28 października 2012

14. Całkiem ładny mają ten parking.

     Miałam prawo być totalnie, ale to totalnie zaskoczona tym, kto stał za drzwiami, które otworzył nie kto inny jak Tomasz. Nie tak bardzo jednak, jak moja własna matka, która standardowo z kuchni, co to niby miała być jej „pracownią”, wychylała samą głowę.
     - Olek? – ledwo to z siebie wykrztusiła.
     - Amelio – ojciec dla odmiany się wyszczerzył.- Przyszedłem do Aleksandry. Mógłbym wejść?
     Niemrawo pokiwała głowa, a Tomek odsunął się odrobinę w bok, by go przepuścić.
     Do mnie? W sumie nie dziwota, że od mnie, nie miał czego tutaj szukać oprócz mnie. Ale nigdy w życiu (ani moim, ani swoim) tutaj nie był, więc jaka to sprawa go tutaj ściągnęła?
     Kiwnęłam lekko głos, sygnalizując w ten sposób, że zrozumiałam. I że powinien iść za mną, bo ułamek sekundy później zniknęłam już w pokoju. Nie powiem, czyim, bo nie mieliśmy w domu takich podziałów. Fakt jednak był faktem, że na moim łóżku leżała sterta klocków i samochodzików, które zgarnęłam na podłogę jednym ruchem ręki, aby facet, którego nazwisko noszę, w ogóle mógł sobie usiąść. Zamknął za sobą dokładnie drzwi (i tak byłam pewna, że ktoś za nimi będzie stał z przyklejonym uchem) i spoczął na miejscu, które wskazałam. Ja natomiast usiadłam na obrotowym krześle od biurka, uprzednio zdejmując z niego jakaś koszulkę z Bobem Budowniczym i bokserki chłopięce, raczej niewielkich rozmiarów.
     - Oskar bardzo narzekał, że cię nie ma – zaczął takim dziwnie oficjalnym tonem.
     Zmarszczyłam lekko brwi. Oskar, Oskar… Jaki Oskar? A, ten Oskar!
     - Kaczmarczyk? – upewniłam się i tylko kiwnął głową dla potwierdzenia.- Ale po co ja mu tam? – spytałam zaraz, bo nie uwierzę, żeby się stęsknił.
     Nie wierzę, aby ktokolwiek tam się za mną stęsknił. Raczej wręcz przeciwnie. Świętowali, że mnie nie ma.
     - Mówił, że bardzo mu pomagasz.
     - Akurat – wyrwało mi się.
     - Aleksandro Bielecka, zastanów się odrobinę nad tą sytuacją. Ja ci właśnie pokrętnie próbuję zaproponować dalsze wyjazdy z reprezentacją w roli drugiego statystyka i analizatora, jak to powiedział prezes, a ty na mnie prychasz.
     Zatkało mnie. Nie ukrywajmy, zatkało mnie na całej linii i kilka dobrych minut nie mogłam wykrztusić z siebie choćby jednego słowa. Ale… Ale jak to? No dobra, może mu tam coś podliczałam, szybko mi szło, ale to tylko dlatego, że po prostu lubię cyferki. Może też robiłam jakieś uwagi odnośnie taktyki, skoro już zdążyłam się wdrożyć w zasady gry, ale to też tylko i wyłącznie dlatego, że lubiłam obserwować ludzi (a zwłaszcza Agatę, ją było łatwo rozpracować) i na tej podstawie wyciągać wniosku. Bo na przykład pan Rezende, jak zdążyłam się już dowiedzieć odnośnie nazwiska, ten taki wrzeszczący, to bardzo łatwy człowiek do rozczytania jest. No ale żeby od razu mnie pakować w jakieś wyjazdy?
     - A Agata? – spytałam w końcu.
     - Agata też.
     - Też? – zdziwiłam się kolejny raz tego dnia.
     Kiwnął głową znów, a ja skupiłam się już na szmerach dochodzących zza drzwi. Podniosłam się z miejsca, szybko do nich podeszłam i zamaszyście je otworzyłam. Nie można się było chyba spodziewać niczego innego jak tego, że z powodu zaskoczenia podsłuchujący z hukiem wpadną do pokoju. Tak więc oto u moich stóp leżała panienka Borkowska (a kiedy ona przyszła?), na niej natomiast najstarszy pan Zajączkowski. Przewróciłam oczami, ignorując ich wspólny, chóralny jęk, a moją uwagę zwrócił biegnący przez przedpokój z piskiem najmłodszy pan Zajączkowski. Bez zastanowienia rzucił się na leżącą dwójkę z nadzwyczajną radością. Dwuletnie dzieci to jednak w czubie mają czasem chyba. Entuzjazm tego posunięcia był nikły, dosłyszałam jedynie kilka przekleństw Agi.
     - Jak mi załatwisz bilety na jutrzejszy mecz dla całej tej rozwydrzonej gromady, to pojadę – zwróciłam się do ojca.
     Uśmiechnął się jedynie. Nie wiem, czy z zadowolenia moja decyzją, czy z rozbawienia zaistniałą sytuacją. No nie, co za rodzina. Dom wariatów. Wspaniałomyślnie podniosłam Jasia, uwalniając od niego Agatę i Tomka, którzy sekundę później już się podnieśli.
    A kolejną sekundę potem nastąpiło zbiorowe tulanie i ściskanie mnie. Choć pewnie każde z innego powodu to robiło. Biedna ja. I biedny Jasiek na moich rękach.


