Poukładała buty równiutko przy ścianie. Potem przepakowała torbę. Obejrzała na komputerze odcinek jakiegoś serialu. Pokusiła się nawet o to, by poustawiać w łazience na półce wszystkie kosmetyki, a dosyć sporo ich ze sobą wzięła. Patrząc wtedy w lustro, we własne odbicie. Była Agatą Borkowską, aktualnie połowicznie szczęśliwą kobietą. Połowicznie, bo w jednej kwestii wszystko się układało, a z drugą był problem. I teraz z nudów nie miała już co ze sobą zrobić, czekając na przyjaciółkę. Chciała z nią pogadać, wyciągnąć jakieś informacje, a ta jak zwykle się pod ziemię zapadła. Zbyszka uprosiła, żeby pogadał z Michałem, więc go właśnie maglował, a sama siedziała, znudzona, bo już zupełnie nie wiedziała, gdzie Alex szukać w tym hotelu.
Mogłaby spytać Igły, on przecież zawsze wszystko wie. Kto z kim i za ile. Zamiast tego poczłapała na balkon z zamiarem zastukania do drugich drzwi, to może sobie z Piterem pogada… Tak już była przyzwyczajona do tego, że siedzi się tam z nim i rozmawia, że mało jej oczy nie wyskoczyły, kiedy w drzwiach pojawił się Żygadło.
- Pit gdzie? – spytała w końcu.
- Pokój dalej, pomyliłaś się – odpowiedział jej rozgrywający, również odrobinę zdziwiony; wychylił od razu głowę, i rozejrzał się po balkonie.- Ten następny balkon. A co chciałaś?
Spojrzała w tamtym kierunku, zastanawiając się, czy przechodzić przez barierki, czy iść od drzwi, czy może zacząć rzucać butami w szybę, może usłyszy. Ale najłatwiej chyba było po prostu spytać, o co chciała.
- Alex szukam. I myślałam, że może będzie wiedział, gdzie jest…
Łukasz lekko zmarszczył brwi.
- Jak ostatnim razem byłem u Gumy, to tam siedziała. I z tego, co się orientuję, porównywali gospodarkę Ameryki Południowej do gospodarki Ameryki Łacińskiej, a potem przeszli na politykę zagraniczną.
Borkowska była bliska złapania się za głowę. Z kim ona się zadawała, no z kim? Minę więc musiała mieć dosyć ciekawą.
- Jeśli chcesz, to mogę tam pójść… Powiem, że koniecznie potrzebuję Pawła, a ciebie w pokoju nie ma, wiec może spokojnie wracać…
- Naprawdę, mógłbyś?
Uśmiechnął się z rozbawieniem widocznym w oczach. Odpowiedziała takim samym uśmiechem. Zastanawiając się przy tym, czy wszyscy tutaj wiedzą, że coś jest nie tak, bo skąd on niby miał wiedzieć, że Bielecka jej tak jakby unika? A kiedy poszedł, wróciła do pokoju. Usiadła na łóżku, próbując w głowie nakazać sobie cierpliwość. Nigdy nie była dobra w czekaniu. Poderwała się jeszcze chwilę później i podleciała do drzwi, by zamknąć je od środka. Przecież miało jej nie być, nie? A kiedy z powrotem opadała na łóżku, klamka się poruszyła. Sekundę później słychać było zgrzytanie klucza w zamku i drzwi się otworzyły.
Aleksandra wkroczyła do pokoju wyjątkowo pewnie, spodziewając się tego, że będzie pusty, a co za tym idzie, mogłaby zachowywać się swobodnie, nienarażona na natarczywe pytania. A potem szybko się umyć i położyć spać. A jeśli nie zdążyłaby zasnąć, to zawsze mogłaby udawać, gdy Agata wróci. Raczej by jej wtedy nie budziła specjalnie. Jakież więc było jej zdziwienie, gdy zamknęła za sobą drzwi i się odwróciła, a jej oczom ukazała się Borkowska.
- Wariatko, co ci znowu odbija? Czemu przede mną uciekasz? – zaatakowała od razu Aga; tak trzeba było, inaczej Alex gotowa była jeszcze wystrzelić z pokoju i zwiać.
