20 października 2012

13. W takim razie może jeszcze się z nią ożenisz?


    W ciągu ostatniego pół roku nie byłam w tym miejscu tyle razy, ile podczas tego łikendu. I to nawet niecałego, bo przecież to dopiero sobota.
     Tym razem drzwi otworzył mi Tomek.
     - Dzisiaj też mogę iść z tobą? – spytał, odrobinę zdziwiony, odrobinę z nadzieją, a odrobinę rozpromieniony.
     - Nie – odpowiedziałam treściwie.
     Prychnął jedynie.
     - Alex śpi – poinformował tylko, już z całą obojętnością na jaką było go stać.
     - W łazience, w brodziku? – dopytałam; to pytanie mogło się wydawać idiotyczne, ale u nich w domu wszystko było możliwe, nie zdziwiłabym się, gdybym faktycznie znalazła ją w łazience.
     - Nie, dziś akurat wybrała pokój – mruknął jeszcze najstarszy z jej braci i machnął ręką w odpowiednim kierunku.
     Od razu się tam skierowałam, a kiedy stanęłam w progu, potwierdziły się słowa Tomka. Na łóżku w rogu leżała Aleksandra. Oczy miała zamknięte, włosy rozczochrane, a w uszach słuchawki. Obok niej, śpiący i wtulony w jej ramię, leżał Jaś. Cóż, domyślam się, że ona po takiej nocy i z kacem, a potem również z powodu tak zaskakującego przebudzenia, musiała odespać. Ale żeby już rozpijać młodszego brata, żeby potem z nią odsypiał? Nieładnie!
     Ale kiedy usiadłam na brzegu łóżka, od razu otworzyła oczy. Czyli jednak nie przebywała gdzieś w krainie snów.
     - Ruszaj dupę – mruknęłam, szturchając ją.
     Byłam pewna, że zrozumiała, nawet mimo słuchawek w uszach. Czytała z ruchu warg czy coś tam. Akurat słowo „dupa” jest aż nazbyt proste do zrozumienia, nawet, gdy się nie słyszy. Tak samo, jak „kurwa”. Nieodmienny wyraz pomocniczy.
     - Nie idę – powiedziała tylko cicho, z powrotem zamykając oczy.
     No nie. Znowu fochy?
     - Proszę, nie wygłupiaj się – jęknęłam, odrobinę prosząco, znów ją szturchając. Może chociaż taki ton na nią podziała, bo rozkazy to nie bardzo, jakoś nigdy nie przynosiły skutku. Cóż poradzić, ktoś taki jak ona często specjalnie na złość robił odwrotnie, nie chcąc słuchać poleceń. Duma i takie tam…
     - Nie chcę ich widzieć – ponownie otworzyła oczy i chyba przeraziła mnie ta pustka widoczna w nich.
     - Ich, czyli kogo? – dopytałam.
     - Wszystkich.
     - Czy pod słowem „wszystkich” kryje się Michał Kubiak?
     - Spadaj – fuknęła.
     Aha, czyli tak.
     Wyciągnęłam ręce i, zanim zdążyła zareagować, zdjęłam jej słuchawki. Cały ten nastrój i jej zachowanie stuprocentowo było spowodowane tym czymś, co w nich grało, więc od razu wetknęłam je sobie na głowę, chcąc się przekonać, czego ona znowu słucha. Widziałam, że od razu chciała mi je wyrwać, bo nawet poderwała się do pozycji siedzącej, ale moja mina ją najprawdopodobniej zatrzymała.
     Przez jej gwałtowny ruch Jasiek się poruszył, więc jak przez mgłę obserwowałam, jak przyciąga go bliżej siebie i przytula przez ułamek sekundy, uspokajając jakimiś cichymi słowami, których i tak pewnie nie rozumiał i nie słyszał, śpiąc. Nie wiem sama, bo piosenka w słuchawkach autentycznie mnie zahipnotyzowała. Znałam ją wcześniej, fakt, ale jakoś nigdy nie podziałała w ten sposób. Może dlatego, że tym razem odniosłam ją do aktualnej sytuacji, przypisałam sobie tekst do odpowiednich zdarzeń… I chyba dlatego zrozumiałam, chociaż połowicznie, co może chodzić po tej rudej głowie Bieleckiej.
     - Jesteś głupia – stwierdziłam, powoli zsuwając słuchawki na szyję; wzruszyła jedynie ramionami, uciekając gdzieś wzrokiem.- Nie powinnaś się tak chować i wycofywać, tylko iść, wpakować się w największą awanturę i wyjaśnić w końcu wszystkie nieścisłości.
     Czyli się rozmówić z nimi obydwoma i do czegoś dojść, ale już to widzę, jak z nimi normalnie rozmawia. Nie ona.
     Nie zareagowała. Przygryzła jedynie wargę, patrząc w jakiś nieokreślony punkt. Tak dziwnie zamyślona i jakby nieobecna. I zapewne nie zdawała sobie też sprawy, jak ładnie w takich momentach wyglądała. Nawet mimo tego rozgardiaszu na głowie, który, tak naprawdę, był po prostu uroczy.
     Czyli miałam rację. Woli uciekać. Ależ proszę, róbta co chceta.