     Wparował do hotelowego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi i mrucząc pod nosem wiązankę niewybrednych przekleństw. Był zły. Zły na siebie. Niepotrzebnie wybuchnął przy całej hali. Powinni porozmawiać na osobności, wyjaśnić sobie wszystko na spokojnie. Ale z drugiej strony, miał już dość bycia ,,tym drugim” i ciągłej rywalizacji o Borkowską, będąc i tak na spalonej pozycji.
     Michał spojrzał jedynie, czy znowu nikogo za sobą nie przyciągnął, jak poprzedniej nocy i wrócił do gapienia się na portret Bieleckiej. Taka ona piękna, gdy się nie odzywa… Oczy, usta, te kilka piegów zdobiących jej nosek. A gdy się uśmiecha…
     - Co ty tam tak zawzięcie oglądasz? – spytał podejrzliwe Bartman, ściągając z nóg buty i rzucając je w różne części pokoju.
     No tak, cały Zibi. Jak on ma mieć porządek w życiu, skoro w pokoju nie potrafi utrzymać ładu? Ale tego już mu nie powiedział. Przecież gdyby wymknęło mu się coś na temat bałaganiarstwa Zbigniewa, z pewnością skończyłby na OIOMie. Dokładnie widział jego kłótnię z Agatą, więc wolał nie ryzykować.
     - Nic -  mruknął Michał, chowając w popłochu kartkę.
     Nadaremnie. Zibi był szybszy i wyrwał mu ją z dłoni, przyglądając się okiem eksperta.
     - Ty, Bielecka jest… ładna! – zawołał zdziwiony. Ale odkrycie. Przecież Michał wiedział to już od dawna. Wiedział to od tego cholernego lotu do Kanady, podczas którego nazwała go transwestytą. – A tak w ogóle, to skąd to masz? – spojrzał na niego podejrzliwie, widząc rumieniec wpływający na twarz przyjmującego.
     - Agata narysowała – bąknął, siadając na skraju łóżka.
     Aga potrafi rysować? Nigdy przecież o tym nie wspominała. W ogóle mało o niej wiedział. Raz przebąknęła jedynie, że prawdopodobnie zostaje w Katowicach, by móc tu studiować. A on głupi nie zapytał nawet, co. Jakim trzeba być baranem, żeby nie wiedzieć co chce w życiu robić jego (chyba jeszcze?, bo po dzisiejszym wystąpieniu Zbigniewa w Spodku, nic nie wiadomo) dziewczyna?
     - Ty, Misiek! Myślisz, że w Rzeszowie jest ASP? – zapytał, nie oderwawszy wzroku od kartki.
     - A skąd ja mam wiedzieć? Co ja tam byłem? – przewrócił oczami Kubiak, wyrywając mu z dłoni portret Aleksandry, który swoją drogą był niesamowity.
     Tak perfekcyjnie wykończony, te wszystkie cienie… Widział nawet wzorek na bransoletce dziewczyny. Michał obiecał sobie, że po powrocie do domu oprawi go sobie w ramkę i postawi obok łóżka. Albo nie, lepiej powiesi na ścianie. Obok zdjęć z wakacji. Żeby wszyscy go widzieli. Właśnie tak.
     - Nie, wcale! Z Resovią nie grałeś – Zbyszek spojrzał na niego z politowaniem.
     - A co ja tam widziałem? Podpromie i szatnię – wzruszył ramionami Dzik.
     - O parkingu nie zapominaj! – upomniał Zbigniew.
     - No tak, parking! – plasnął dłonią w czoło.- Swoją drogą, całkiem ładny mają ten parking – pokiwali głowami z uznaniem.- Wracając do tego ASP… Igły zapytaj. Ten plociuch wszystko wie. Łącznie z uczelniami wyższymi i wszystkim przychodniami lekarskimi w całym obrębie województwa podkarpackiego – wahał się przez moment i wziął głęboki oddech.- Ty na poważnie o niej myślisz, nie?
     Bartman kiwnął lekko głową. Czy poważnie? Chyba tak. Taka dziewczyna jak Agata nie trafia się przecież dwa razy. Mimo, że czasami cholernie go denerwowała, szczególnie wtedy, gdy musiał ustępować Bieleckiej, i tak czuł, że uzależnia się od niej coraz bardziej. Agata miała w sobie to coś, czego szukał w tak wielu kobietach, które przewinęły się przez jego życie. W końcu była mądra. I ładna. I miała te niemożliwie długie i zgrabne nogi. I kochała siatkówkę, więc czego chcieć więcej?
     - No, myślę… - wydukał w końcu.
     - To co tu jeszcze robisz? Leć do niej, żeby ci żaden Oivanen czy drugi Oivanen nie porwał – bo potem będziesz pluł sobie w brodę tak jak ja, dodał w myślach.
     - Może masz rację – Zbyszek zamyślił się na chwilę i potarł brodę. – Na pewno masz. Pójdę do niej i na spokojnie z nią porozmawiam. Chyba dosyć już dzisiaj narozrabiałem – podniósł się z miejsca i chwycił bluzę.
    Michał uśmiechnął się do siebie. Wreszcie przemówił mu do rozumu. Pomógł ratować coś tak ważnego dla swojego przyjaciela. Kto wie? Może Borkowska to akurat ta jedyna? Chociaż, znając tę dwójkę, prędzej się pozabijają niż spłodzą potomka…
     - Jeszcze jedno, Misiek. Teraz twoja kolej. Ogarnij się w końcu, bo ktoś sprzątnie ci ją sprzed nosa i będzie po jabłkach – rzucił Bartman na odchodne i zostawił przyjaciela z największą życiową rozterką.
    