Stała chwilę przy drzwiach z głupią miną.
- Ciastko bym zjadła – wypaliła w końcu.
Aga przewróciła jedynie oczami z bezsilności, choć o wiele większą ochotę miała na to, by plasnąć sobie dłonią w czoło i przejechać nią po całej twarzy.
- Ciastko to za tobą lata jedno. A nawet dwa ciacha. Ale ty się jak idiotka zachowujesz. Pojebało cię do reszty już? Co ty w ogóle wyprawiasz?
- Ale o co ci chodzi? – spytała naiwnie, w końcu ruszając się z miejsca i siadając na drugim łóżku w ten sposób, że były naprzeciw siebie, a co za tym idzie, dokładnie się widziały. Bardzo dobrze zdawała sobie sprawę, że tym pytaniem jeszcze bardziej zirytuje przyjaciółkę.
- Dobrze wiesz, o co. Czy po ostatnim meczu w Katowicach stało się coś, o czym nie wiem? Miałaś przyjść do szatni i nie dotarłaś. I się zachowujesz dziwnie od tamtej pory.
Długą, naprawdę długą chwilę patrzyła uważnie na Borkowską. Miała ochotę powiedzieć jej, że ją kocha. Właśnie za to, że zauważa takie rzeczy, choć pozornie nic się nie stało. Że pyta i się interesuje, że odczytuje sygnały zachowań niby normalnych. Ale na tym chyba polega przyjaźń, prawda?
- Misiek mnie pocałował – powiedziała w końcu.
Agata na ułamek sekundy przestała oddychać, potem jej znów mało oczy nie wylazły, choć jeszcze bardziej niż chwilę wcześniej. I z początku nie była nawet w stanie się odezwać.
- A ty co? – wykrztusiła w końcu.
- Jak to co? Strzeliłam go w gębę – Aleksandra wzruszyła ramionami.
- Naprawdę cię pojebało, idiotko! Ty nie widzisz, jak on za tobą wzrokiem wodzi? I cały czas się kręci gdzieś obok? I ogólnie…
Bielecka uniosła odrobinę brwi.
- Naprawdę? Nie widziałam… Cały czas mi dokuczał, tylko się żarliśmy, a jak chciałam być w miarę miła, to też był złośliwy. I wszystko mi psuł ciągle. Z Gavinem też…
- Proszę cię… - Borkowska jęknęła.- Nawet sobie wziął twój portret, który narysowałam… - to przecież oczywiste, że zauważyła brak rysunku w szkicowniku, a potem Zibi coś napomknął, że ładnie rysuje, to i proszę, drogą dedukcji doszła do tego, gdzie owy portret się podziewa.
- Że co?! – Alex aż podskoczyła na łóżku.- Rysowałaś mnie?!
- Oj, nie denerwuj się, no… - Aga uśmiechnęła się uroczo, co w jakiś sposób udobruchało Aleksandrę.- Lepiej mi powiedz, jak było w kiblu, bo padliście ofiarą jakiejś intrygi normalnie. Żebyś ty widziała, co oni wyprawiali…
- Więc on tam nie wleciał specjalnie…?
- Wepchnęli go – doprecyzowała Agata.
- Matko, z kim my tutaj w ogóle przebywamy. Gorzej niż baby, niż te plotkary na straganie… A faceci podobno.
- Ty, ty, nie zmieniaj tematu – zganiła ją Borkowska.- Co tam robiliście?
- A co się w kiblu robi? Sikałam sobie spokojnie, a ten mi tu wpada!
- Naprawdę?
- Oczywiście, że nie. Rączki sobie myłam.
- Jezu, no mów, co potem, a nie.
- No to samo zrobił, co wcześniej.
- Pocałował cię!?
- Tak – Bielecka spuściła wzrok na samo wspomnienie; dobrze, że się teraz nie zaczerwieniła przynajmniej. Ale tak jej wtedy serducho do gardła podskoczyło… Nie ze strachu, z powodu jakiegoś dziwnego, niesprecyzowanego uczucia, które powodowało również jakiś taki ucisk w żołądku.- I powiedział, że będzie walczył, czy mi się to podoba, czy nie. Ale mi się teraz nie podoba, bo Gavin…
Agata jęknęła. Głośno.