     Wiedziała, że tak będzie. Oczywiście, jej przyjaciółka, zamiast siedzieć z nią teraz na hali, wolała kwitnąć w domu wśród stert brudnych pieluch, zabawek i dzieciaków. Agata wyciągnęła z torby swój wielki szkicownik z wiewiórami na okładce, który otrzymała od przyjaciółki na Mikołajki.
     - Ta moja siostra to jest jednak głupia – mruknął Tomasz, a Borkowska przeniosła na niego wzrok. – Żeby oddać bilety na Ligę Światową trzeba być chorym psychiczne.
      Kiwnęła jedynie głową, bo w pełni podzielała zdanie nastolatka. Lepiej siedzieć w domu ze słuchawkami w uszach, będąc obrażoną na cały świat, niż obserwować tak ważne widowisko sportowe. Jedynie Aleksandra Bielecka jest do tego zdolna. Biedna, wszyscy mieli ją za wariatkę. A gdyby tak zechciała zabrać któreś z nich na wykłady z informatyki i programowania, twierdząc, że to takie ważne, to też nie chcieliby pójść. Cóż, każdy ma swoje priorytety.
      Borkowska chwyciła do ręki ołówek i zaczęła szkicować. Miała talent, to trzeba przyznać. Od tego roku miała rozpocząć studia na katowickiej Akademii Sztuk Pięknych, taki był właściwie wstępny plan, bo to nigdy nic nie wiadomo, cały czas się nad sobą i swoim życiem zastanawiała. A już zwłaszcza teraz, bo odkąd poznała Bartmana, plany uległy trochę zmianie. Nawet nie trochę, bo gotowa była pojechać za nim do Rzeszowa. Jeszcze nie wiedziała, co na to rodzice, ale jakoś zbytnio się tym nie przejmowała. Pomarudzą, a potem przestaną. Jak zawsze.
     Z każdą sekundą na białej kartce papieru pojawiało się coraz więcej linii powoli tworzących obraz przyjaciółki, którą zastała, wchodząc do jej maleńkiego mieszkania. Zamyślona, wpatrzona w bliżej nieokreślony punkt, tak nieobecna. Jeszcze tylko kilka cieni i będzie idealnie.
     Siatkarze opuścili już szatnię, kierując się w stronę hali. Michał od tej całej akcji z Moniką miał dość nietęgą minę; nawet żarty Winiara nie były w stanie go rozśmieszyć. Bo to wszystko w ogóle nie miało być tak! Schmitta miało nie być, Moniki miało nie być, tych wszystkich kłótni miało nie być! Dlaczego między nimi nie mogło być tak jak między Agatą a Zbyszkiem? Z czasem i Michał polubił dziewczynę, już nie wydawała mu się aż tak wredna.
      Podniósł wzrok i przeczesał dokładnie trybuny. Nie, wcale nie szukał Bieleckiej. Ależ skąd! Po prostu chciał zobaczyć, czy jest ktoś znajomy. I przeczesując ową publiczność, rzuciła mu się w oczy ognista czupryna, kreśląca coś zawzięcie w jakimś dużym zeszycie, bo skąd taki laik jak Kubiak miał wiedzieć, że to nazywa się szkicownik? Niemiej jednak, szturchnął ramieniem rozciągającego się obok przyjaciela.
     - Patrz, twoja luba tam siedzi i rysuje laurkę dla ciebie – kiwnął głową w kierunku dziewczyny, a Bartman momentalnie odszukał ją wzrokiem.
      Podniósł się z miejsca i ruszył w stronę rudowłosej. Z tym skupieniem na twarzy wyglądała przepięknie. Zresztą, dla niego zawsze wyglądała pięknie. Szczególnie dzisiejszego poranka, ubrana w piżamę z wiewiórkami i rozczochranymi włosami. W końcu mógł się nią nacieszyć, bez kwękolenia tej jej przyjaciółki, która coraz bardziej działała mu na nerwy, bo przez nią dodatkowo musiał martwić się o Miśka.
      Mrugnął porozumiewawczo do Tomka, który od razu załapał, o co chodzi siatkarzowi i nie poinformował Borkowskiej o tym, że atakujący zbliża się w ich kierunku. Pochylił się nad Agatą i przyjrzał się obrazowi, który powstawał rysowany ręką dziewczyny. Jak to się mówi: nie chwal dnia… Już miał nadzieję, że pozbyli się ogona, ale to było tylko złudne wrażenie.
     - No nie – wyrwało mu się, jeszcze spokojnie.
     Aga od razu podniosła głowę, patrząc na niego chwilę niewidzącym wzrokiem. Zwyczajnie skupiała się na rysunku.
     - Co? – spytała bezwiednie.
     - To – wskazał palcem na rysunek.- O nią mi chodzi.