     Nie jestem zła. Wcale się nie przejmuję tym, że nie raczył do mnie przyjść i przeprosić. Kompletnie to olewam. A to, że rysuję akurat smoka z jego twarzą jest czystym przypadkiem. I to, że ciągle zerkam na leżącą obok komórkę, też nie jest zamierzone. Nie, w ogóle.
     Siedzę sobie w mojej grocie, ze sprzętu lecą kojące, punkowe dźwięki i rysuję sobie po kartce. Stos papierów porozrzucanych po całym pokoju też jest przypadkowy. Jak dobrze, że rodzice wybyli gdzieś tego wieczora. Zaraz pewnie zaczął by się wywiad środowiskowy. A tak siedzę sobie samiuteńka, popijam zimnego Red Bulla i rozkoszuję się ciszą. Do czasu…
     - Ja pierdolę! – i głośne jebut zaburzyły mój błogostan.
     Podniosłam głowę znad sterty rysunków i ujrzałam nikogo innego jak Zbigniewa Bartman, siedzącego na środku mojej podłogi w momencie, gdy masował się po tej swojej zgrabnej dupie. To się chyba nazywa wejście smoka, nie?
     - Jakim prawem wchodzisz do mojego pokoju drogą Alex, się pytam?! – wrzasnęłam, chowając w pośpiechu wszystkie malunki.
     - Pewnie! Wszystko jej! Z tego co wiem, to wolny kraj i mogę sobie wchodzić oknem, jeśli tylko chcę – prychnął jeszcze i usiadł na moim łóżku. Tym samym, z którego spadł dzisiejszego poranka.
     Fuknęłam jedynie na niego i podeszłam do okna, żeby je zamknąć. Strach pomyśleć, kto czaił się jeszcze pod moim oknem. Andrea? Bielecki? A może Kurek z Jaroszem? Odkąd poznałam siatkarzy, nic nie jest w stanie mnie zdziwić.
     - Chciałeś coś? Bo tak jakby czasu nie mam… - tak jak ty nie miałeś dla mnie po meczu, dodałam w myślach, chociaż miałam chęć wykrzyczeć mu to prosto w twarz.
     - W sumie to… - urwał i zaczął wpatrywać się w swoje ręce.
     - To…? - dopytałam niepewnie.
     - Przeprosić chciałem – mruknął w końcu i raczył spojrzeć na mnie.- Ale zrozum mnie, mi też jest ciężko. Chciałbym spędzić z tobą jak najwięcej czasu, tym bardziej teraz, bo w przyszłym tygodniu Brazylia i nie będziemy się widzieć, ale nie mam jak, bo koło nas ciągle kręci się ta mała, rozwrzeszczana wiewióra…
     - Zbysiaczku… - mruknęłam, gramoląc mu się na kolana. Wyglądał tak uroczo z tą zatroskaną miną. – Zrozum, ona jest dla mnie naprawdę ważna. Właściwie jest dla mnie jak siostra.
     - Ja rozumiem, Michał też jest dla mnie kimś ważnym, ale nie ważniejszym od ciebie… - westchnął ciężko.- Chciałem się pogodzić przed tym wyjazdem, bo nie potrafiłbym grać tam ze świadomością, że ty jesteś na mnie zła. Poza tym tęskniłbym okropnie.
     Widząc jego zbolałą minę, roześmiałam się na całe gardło. Spojrzał na mnie jak na idiotkę. Widocznie nie został jeszcze poinformowany, że jedziemy razem z nimi. Ale w tym momencie dotarło do mnie coś innego. Jemu zależy na mnie. Zbigniew Bartman ma ludzkie uczucia i potrafi je okazywać. Oczywiście na swój sposób, ale zawsze.
     - Czyli ty jeszcze nie wiesz? – zapytałam, dławiąc się łzami. Wciąż wpatrywał się we mnie z tą samą miną. Chociaż nie. Na jego twarzy malowało się coraz większe „wtf?”.
     - Niby o czym?
     - Jedziemy z wami – powiedziałam, rzucając mu się na szyję.
     A reszta? Reszta niech będzie tajemnicą. Dobrze tylko, że rodziców nie było w domu.