- Myślałam, że już dałaś sobie z nim spokój.
- No niby dałam, ale… W sumie wypadałoby jednak pogadać, nie? Zresztą, ja mam dosyć facetów, mącą mi w głowie teraz tylko.
- No to wio, gadać. Jutro masz to zrobić. I pozbądź się go, a potem się zajmiemy tym, czym trzeba.
- Czyli planowaniem twojego ślubu? – spytała Alex tym samym niewinnym tonem, co wcześniej.
- Co? – Aga spojrzała na nią jak na wariatkę, którą, niestety, najprawdopodobniej była.- Chryste, z kim ja się przyjaźnię – mruknęła po chwili, podnosząc się i idąc do łazienki. Odprowadził ją śmiech przyjaciółki.
Jak widać, całkiem bezstresowo przeżyła tę rozmowę.
Podobno siedzenie na urządzeniu sanitarnym sprzyja myśleniu. Przeczytał w jakimś mądrym czasopiśmie, że najwięksi wodzowie właśnie w wychodkach obmyślali plany najważniejszych wojen w historii świata. Na pewno nie było tak w przypadku Michała Kubiaka, gdyż siedział na nim już od kilkudziesięciu minut, a wciąż wiedział niewiele więcej niż przed tym, zanim zasiadł na tym zaszczytnym miejscu.
Chyba to jednak był zły pomysł, bo tyłek tak jakby zmarzł mu. I niewygodnie było strasznie, co z pewnością nie pomagało w myśleniu. A tym bardziej w planowaniu swojego dalszego życia. Jednak w takich chwilach człowiek chwyta się każdego rozwiązania.
- Wyleziesz w końcu z tego kibla czy mam cię stamtąd za ten twój pusty łeb wyciągnąć? – głos Zbigniewa przywołał go ponownie na ziemię. Zmarszczył brwi i dopiero teraz dotarło do niego, że blokuje toaletę od niemalże godziny. Niechętnie wciągnął zrolowane u stóp bokserski na tyłek, spuścił wodę nie wiadomo po co i wyszedł z pomieszczenia, posyłając przyjacielowi gromiące spojrzenie.
- Nawet się załatwić spokojnie nie dasz – rzucił, przechodząc obok bruneta i położył się na łóżku, rozkładając się na całej jego długości.
- Coś ostatnio za bardzo te kible lubisz – podał mu puszkę Red Bulla, a następnie otworzył swoją po kilkukrotnym popukaniu w wieczko.– No, to teraz opowiadaj wujkowi Zbyszkowi, coście dzisiaj za pantomimę odstawiali w samolocie z tym sikaniem?
- To nie mówiłem ci? – uniósł głowę i spojrzał na niego, a Bartman pokręcił przecząco głową.
- Ostatnio w ogóle mało gadamy – zasiadł obok przyjaciela i wziął głęboki oddech.– Wiem, że trochę w tym mojej winy, bo ciągle latam z Agatą, ale chcę, żebyś wiedział, że strasznie mi brakuje tych naszych rozmów. Kompletnie nie wiem, co się u ciebie dzieje – westchnął ciężko.
Kubiak pokiwał lekko głową. Fakt, ostatnio rozmawiali jakby mniej. Ale rozumiał Zbyszka; przecież się zakochał i żył tylko spotkaniami z rudą. Michał pewnie zachowywałby się tak samo, gdyby w końcu udało się okiełznać Bielecką, więc nie mógł być zazdrosny o dziewczynę przyjaciela. Cieszył się jego szczęściem i trzymał mocno kciuki za tą zwariowaną parę. Mimo wszystko, brakowało mu tych czasów, w których byli tylko we dwóch. Biegali po klubach i zakładali się, który poderwie więcej lasek na jednej imprezie. Teraz chciałby, żeby obaj biegali na randki. Ale chcieć nie znaczy móc.
Podrapał się po głowie i westchnął. Wiedział, że Bartman nie odpuści i będzie musiał mu w końcu opowiedzieć, co tam właściwie zaszło. A jeśli nie dowiedziałby się od niego, to Aga zapewne wyciągnie wszystko od Bieleckiej, a on będzie miał przechlapane u kumpla za to, że ma przed nim tajemnice.
