jakoś ich tam nie widziałem…
     Ups, wpadka.
     - Oj, Olek, wiesz, jak to jest… Pewnie po drodze skręcili w jakiś boczny korytarzyk i się zajęli sobą. Albo to oni blokują tę drugą windę, w ogóle nie chce jeździć… - Michał zabłysnął sprawnym kłamstewkiem. Dzięki ci, człowieku! Chociaż raz zrobiłeś coś dla mnie bez kłótni!
     - Tak, wiem, jak to jest… - mruknął ojciec, nie spuszczając jednak ze mnie wzroku; brudna jestem gdzieś, czy co? Na Kubiaka nawet nie spojrzał.- Powiedz mi jeszcze, młoda damo, dlaczego masz na sobie męską koszulę?
     O cholerka. Kompletnie o niej zapomniałam już. Zresztą, tak ładnie pachniała, że wcale nie miałam ochoty jej oddawać… Bielecka, ogarnij się! O czym ty myślisz?!
     - To moja – wtrącił Michał. Ciekawe, dlaczego ratował mi dupę już drugi raz, zamiast po prostu wszystko wygadać. Mógł być pewien, że tym zdecydowanie by mi dopiekł i wpakował w niezłe bagno. Ale mnie krył.
     - Domyślam się, że twoja – mruknął poważnie Aleksander Bielecki tym takim ważnym tonem.- Tylko co ona robi na niej? – zmarszczył brwi.- Czy wy coś może razem…?
     - Że co!? – wrzasnęliśmy równocześnie.
     No, chociaż w tym się zgadzamy.
     - Powariowałeś, tato, do reszty? – popukałam się w czoło.
     - No wiecie, kto się czubi, ten się lubi…
     - Tato, proszę cię… - jęknęłam.
     - Wypadek tylko mały był, coś musiała ubrać… - wyjaśnił jeszcze Kubiak, cokolwiek się kryło pod słowem „wypadek”.
     - Jasne – wymruczał nieprzekonany tato, przeciskając się pomiędzy nami.- Pamiętajcie, żeby się zabezpieczać.
     Zanim zdążyliśmy cokolwiek powiedzieć, już zniknął w windzie. Ale usta miałam chyba otwarte przez dobrą minutę, patrząc cały czas na miejsce, w którym zniknął.
     - To są jakieś jaja, nie? – usłyszałam po chwili.- Ukryta kamera, prawda? Jakieś „Mamy cię” albo coś. Weź mi to wyjaśnij, bo już chyba kompletnie nie wiem, o co chodzi. Dlaczego zawsze, gdy jestem w pobliżu ciebie, spotykają mnie takie dziwaczne sytuacje? Dlaczego zawsze mnie ośmieszasz, robisz ze mnie kretyna i  wyzy…
     - Jęczysz jak baba – przerwałam mu.
     Nie będę tego słuchać, nie ma mowy. Jakieś tu zarzuty mi będzie wysnuwał, jakby sam był święty i nigdy mi nic nie zrobił. Obróciłam się z zamiarem pomaszerowania do stołówki (choć nie wiem w sumie po co), ale zdążyłam zrobić kilka kroków, kiedy złapał mnie za ramię. I ścisnął. Mocno.
     - Nigdzie nie pójdziesz – chyba pierwszy raz jego głos brzmiał tak stanowczo.- Póki nie wysłuchasz tego, co mam do powiedzenia. Póki sam nie usłyszę choćby głupiego „dziękuję”.
     Podniosłam głowę. I mierzyliśmy się tak wzrokiem kilka minut, a podczas nich tylko jeden, jedyny raz przemknęło mi przez głowę, że ma ładne oczy. Nie zmieniało to jednak faktu, że był kretynem.
     - A co to, polubiliście się nagle? – glos Agaty wyrwał nas z odrętwienia.
     Jak zwykle, pojawiła się w dobrym momencie!
     - Mówiłem, że wspólnie spędzona noc sprzyja integracji – za nią pojawił się Zibi.
     I na wstępie zasłużył na uduszenie.