     - Nie rozumiem – mruknęła, tak naprawdę całkowicie go ignorując, bo najważniejsze w tym momencie było dokończenie tego portretu.
     I chyba to tak naprawdę go rozjuszyło. Bo ten mały rudzielec znów był ważniejszy od niego. 
     - Czy ty zawsze musisz o niej myśleć?! – już wrzasnął, wściekły. – Dlaczego ona musi być cały czas obecna w twoim życiu?
      Kolejny raz nieprzytomnie podniosła wzrok i spojrzała na rozzłoszczonego siatkarza. Jeszcze nigdy nie widziała go aż tak wściekłego. Co tym razem? Robił z igły widły, zdecydowanie.
     - Co ty powiedziałeś?! – oderwała rękę od kartki i wymierzyła w niego ołówkiem.
     - Czasem mam wrażenie, że żyjemy w trójkącie. Ty, ja i oczywiście ona! – wskazał ręką na szkicownik. – Zastanów się, co jest dla ciebie ważne, bo z tego co widzę, to właśnie ona! – to, że oczy całego Spodka były skierowane właśnie na niego, w ogóle go nie obchodziło.
     - Ty chyba nienormalny jesteś! – wstała z miejsca, przeszywając go nienawistnym spojrzeniem.- Ją znam praktycznie od zawsze, a ciebie zaledwie dwa tygodnie i ty każesz mi wybierać?! Masz coś z głową?
     - W takim razie może jeszcze się z nią ożenisz?
     - A żebyś wiedział! – krzyknęła, na co Bartman prychnął.- Lecimy na Islandię i bierzemy ślub, a ty możesz się cmoknąć w tą swoją zgrabną dupę! Leć do fanek, będą zachwycone! – trzasnęła szkicownikiem i wybiegła z sektora.
     Nie poszedł, trener wołał. Jak w ogóle mogła… Pierwszy raz zaczął się poważnie zastanawiać, czy cała ta sytuacja, doprowadzenie do niej nie była takim naprawdę głupim posunięciem. Chciał jedną, miał drugą gratis. No i przecież w przyszłym tygodniu lecą do Brazylii, a tam one już nie będą im towarzyszyć. Może to dobrze?
     Zwariowałeś, idioto?!
     Fuknął na Kurka, który o coś go pytał i poczłapał w najdalszy kąt boiska.
     Kosok przyglądał się całej tej sytuacji. Minę miał raczej obojętną, w sumie niespecjalnie go obchodziły przedmałżeńskie sprzeczki, wtrącać się nie miał zamiaru. O wiele bardziej interesowało go co innego, a mianowicie szkicownik, który Borkowska zostawiła na krzesełku.
     - Piter, pst – zawołał kolegę, udając wielką konspirację.
     Nowakowski natychmiast do niego podszedł z pytaniem wręcz wypisanym na twarzy. Grzegorz nic nie tłumaczył, po prostu sięgnął po zeszyt i od razu go otworzył. Obaj zapatrzyli się w jedyną zapełnioną w nim kartkę.
     - O cholerka… - wyrwało się Grzesiowi.
     - Masz rację, to jest niezłe – przytaknął Piotr.
     - Niezłe? Niezłe!? Zwariowałeś!? To jest zajebiste!
     - Co jest zajebiste? – spytał zaciekawiony Dzik, podchodząc do nich. Cóż, przyciągnęły go ich bynajmniej ciekawe miny, kiedy tak wpatrywali się w jakiś zeszycik, bo wyglądali jak idioci, szczerze mówiąc. Ale zdążył się do tego przyzwyczaić; przecież nie znał ich od dziś. - Co tam macie?
    Żaden nie raczył mu odpowiedzieć, więc zmuszony był po prostu odchylić zeszyt w dłoni Kosoka w swoją stronę, aby móc spojrzeć w jego zawartość. I w tym momencie dosłownie zamarł. Przecież to było istne cudo sztuki. Bielecka wydawała się być tam tak piękna, tak cudowna, że Michałowi aż zaparło dech w piersiach. Ale co jej portret robi w rękach środkowych? Jakim prawem wpatrują się w jej obraz?!
    - Skąd to macie? – spytał ostro, choć wcale nie miał takiego zamiaru; nie ich wina przecież, że to trafiło w ich ręce. Ale mimo wszystko Michała to zezłościło. Dlaczego? Sam nie wiedział…
    I że było… No, że było tym, czym było. Czyli Bielecką. Tak cudowną na tym portrecie… I nie wydzierała się na niego, mógł na nią bezkarnie patrzeć bez ograniczeń, bez obawy o swoje kostki.
    Żaden nie raczył odpowiedzieć, więc w końcu wyrwał szkicownik z dłoni Grześka, a sekundę później, kompletnie się nad tym nie zastanawiając, wyrwał również z niego tę jedną kartkę, po czym z powrotem wetknął zeszyt, tym razem w ręce Pitera.
    No pięknie… Chyba ma już coś nie tak z głową.
   