- Pocałowałem ją, a potem powiedziałem jej, że będę o nią walczył… - wyznał w końcu, a atakujący o mało nie zakrztusił się napojem.
- Co powiedziałeś?!
- No, że będę o nią walczył. Czy jej się to podoba, czy nie – uśmiechnął się do siebie na wspomnienie smaku jej ust. Dałby sobie uciąć rękę, że jej błyszczyk był malinowy. I mroził. Tak samo jak jej spojrzenie. Mimo wszystko, mógłby przysiąc, że coraz częściej widzi w tych szarych oczach przyjemne ogniki, które przebijałby się przez tę granicę powierzchowności.
Bartman pokiwał jedynie głową. Wzięło go, jak nic! Dawno nie wiedział Michała z taki wyrazem twarzy. Przez moment przemknęło mu przez myśl, że wygląda idiotycznie, a nie słodko, jak to powiedziała dzisiaj Aga w autokarze. Widział już zakochanego Kubiaka, jednak tym razem wyglądał kompletnie inaczej. Być może dlatego, że jego wybranka nie podzielała jego uczuć?
- A co jeśli ona – Zibi przełknął ślinę; wiedział, że mówiąc to, co zamierzał, może wyprowadzić kumpla z równowagi – jednak nie będzie zainteresowana? Pamiętasz tę całą szopkę z tym Schmittem. Jeśli on znowu zacznie coś odwalać...?
- Schmitt nie ściana, da się przestawić – rzucił Michał i obaj wybuchnęli śmiechem.
Właśnie za takim Michałem tęsknił Zibi.
Tak mi się zachciało nagle kawy, że aż popędziłam do automatu stojącego w korytarzu. Co za tym szło, byłam odrobinę w tyle, dlatego gdy stanęłam w drzwiach hali, cała drużyna już się rozgrzewała. Nie wiem, czy do drużyny można zaliczyć też Alex, ale biegła właśnie przez całe trybuny jak głupia. Co, też się rozgrzewa? Przecież ona na stojąco pod siatką przechodzi. No dobra, przesadziłam, aż tak to z nią źle nie jest.
- Zibi, Zibi! – no i jeszcze zaczęła się wydzierać. Ja rozumiem, oni to teraz normalnie pałają do siebie wielką, przyjacielską miłością, ale co ona znowu od niego chce? To aż dziwne, że tak często gadają.
Najprawdopodobniej była całkowicie nieświadoma tego, jakim spojrzeniem obrzucił ją w tamtym momencie jej własny ojciec. Do spółki z samym Anastasim. Cóż się dziwić, mój szczypiorku, odrywała właśnie od rozgrzewki praktycznie podstawowego gracza.
- No? – odwrócił się w jej stronę, choć jeszcze nie dobiegła do niego na tyle blisko.
No ja mu dam! Na moje prośby nie reaguje tak szybko, a ta go tylko zawoła, a on już leci pytać, o co chodzi! Ale oberwie, ale oberwie!
- Gadałam wczoraj wieczorem z Agą, wiesz – no i czemu ona się tak wydziera, żeby ją wszyscy słyszeli? – I mi obiecała, że będę mogła wam ślub zorganizować – że co!? Co ona gada?! I to jeszcze jak głośno! – Zaraz po tym, jak wrócimy, bo to wiesz, nie można czekać. Jeszcze to wszystko dzisiaj z nią obgadam, zobaczysz.
Zbigniew miał ciekawą minę, nie można zaprzeczyć. Trochę jak postać z kreskówki, taką idiotyczną, jakby kompletnie nie ogarniał, co ona w ogóle do niego nie mówi, a trochę taką, jakby ogólnie miał problem z głową i szeroko pojętym rozwojem umysłowo-psychicznym. Natomiast rozciągający się obok Winiar i Kosa aż zaprzestali ćwiczeń i teraz dosłownie zwijali się ze śmiechu. Ja za to już leciałam w ich kierunku, żeby najlepiej to jej zatkać usta dłonią i odciągnąć do Zbyszka, bo jak zaraz zacznie jeszcze coś wygadywać… Na żarty jej się zebrało, też coś.