     - Tam są – pociągnęłam Zbyszka za rękę, widząc w oddali korytarza rude włosy.
     To był ich plus. Naturalne nie były zbyt częste, więc się wyróżniały i łatwo było je zauważyć. Ale kiedy znalazłam się już bliżej, zmarszczyłam brwi. Wiedziałam, że idący pół kroku za mną Zibi również zastanawia się, o co chodzi w tej sytuacji. Bo to przecież niemożliwe, aby dwójka akurat tych ludzi stała tak blisko siebie, nie chcąc się zabić. Że też jeszcze nie doszło do rękoczynów… Co więcej, Michał pochylał się nad Alex, patrząc prosto w jej oczy… Co jest grane?!
     - A co to, polubiliście się nagle? – spytałam, stając tuż przy nich.
     Obie głowy w tempie ekspresowym odwróciły się w moją stronę.
     - Mówiłem, że wspólnie spędzona noc sprzyja integracji – koło mnie stanął Zbyszek, automatycznie kładąc mi też dłoń na biodrze. Uwielbiam, gdy mnie dotyka…
    - Niedoczekanie - Michał od razu odsunął się od Aleksandry, czy też właściwie raczej odskoczył, a ona roztarła sobie ramię drugą ręką.- Was powaliło? Czemu mnie z nią zostawiliście samego? Żeby się nade mną znęcała?
     - A znęcała się? – spytałam niewinnie.
     - Tak!
     - Ja ci już dzisiaj mówiłam: zamknij japę i się nie odzywaj, bo jak ci takiego hadouken zasadzę, że się nie podniesiesz…
     - Hadouken? Co to jest? – spytał zaciekawiony Zibi.
     Alex ostentacyjnie przewróciła oczami. No tak, jak można być takim ignorantem i nie wiedzieć, co to jest hadouken? Skandal! Poszukałam jego dłoni swoją i od razu lekko ją ścisnęłam.
     - Taki cios jakiejś postaci z gry na konsolę – wytłumaczyłam mu szeptem, lekko się uśmiechając.
     Zapewne nie miałabym o tym pojęcia, Bielecka zresztą również, gdyby nie to, że tak jakby miała czterech młodszych braci. W tym jednego non stop grającego na komputerze w te strzelanki i bijatyki, co zresztą mogłam dopiero co podziwiać.
     Dziku tylko prychnął, co chyba miało być wyrazem lekceważenia, tak mi się zdaje. Nie zdążył jednak powiedzieć ani słowa, w żaden sposób się odgryźć, bo za moimi plecami rozległ się głośny i wysoki dźwięk
     - Michaaasiuuuu!
     Aż podskoczyłam.
     - O kurwa - wyrwało się Zibiemu tuż ponad moją głową; widocznie rozpoznał głos.
     Sekundę później obok mnie przemknęło coś z ciemnymi włosami, rzucając się Kubiakowi na szyję. Alex od razu cofnęła się kilka kroków do tyłu, a zaraz przysunęła do mnie, jakby to mogło jej w jakiś sposób pomóc. Za to zdezorientowana mina Dzika – bezcenna.
     - Monika? – wykrztusił, zdecydowanie zdziwiony.
     Dziewczyna odsunęła się od niego, potem jednak znowu się przysunęła, uścisnęła jeszcze raz i dopiero wtedy stanęła obok swobodnie, już w żaden sposób go nie dotykając.
     - No ja – uśmiechnęła się szeroko.- Stęskniłam się. Ty też?
     - Ale co ty tu…
     - Człowieku, trochę kultury. Byś przedstawił koleżankę – wtrąciła się Alex.
     Zibi westchnął. Ona chyba nie wiedziała, co robi. Chciała być złośliwa, a pewnie wyjdzie, jak zawsze.
     - Tia – mruknął Dziku.- To jest Monika, moja by…
     - Dziewczyna – wcięła mu się, praktycznie go zagłuszając. I cały czas się uśmiechała w ten idiotyczny pomysł.
     Kubiak posłał jej gromiące spojrzenie.
     - Co za kobieta – szepnął do mnie Zibi.- Była dziewczyna. Ale widać nie może się z tym pogodzić.
     Ale Bielecka tego nie słyszała. I w tamtym momencie miała minę, jakby jej ktoś przyłożył patelnią w twarz. Niby zdziwiona, ale w gruncie rzeczy bardziej wściekła. Możliwe, że gdyby miała coś w ręce, właśnie w tym momencie huknęłaby tym o podłogę z całą siłą, na jaką byłoby ją stać. Mogła jeszcze tupnąć nogą… Ale nie zrobiła tego. Przepchnęła się za to miedzy mną a Zbyszkiem, rozdzielając nas w ten sposób i pognała w stronę wyjścia.
     Szlag ją trafił. Zazdrośnica. Ale za to właśnie ją kocham.