     - Agata, do cholery jasnej!
     Aż podskoczyłam, słysząc ten głos, a rozniósł się po hali całkiem donośnie. Akustyka była tutaj przecież dobra, a przy tym ani żywej duszy. Tomek też poleciał do domu, wcześniej zbierając autografy wszystkich naszych siatkarzy ucieszonych udanym rewanżem z Finlandią zresztą. Obiecałam mu wczoraj, to trzeba było się wywiązać. Tylko ja się plątałam po hali całkowicie sama, chyba z głupią nadzieją, że taki tam jeden facet wyjdzie w końcu z szatni ze skruszoną miną i przeprosi za tę awanturę sprzed meczu, mówiąc, że nie miał racji i obecność Alex naprawdę mu nie przeszkadza. Gdyby nie ta nadzieja, już dawno by mnie tu nie było, bo wracałabym z Tomaszem do domu. Jak w ogóle mógł się o to przyczepić, no jak? Nie zdaje sobie sprawy, że przyjaciół się nie rozdziela? Że są nieodłączną częścią życia? Może sam czegoś takiego nie przeżył, ale ja nie miałam zamiaru rezygnować z przyjaźni dla niego. Jeśli tego nie zrozumie, to będzie miał problem.
     Ale ten głos nie należał do niego. Należał do Oskara Kaczmarczyka idącego teraz w moim kierunku z niezbyt przyjazną , a wręcz groźną miną.
     - Gdzie jest ta mała ruda wiedźma!? Czy ja się wczoraj niezbyt jasno wyraziłem!?
     Rozłożyłam bezradnie ręce. Jego podniesiony głos zupełnie na mnie nie działał.
     - Masz ją tutaj jutro przywlec za włosy, jasne?!
     - Jeśli ona nie chce czegoś zrobić, to tego nie zrobi - poinformowałam go spokojnie.
     Zaklął sobie. Tak naprawdę ładnie. Raz… I drugi. A w drzwiach prowadzących na korytarz pojawił się pan Bielecki we własnej osobie.
     - Ty powariowałeś? Co tak mordę wydzierasz?
     - Olek! Wołaj Andreę! Natychmiast!
     Łysy tylko prychnął. Cóż, widać to po nim córka odziedziczyła niechęć do wykonywania poleceń. A potem się wścieka na nią. Choć taki sam jest. Po chwili jednak zdecydował się zawołać trenera i dwie minuty później obaj stali już obok statystyka ze zdezorientowanymi minami.
     Nie dziwię się, bo ja też nie miałam pojęcia, o co mu chodziło.
     Otworzył usta raz. Zamknął je. Ponownie otworzył. I znów zamknął. No zaraz go strzelę w czapę, jak nic. Anastasi chyba też miał na to chrapkę, bo pogonił go kilkoma słowami po włosku, których Jarząbek pewnie i tak nie zrozumiał, tak jak ja zresztą, no ale groźna mina trenera mówiła wszystko.
     - No mówże w końcu! – pogonił go wielki pan Łysy.
     - Bo ja tutaj właśnie – zaczął niemrawo i spojrzał na zegarek.- No, o to chodzi. Zakopany jestem w tych statystykach po uszy, nie wiem, w co mam ręce wsadzić i się nie wyrabiam. A jakby twoja córka tutaj była – zwrócił się tutaj do Bieleckiego.- Już dawno miałbym wszystko podliczone, wnioski wyciągnięte i mógłbym się wylegiwać.
     Andrea sapnął.