- No co masz taką minę? Chyba już czas, nie? Skoro się rżniecie po nocach po osiem razy jak nie więcej, to wypadałoby to odrobinkę jakoś zalegalizować, bo to tak nie po bożemu przecież!
Zatkało mnie dosłownie. I wryło w podłoże do tego stopnia, że stanęłam w miejscu i już nie byłam w stanie iść w ich stronę, żeby jej zatkać tę niewyparzoną gębę, bo i tak nie wiedziałabym jak ją zrugać z powodu braku słów w mojej głowie. A wokół było tak mnóstwo innych, ciekawych reakcji, czyli Kurek teraz już leżący na parkiecie i chichoczący. A do tego jeszcze dochodziła ta Zbyszkowi mina. Nadal nierozgarnięta przez dosyć długą chwilę zresztą, a potem… Tak po prostu wesoło się roześmiał. No, bo już myślałam, że znowu zaczną się sobie do gardeł rzucać. To ich best friends forever chyba naprawdę zaczynało wchodzić w życie. Co nie zmieniało faktu, że to jego rozbawienie jeszcze bardziej mnie zdziwiło.
- Okej, zgadzam się – że co? On chory jakiś jest? W konszachty z małym diabłem będzie wchodził? Ale zaraz, zaraz, zgadza się? Czyli co, będzie się oświadczał? O nieeee, ja za młoda jeszcze jestem! - Ale druhną też będziesz, nie? – Alex kiwnęła głową.- To tylko jeden warunek, a potem możesz sobie wyrabiać z tym ślubem i weselem wszystko do woli. Zgoda?
- Zależy, jaki warunek – odpowiedziała ostrożnie. Ja już nie wiedziałam kompletnie, czy oni to traktują poważnie, czy jako żarty. Bo brzmieli tak, jakby rzeczywiście teraz dobijali targu i zawiązywali jakiś pakt, ale wszystko razem brzmiało przecież niedorzecznie.
- Oj, po prostu wybiorę jakiegoś fajnego drużbę, wiesz, takiego naprawdę fajnego i będziesz musiała tańczyć z nim całą noc. A tak, to będziesz się mogła rządzić. Umowa stoi?
- Stoi – uścisnęli sobie dłonie.
A ja zachodziłam w głowę, czy ona na ten moment przestała myśleć. Przecież to oczywiste, kogo by Zibi wybrał, jeśli cała ta umowa byłaby tak serio „naprawdę”. A ona bardzo dobrze też wiedziała, a przynajmniej powinna się domyślać, o kogo może chodzić, a mimo to dała się tak wykiwać. Co z nią nie tak?
- No, to jak on się nazywa? – dopytała.
- Kto?
- Drużba, kretynie! Już mi teraz powiedz, to się przygotuję psychicznie.
Zibi przewrócił oczami. A sekundę później rozejrzał się po hali, ewidentnie szukając kogoś wzrokiem.
- Misieeek! – wydarł się w końcu, zwracając tym samym na siebie uwagę Kubiaka.- Chodź tutaj i się wbijaj w garniak, będziesz drużbą.
Tym razem to mina Aleksandry Bieleckiej była bezcenna.
- Ja ciebie, kurwa, zabiję. Co to była za szopka?
- Ale jaka? – jak to zwykle miałam w zwyczaju, udawałam idiotkę, nadając głosowi niewinny ton i próbując również patrzeć z taką samą niewinnością. Bo jaka szopka niby? Ja o niczym nie wiem. Chciałam tylko być miła, zasugerować im, że jak już się bzykają, to żeby ślub wzięli, bo to jednak tak nie po katolicku…
Ale gdybym powiedziała dosłownie to na głos, to chyba by mnie wyśmiali. Właśnie. Więc trzeba było trochę inaczej.
- Ja pierdolę, kiedyś cię w nocy uduszę, zobaczysz – zagroziła mi.
- Nie byłabyś w stanie – wyszczerzyłam się.- Za bardzo mnie kochasz – o, a skąd we mnie taka pewność tego?