__
a co powiecie na całą sagę brygad? ;D

15 komentarzy:

  1. No proszę, a jednak Kubiak nie jest wcale taki obojętny Alex :D Scena w łazience spodobała mi się najbardziej :) Może poza epizodem z WC, ale z ręcznikiem było to całkiem,całkiem :D Zbyszek i Aga mimo ,iż są tak różni od siebie, to jednocześnie bardzo do siebie pasują :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, Alex, przecież przez faceta nie warto się opijać! Poza tym ma pod nosem takiego Kubiaka... Szkoda tylko, że ta Monika się wtrąciła, ale, paradoksalnie, może w całej sytuacji pomóc.
    Najbardziej podobała mi się sytuacja z Olkiem :O. Nieźle ;). I oczywiście akcja z ręcznikiem... :).
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewczyny, to opowiadanie jest po prostu świetne! Trafiłam tu przez przypadek i nie żałuję:)
    Widać, że Michała i Alex po prostu do siebie ciągnie.

    Zapraszam także do mnie na: http://greens-art-handmade.blog.onet.pl/ i http://springtime-weather.blog.onet.pl/ Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. ulala nieźle się robi ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Zrobiło się gorąco :D Czyżby "Ruda Małpa" była zazdrosna o "Mośka bez szkoły" :D A jakie widoki miała z samego rana !! Monika, w takiej sytuacji może przynieść więcej pożytku niż szkody :D A u Bartmanów jak zwykle sielanka :D No i Aga miała miękkie lądowanie (i nie tylko ;p) na dzień dobry :D
    Pozdrawiam i czekam na kolejny, nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Czyżby Alex była zazdrosna o Miśka ? :D Może dobrze , że Monika się wcięła, to może połączyć Kubiaka i Alex.
    A u Bartmanów jak zawsze... miły poranek :P Chociaż Bielecka też miała nie złe widoki w łazience z rana :D
    Czekam na next, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Oooo, rozdział jak do tej pory chyba najlepszy! :D Lubię takie akcje :) Mam tylko jedną uwagę, Alex i Kubiak zachowują się strasznie dziecinnie, właściwie to cała czwórka - szczególnie na początku tak się zachowywała, mam wrażenie jakby to była grupa 12-latków, a nie osób dorosłych...

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie no Alex :D Czekam następnego, ciekawe co Misiek wykombinuje ;p Rozdział genialny ! Ubustwiam te panienki <3 :) Nie będę się rozpisywać, bo nie mam weny do bazgrolenia :d Oczekuję kolejnej porcji ^^ mordki moje kochane :*
    Wasza coraz to bardziej odbiegająca od norm Milcia ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na IX rozdział bloga jestesmy-sobie-przeznaczeni.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  10. wow, właśnie skończyłam czytać całość i muszę powiedzieć, że to najlepsza opowieść o tematyce siatkarskiej, jaką miałam okazję czytać :) jest świetnie, piszecie bardzo fajnym stylem, który lekko wchodzi, a poczucie humoru naprawdę macie przednie :) noo i dodajecie rozdziały, w które można się wczytać, bo trochę zajmują, a to wielki plus :) życzę weny i powodzenia :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Aż nie wiem, od czego mam zacząć. Duet Alex-Michał w tym rozdziale skradli całe show i bezapelacyjnie zmietli mnie z powierzchni tej planety. :) Może i zbytnio się nie tolerują, ale charakterami idealnie do siebie pasują. No patrzcie, nawet ojciec Bieleckiej wyczuwa chemię, której aktualnie nie ma, ho,ho. :D Cóż, jednakże coś tam pozytywnego między nimi zaczyna się rodzić, w końcu Kubiak bez powodu nie pomagałby rudowłosej w stanie 'kaput', a ona nie byłaby zazdrosna o Monikę. A widoczkiem Miśka bez ręcznika to ja bym nie pogardziła. :P
    Co do Zbyszka i Agi nie będę się zbytnio wypowiadać, niech ta love się rozwija, a będę w siódmym niebie. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nooo, nie karzcie nam dłużej czekać! :(

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej bardzo fajnie pisana historia !! ;) Mam pytanie kiedy bd nastepny rozdział ? Już nie mogę sie doczekać ;D

    OdpowiedzUsuń
  14. Trafiłam na tego bloga zupełnie przez przypadek, ale muszę stwierdzić, że jest mega zajebisty! :) Biegnę nadrabiać zaległości :)
    A przy okazji zapraszam, jeśli oczywiście macie ochotę, na mojego bloga ---> zycie-bywa-przewrotne.blog.pl

    Pozdrawiam,
    Patex :)

    OdpowiedzUsuń