     - Tutaj każdy normalnie myśli o tym, jak tu się najszybciej zwinąć i jak najmniej narobić – stwierdził, w czym nie było, moim zdaniem, nic odkrywczego. Witamy w Polsce.
     - Nie to miałem na myśli – speszył się Oskar.- Chciałem raczej pokazać coś w stylu, że ona jest mi tutaj bardzo przydatna. Właściwie to niezbędna.
    Teraz chrząknął pan Aleksander, tak jakby w zamyśleniu. A ja zachodziłam w głowę, do czego on zmierza. Że niby potrzebna? Najwięcej zamieszania robiła, wszystkich rozpraszała, a ten tutaj mówi, że potrzebna jest. Chyba, że ja o czymś nie wiem i Jarząbek wszedł w konszachty z rudym szatanem, a owy szatan mi nic o nich nie wspomniał. Zapewnie nie wyglądałam zbyt mądrze z głupią miną wyrażająca intensywne myślenie i zmarszczonymi brwiami.
     - Do czego zmierzasz? – zapytał racjonalnie trener.
     - Że fajnie by było, jakby przyszła na jutrzejszy mecz.
     - Nie da się namówić – wtrąciłam i naprawdę byłam tego pewna.
     - To na początek. A potem… O ile mi wiadomo, dalej z nami nie jedziecie, więc… Ona by mi się naprawdę przydała w Brazylii – spojrzał błagalnie na trenera.- I w Finlandii też.
     Poczułam się, jakby mi ktoś młotkiem w głowę przyłożył. Też wpadł na pomysł! Nie powiem, mi by się podobał, bo nie musiałabym się rozstawać ze Zbyszkiem (no, teraz wyszło szydło z worka, przecież się do niego nie odzywam!), tylko miałabym go pod ręką, a to się równia pełni szczęścia, przynajmniej na razie, no ale to było nierealne. Zaczynałam się przyzwyczajać do myśli, że w środę sobie polecą do tej Ameryki Południowej, a my zostaniemy tutaj, w Katowicach, a Alex będzie mnie tydzień pocieszała, podtykając lody i truskawki, aż spęcznieję, będę dwa razy taka, jak jestem teraz, a gdy Zibi wróci, nie będzie już mnie chciał takiej brzydkiej. Źle mi było z tą myślą, no ale wszystko idzie przeżyć. A możliwości, aby Bielecka zgodziła się jechać po prostu NIE BYŁO. Kaczmarczyk słabo ją znał.
     Gdyby Anastasi nosił okulary, najprawdopodobniej by je teraz zdjął, przetarł i założył z powrotem, żeby lepiej widzieć Oskara, na którego teraz patrzył z niedowierzaniem. Zaraz jednak mina mu się zmieniła na… Bardziej aprobującą? No nie, powariowali!
     - Skoro tak twierdzisz…
     - Ty nawet nie wiesz, jakie ona rzeczy zauważa, oglądając przeciwne drużyny!
     - Ty na pewno mówisz o Oli? – spytał Łysy.
     - O Alex – poprawiłam go.
     - Uch, o Alex. Przecież ona nie ma pojęcia o siatkówce.
     - Zdziwiłbyś się. Zdążyła się nauczyć.
     - Okej, ale to i tak nie zależy od nas. Wypadałoby spytać prezesa – Anastasi sprowadził ich na ziemię.
     - O ile mi wiadomo, był na meczu. Powinien się gdzieś jeszcze kręcić – poinformował nas fizjoterapeuta.