     Jedno oko, drugie oko. Ale sufit był jakby trochę inny niż powinien. Inny niż hotelowy. Automatycznie więc Zbyszek przypomniał sobie, gdzie tak właściwie jest i co robił przez pół nocy. Uśmiechnął się do własnych myśli i przeciągnął, tym samym uświadamiając sobie, że leży w łóżku sam. A pod kołdrą jest kompletnie nagi. To już było najmniej ważne w sumie, bo sekundę później wciągnął na tyłek bokserki. Ważniejsze było, gdzie Agata. Zaraz jednak się uspokoił, słysząc w łazience szum wody. Podrapał się po głowie jakoś tak odruchowo, nie wiedząc nawet po co. Coś tam wieczorem wspominała, że rodziców nie ma, więc… Więc nie myślał zbyt długo, po prostu się podniósł i wyszedł z pokoju. Do łazienki jej przecież właził nie będzie, poszuka drugiej. Zszedł więc po schodach i niemal od razu trafił tam, gdzie powinien. Załatwił potrzebę, potem otworzył szafkę nad umywalką, bezczelnie szukając jakiejś czystej szczoteczki. Była. Nawet jeszcze w opakowaniu. Wyjął ją i długo mył zęby, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze i rozpamiętując minioną noc. Robił to w dalszym ciągu, wracając po schodach na górę. I uśmiechał się jakoś tak samoistnie… A uśmiech się poszerzył, gdy wszedł do pokoju Agaty a zza drzwi łazienki usłyszał jej podśpiewujący coś głos. Widać była w dobrym humorze. Bo jak ktoś jest zły, to raczej nie śpiewa tak radośnie, prawda?
    Na chwile przytknął ucho do drzwi, chcąc dosłyszeć jakiekolwiek słowa i ze zdumieniem stwierdził, że woda już nie leci. A słowa za to odróżniał wręcz perfekcyjnie. Zmarszczył brwi. Że co?
     - To jakaś sugestia jest? – palnął, zamaszyście otwierając drzwi.
     Borowska aż podskoczyła z zaskoczenia. Chwilę wcześniej wyszła spod prysznica i nawet jeśli zdążyła owinąć się ręcznikiem, leżał teraz u jej stóp, bo zwyczajnie wypuściła go z dłoni.
     - Ale co? – spytała tylko, rzucając Zbyszkowi spojrzenie pełne dezaprobaty.
     Mógł chociaż uprzedzić, że wparuje jej do łazienki tak nagle! Przygotowałaby się psychicznie. Nie, żeby się w jakikolwiek sposób wstydziła, chociaż fakt faktem, od razu schyliła się, by ręcznik podnieść i jakoś się zasłonić. Ale Bartman jej na to nie pozwolił. Doskoczył do dziewczyny w ułamku sekundy i niemalże wyrwał jej z rąk ten kawałek materiału.
     - Jeśli chcesz być ze mną, musisz dogadać się z moimi przyjaciółkami* – zacytował, wpatrując się uważnie w jej twarz.