     A ja wytrzeszczyłam oczy. Że niby on nie ma z tym problemu i jeszcze jest za tym pomysłem? Pewnie za, a nawet przeciw. Teraz mu niby gra, w potem będzie się pluł, że mu przeszkadza albo coś jeszcze.
     - Hm… - wymruczał Włoch.- W takim razie zaraz z nim porozmawiam. Oskar, pójdziesz ze mną i mu pokażesz ten swój wielkie entuzjazm, że niby to odkryłeś wielki talent.
     - No bez przesady – prychnął terrorysta.
     Przenosiłam przez chwilę wzrok z jednego na drugiego, potem na trzeciego i z powrotem. Co oni sobie umyślili znowu? Wysłać ją do Brazylii z reprezentacją Polski w piłce siatkowej? Chyba nie przewidzieli, że najmniej z tego zadowoloną osobą będzie ona sama.
     - Nie pojedzie beze mnie – odezwałam się nagle, nadzwyczaj pewna swego.
     Ale taka prawda. Nie chodziło o to, że byłam zła, bo o niej pomyśleli, a o mnie zapomnieli i w domyśle mam zostać w Polsce. Jeśli Aleksandra by się zgodziła jechać beze mnie, to proszę bardzo, nie miałabym nic przeciwko. Kwestia w tym, że nie zgodziłaby się. To była jej lojalność właśnie. Nigdzie nie chciałyśmy wyjeżdżać osobno, chyba że byłyśmy do tego zmuszone.
     Trzy spojrzenia skierowały się na mnie.
     - To fakt – potwierdził Bielecki. O ja, zgodził się ze mną! Święto lasu! Ale widać myślał racjonalnie i zdążył zaobserwować, jak się zachowujemy.
     - Hm… - wymruczał w odpowiedzi na to Anastasi.
     Już, już myślałam, że to przesądzi sprawę i dadzą spokój biednej Aleksandrze, że jednak zostaniemy w domu, a ten jednak mnie dosłownie zastrzelił.
      - Ja się zajmę prezesem. Pogadam z nim i na pewno się zgodzi. A wy mi za ten czas wymyślcie jakiś pretekst, dla którego Agata również powinna jechać.
     Byłam zbyt zajęta opuszczaniem kopary w dół, by uśmiechnąć się z powodu tego, jak wypowiedział moje imię.
     - Co ty ciekawego umiesz? – spytał mnie Kaczmarczyk, ale w pierwszym momencie byłam zbyt oszołomiona, aby w ogóle usłyszeć jego pytanie; dopiero po chwili potrząsnęłam głową, odwracając ją w jego stronę.
     - Rysować umie – odpowiedział za mnie Bielecki, zanim w ogóle zdążyłam otworzyć usta.
     Zaraz, zaraz… Skąd on to wie!? Ale znów nie zdążyłam zareagować, bo do głosu doszedł już trener.
     - O, to niegłupie. Coś z tym wymyślę, trzymajcie kciuki – nie czekał na jakąkolwiek reakcję, po prostu się odwrócił i odszedł w kierunku wyjścia, najprawdopodobniej w poszukiwaniu prezesa.
     - Ale Alex… - jęknęłam w końcu, bo tylko na tyle było mnie stać.
     - Zajmę się nią – zadeklarował się od razu Łysy.- Spokojna głowa, zgodzi się – że co? A od kiedy on taki chętny? – Oskar, chodź – sekundę później pociągnął statystyka za łokieć i odeszli, zostawiając mnie samą.
     Cyrk na kółkach. A Zbyszek się nie pojawił. Dupek jeden.

17 komentarzy:

  1. Dupek, dupek, dupek z tego Zbyszka. No jak można? To jakby Agata wymagała od niego, żeby nie było Miśka!
    Chciałabym, żeby Alex w końcu dogadała się z Miśkiem. Bo ile można? A ciągnie ich do siebie strasznie. Mam nadzieję, że jak pojadą z nimi, to w końcu wszyscy się dogadają. Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam serdecznie :)
    VE.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteście, na reszcie! :D Muszę przyznać, że troszkę, ale tylko troszkę! nie dziwię się Zbyszkowi, bo faktycznie obie nie potrafią się rozstać, ale skoro ją kocha, to powinien to zaakceptować. W końcu są dorosłymi ludźmi , i takie krzyczenie przy całej hali w niczym nie pomaga.. Myślę, że Pan Bielecki nie będzie miał lekko, by ją przekonać , jednak wszystko jest możliwe :) Och, ten Kubiak...
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie dziwię się , że Zbyszkowi to przeszkadza, no bo one są nie rozłączne. Ale powinien porozmawiać z Agatą, POROZMAWIAĆ a nie wrzeszczeć i się obrażać na Agatę.
    Biedny Kubiak ;( Nie wie co ma robić .. :D Najlepiej zadziałać. 'Kto się czubi ten się lubi' :P Wszystko możliwe.
    Tymczasem czekam na kolejny, w którym to rzekomo Bielecki namówi Alex na wyjazd :D
    Niech się zgodzi ! Może coś się stanie pomiędzy Bielecką a Dzikiem ? Przynajmniej nachodzą mnie taki myśli. Zbysiu zapewne pogodzi się z Agatą, bo nie wyobrażam ich sobie nie parą :P
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ok, rozumiem, że Zbyszkowi zaczyna przeszkadzać taka sytuacja, no ale bez przesady. Zareagował strasznie dziwnie. Powinni porozmawiać, a nie on robi wielkie halo.
    A Michał, sam już nie wie co ma robić.
    Czekam na kolejny. Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie podoba mi się postać Zbyszka. Ogólnie jak już wspominałam wcześniej bohaterowie zachowują się bardzo dziecinnie, cała fabuła polega tylko na kłótniach praktycznie 'o nic'. Po 13 rozdziałach to trochę męczy, dlatego mam nadzieję, że coś fajnego się niedługo wydarzy, a postacie wydorośleją.
    Bo bardzo fajnie piszecie, tylko mam wrażenie jakbyście nie miały konkretnego pomysłu i pisały 'cokolwiek'... Szkoda to zmarnować, no cóż póki co zamierzam nadal śledzić :)