     Zrobiła obojętną minę, krzyżując ręce na piersiach. Chciała sprawiać wrażenie swobodnej, jakby wcale nie czuła się skrępowana tym, że stoi przed nim naga. I rozmawiają sobie jak gdyby nigdy nic.
     - Alex lubi tę piosenkę po prostu – poinformowała, wzruszając lekko ramionami.- A ja sobie śpiewam. Tylko ona ma lepszy głos, lepiej jej wychodzi.
     Poczuł się, jakby mu ktoś przyłożył patelnią w tył głowy a potem poprawił od przodu. Znowu o niej mówiła. Znowu ta przeklęta Bielecka! Czy ona nawet na sekundę nie może przestać o niej myśleć? Czy pląta się po myślach Borkowskiej nawet podczas seksu!? Nie, chyba nie… A skoro to był jedyny sposób, żeby wypchnąć ją z głowy Agaty i zająć ją tylko sobą, to…
     - Cholera jasna – wymruczał tylko, od razu przyciągając ją do siebie.
     Położył dłoń na karku dziewczyny i pocałował ją. Mocno. Napierając na jej wargi, aż nie pozostało jej nic innego, jak rozchylić usta, tym samym przyzwalając na to, by wdarł się do środka, musnął językiem podniebienie, tak dla podrażnienia się i splótł go z jej własnym. W głowie jej się zakręciło, trzeba to powiedzieć szczerze. Za każdym razem jej się zresztą kręciło, gdy tylko Zibi całował ją w ten sposób. Podniosła ręce i ułamek sekundy później poczuł je na swojej szyi. Swoje dłonie natomiast zsunął niżej, na te dwie tylne półkule, a kolejny ułamek sekundy później lekko ją podniósł. Skrzyżowała nogi za jego plecami ani na chwilę nie przerywając pocałunku. Czuł jej uda przyciśnięte do boków, to, jak skóra ociera się o skórę i chyba to całkowicie zajmowało jego myśli. Do tego stopnia, że oboje zupełnie nie wiedzieli, jakim cudem nagle znaleźli się na łóżku.
     Zsunął usta na jej szyję, delikatnie skubiąc ją wargami. W międzyczasie zdążyła się nadzwyczaj szybko uporać z jego bokserkami, które wylądowały gdzieś z boku. Ciche westchnienia tylko go motywowały, by wykazać się jeszcze bardziej. Pokusił się o to, by pójść jeszcze dalej, niżej. Pieścił ustami jej piersi w sposób gdzieś na pograniczu delikatności. Zdolność racjonalnego myślenia Agata straciła już w łazience, teraz poddawała się temu, co robił Zbyszek każdym swoim zmysłem, każdym nerwem obecnym w ciele. Próbowała jedynie nie krzyczeć, ale i tego nie potrafiła powstrzymać w momencie, gdy ich ciała się połączyły. Wbiła mu jedynie paznokcie w plecy, nie mogąc już znieść całego tego napięcia, które ogarniało jej ciało. Ten ból należał jednak do tych z gatunku przyjemnych.
     I kolejny raz wlał w nią część siebie. Byli jednością. Chociaż na chwilę.
__
*Spice Girl - Wannabe ;D