    OdpowiedzUsuń
  6. a mi tutaj Zibi bardzo leży. ma charakter, chłopina. przynajmniej nie jest nudno, bo cały czas się coś dzieje. postacie są takie jakie są, całe opowiadanie jest komedią, więc nie wymagajcie, żeby stały się dorosłe, bo ,,Was to męczy". wolę już na pewno czytać kłótnie, niż jakąś nieudolną grafomanię, polecaną na jakiś fajpejdżach. ale spokojnie, bo będzie, że się czepiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie chcę się tłumaczyć, chciałam tylko potwierdzić: to jest komedia. nawet nie jakoś wybitnie realistyczna, tylko mocno przerysowana. mamy się chichrać przy czytaniu i pisaniu. jak będziemy chciały stworzyć realistyczne postaci, to napiszemy coś poważniejszego.

      Usuń
    2. Ahhh, no to w takim razie chyba rzeczywiście pomyliłam blogi, nie wiedziałam, że to dla 12-latków :)
      Myślałam, że komedia może bawić nie tylko poprzez dziecinne zachowanie bohaterów, ale przecież co ja tam wiem....

      Usuń
  7. ciekawe czy przekonają Aleks ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zbyszek to jak małe dziecko niechcące się z nikim dzielić swoją zabawką. Ciekawe co by zrobił, jak by mu zabrali, np. Kubiaka. Trzymam kciuki za Alex, niech się dziewczyna zgodzi, a reszta przekonała prezesa :D Michaś będzie zadowolony ;p Może topór wojenny zakopią ? xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam nadzieję, że Alex się zgodzi :D Kubiak wyraźnie zauroczony Bielecką :D Może jeszcze coś z tego wyjdzie ;p Bartman, pacanie!! Rozdzielić Agatę i Alex, to jak rozdzielić Chip'a i Dale'a, Żwirka i Muchomorka... To jest niewykonalne!! I lepiej to sobie zapamiętaj, bo skończysz marnie ;p
    Pozdrawiam i czekam na kolejny, nulka :*
    P.S. Uwielbiam to opowiadanie, jest genialne :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak Zbigniewa lubię w Waszym wydaniu, tak teraz doprowadził mnie do szału. Nie ma nic gorszego, niż facet zazdrosny o przyjaciółkę swojej dziewczyny. Rozumiem, że jego męskie ego zaczyna huczeć, ale niech pałki nie przegina, w końcu siostrzana dusza to nie byle papierek, na który wpadniesz na ulicy. :)
    Ho,ho, widzę, że Kubiak pomału zaczyna wykazywać optymistyczne czynniki względem Bieleckiej. Kto by pomyślał, że szkic tak na niego zadziała? :D
    Coś mi się wydaje, że te plany za plecami nie spodobają się Alex. Dziewczyna już wystarczająco jest zdołowana, a jeszcze Łysy chce ją zaciągnąć do statystyk, hm, niewykonalne. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. mam wrażenie, że Zibi w rzeczywistości jest dokładnie taki, jak go opisujecie :) niby dorosły facet, ale jednak zachowuje się jak dziecko:) świetny odcinek, dziewczyny! Chociaż mam wrażenie, że jakiś krótszy od poprzednich?:)
    Weny życzę i nie karzcie nam czekać tak długo na następny part :)

    OdpowiedzUsuń
  12. A mi się podoba Wasz styl pisania i zdania nie zmienię:)
    Dziewczyny lecą do Brazylii? Na pewno będzie ciekawie.

    Zapraszam na mój nowy blog, z którym startuję - http://you-provide-me-with-joy-and-love.blogspot.com/.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na nowe opowiadanie na http://greens-art-handmade.blogspot.com/ oraz na pierwszy rozdział na http://when-the-sun-goes-downstairs.blogspot.com/.

      Pozdrawiam i czekam na nexta.

      Usuń
  13. Zapomniałyście o nas :(
    G

    OdpowiedzUsuń
  14. czekam na następny rozdział . ;D;D

    zapraszam do mnie http://siatkowka-pasja-milka.blog.pl/

    dopiero zaczynam ;)

    OdpowiedzUsuń