nie zapomniałyśmy, G. ;)
musiałyśmy po prostu ustalić sobie kilka rzeczy. za opóźnienie w takim razie przepraszamy.

11 komentarzy:

  1. no ciekawe co się będzie działo dalej ;)
    rozdział interesujący, fajnie się sytuacja rozwija

    OdpowiedzUsuń
  2. No Michał spinamy 4 litery! :d Mam rozumieć, że się zgodziła? :d Yea! Będzie się działo, oj będzie! ;p Już nie mogę się doczekać, co te moje główki mądre wymyśliły ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam wrażenie, że Zbyszek i Agata pasują do siebie idealnie :) Może i faktycznie dużo ich różni,ale w końcowym rozrachunku to ich łączy :)Oby tylko Kubi zdobył się na odwagę, i spróbował ' dotrzeć ' jakoś do Alex, co pewnie nie będzie łatwe,ale warto zaryzykować :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Warto było o ileś tam dni dłużej czekać:)
    Igła zawsze wszystko wie i będzie wiedzieć. Na pewno.

    Oj, Zibiemu strasznie przeszkadza Bielecka, no ale cóż. Alex jest przyjaciółką Agaty i na to nie ma rady. One przyjaźnią się od dzieciństwa, jeśli pamiętam dobrze. Każdemu trudno byłoby się odizolować od swojej przyjacółki, bądź przyjaciela. Jednak mam nadzieję, że przyjaźń Agi z Alex nie będzie przeszkadzała im w tworzeniu związku:)

    Jak już jesteśmy przy ZB9, to na http://when-the-sun-goes-downstairs.blogspot.com już jedynka, wiec zapraszam, bo Zbyś czeka:)
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo się cieszę, że nie zapomniałyście <3 odcinek rewelacyjny, uwielbiam Borowską bez dwóch zdań :) Już nie mogę doczekać się ich kolejnego wyjazdu, i kocham to, że Zbyszek jest takim wielkim (WIEEEEEEEEEEEELKIM!) dzieciakiem :)
    Bardzobardzobardzobadzrobadzo dobrze, że walczycie u siebie ze spamem :)
    Pozdrawiam,
    G.

    OdpowiedzUsuń
  6. Michał zamiast zacząć działać, siedzi na dupie i patrzy na portret jak cielę na malowane wrota. Szanse, że realna Bielecka wyskoczy mu z tego szkicu raczej marne. Niechże raz posłucha Zbyszka i powalczy, warto. Rude może i złośliwe, ale jakie kochane. :)
    Dobra, macie mój mózg na sumieniu. Lubię, lubię, cholernie lubię scenę łóżkową pomiędzy Bartmanem a Borkowską. *-* Czytam ten fragment po raz enty, a serduszka w moich oczach nie tracą na wartości. Byle tylko zielonooki hamował się z tymi wybuchami na temat przyjaciółki Agaty, a może prawdziwa nić miłości między nimi się uplecie. :)
    Tak tu czytam o wspólnych perypetiach Miśka i Zbysia, a na dzisiejszym meczu lodowate spojrzenia i wymuszone uściski dłoni. Ech, panowie, buzi na zgodę!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kubiak spinaj tyłek, bo okaże się że Zbyszek będzie miał rację i ktoś ci sprzątnie Alex sprzed nosa a ja ją tak uwielbiam, że nie zasługuje na byle kogo ;)
    Bartman hamuj piętą, bo jak ci przypierniczę czymś ciężkim w łeb to się opamiętasz! O co ci chodzi?! Aleks dla Agaty, to tak jak dla ciebie Kubiak, więc nie rozumiem w czym masz problem... Niby zrozumiał swój błąd i pogodził się z Agatą a tu znów jakieś głupie myśli o Alex. Ciesz się pacanie, że to nie ciebie zarzuca babskimi problemami, bo byś tego nie wytrzymał, a tak to Alex to cierpliwie znosi :D
    Czekam, co nowego wymyślą, w pozytywnym znaczeniu tego słowa ;), te dwie świruski :D No i oczywiście na Kubiaka ruszającego swoim szanownym tyłkiem do działania :D
    Pozdrawiam, nulka :*:*

    OdpowiedzUsuń
  8. https://www.facebook.com/pages/Stwierdzam-zgon-bo-siatkarze/284722944970521?ref=hl

    jak lubisz siatkówkę i siatkarzy to lajknij ;>

    OdpowiedzUsuń
  9. czekamy, czekamy, czekamy i czekamy!
    p,
    G.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kubiak powinien wziąć sprawy w swoje ręce. Oczywiście, gdy Zbyszek źle robi Misiek jest pierwszy do komentowania i stawiania przyjaciela do pionu. Jednak swojego zachowania już nie widzi. Zamiast siedzieć i wpatrywać się w rysunek z podobizną Alex, powinien biec do niej, wyjaśnić, powalczyć o nią i wpatrywać się w dziewczynę :)
    No, Zbyszek i Agata pogodzeni :) I to jak :) Tylko on powinien zrozumieć, że Alex jest dla Borkowskiej niezwykle ważna. I zawsze tak będzie. Niech spojrzy na siebie i Kubiaka. Przecież to wygląda dokładne tak samo.
    Przepraszam kochane, że mnie tak długo tutaj nie było, ale myślę, że teraz uda mi się już być na bieżąco.
    Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy kolejny? :]

    OdpowiedzUsuń