- Taaa – wymruczała, przewracając oczami.- Rżniecie się w nocy po osiem razy? Pojebało cię? Teraz cała drużyna się nabija. A co, jeśli Zibi to weźmie na poważnie i zacznie jakieś sugestie robić? – rozejrzała się, chyba chcąc zobaczyć, czy ktoś się na nas gapi, bo wedle jej słów, przecież się nabijali, ale raczej wszyscy już się zwinęli do szatni, a salę powoli zaczynali okupować Kanadyjczycy.
- Och, daj spokój, jemu też raczej się nie spieszy do stawania przed ołtarzem. Młodzi jesteście, macie czas.
- Jaka ty mądra jesteś dzisiaj – rzuciła złośliwie.- Tylko się swoimi sprawami zająć nie potrafisz. Gadałaś ze Schmittem?
Westchnęło mi się. Wiedziałam, że nie odpuści i w końcu zacznie ten temat. Ale to może dobrze, bo gdyby mnie tak nie goniła i nie suszyła głowy, to najprawdopodobniej nic bym nie zrobiła. Tylko buczała w poduszkę albo coś. W Polsce, oczywiście, obżerając się nutellą i masłem orzechowym. A potem by mi w boczki poszło i byłabym w efekcie taką beczusią, którą łatwiej przeskoczyć niż obejść, a wtedy to już by mnie żaden nie chciał.
- Nie gadałam, kiedy niby miałam to zrobić?
- Teraz masz okazję – powiedziała te trzy słowa z zawrotną szybkością, pchnęła mnie mocno i zwiała.
A ja za to straciłam równowagę i wpadłam na coś dużego. W sumie nie na coś a na kogoś i aż nazbyt dobrze wiedziałam wtedy, że tym kimś jest Gavin nawet mimo tego, że nie zdążyłam jeszcze podnieść głowy. I nie zaprzeczę, to całkiem miłe uczucie, znaleźć się znów w jego ramionach, kiedy mnie podtrzymał, żeby jednak nie wylądowała twarzą na podłodze.
- Zabiję ją, kurwa – wymruczałam, niby zła, ale w sumie chyba nie aż tak bardzo. Inaczej bym się nie ruszyła, żeby z nim pogadać, a tak, to przynajmniej Aga mnie do tego zmusiła.
- Co? – usłyszałam nad głową, gdy stawiał mnie do pionu. No tak, standard, jak zwykle sobie klęłam po polsku, no ale przecież myślę po polsku, to jak mam mówić odruchowo inaczej?
- Zabiję ją – powtórzyłam tak, aby zrozumiał.- Kurwa – nie mogłam tego ominąć, no nie mogłam, problem w tym, że tak naprawdę nie istniało żadne dobre tłumaczenie, które wyjaśniłoby moc tego jednego słówka.
- Kufa? – powtórzył, odrobinę pytająco.
- Nie ucz się polskich przekleństw – no jeszcze by tego brakowało, żeby jedyna rzecz, która mu po mnie pozostanie, to cudne polskie słówka.
Uśmiechnął się jedynie. A ja się czułam tak dziwnie rozluźniona, kompletnie bez stresu, jakby zupełnie do mnie nie docierało, że powinnam z nim teraz w miarę poważnie porozmawiać i doprowadzić do jednego wniosku: dajemy sobie spokój. Zresztą, tak naprawdę to nic się nawet nie zaczęło. Trochę mi się pomąciło z początku w głowie, ale to tylko dlatego, że nigdy nie miałam jakiegoś wybitnego powodzenia i jarałam się dosłownie każdym facetem, który raczył na mnie zwrócić uwagę. Cóż, trzeba chyba zacząć robić selekcję. Co ma szansę a co nie i w to drugie się nigdy nie pakować.
- Powinniśmy chyba pogadać, nie? – zagadnął w końcu.
- Taaa – potwierdziłam mruknięciem.- Przepraszam, że cię unikałam, ale po prostu… - zacięłam się. No już chciałam trochę skruchy okazać i wziąć winę na siebie, ale jak zwykle nie umiałam.
- Miałaś trochę mętlik w głowie, tak? – podsunął.
Co to za facet, do cholery? Normalnie jak nie facet. Oni się przecież nigdy niczego nie domyślają, wiecznie marudzą i mają pretensje. A tu jakiś ideał po prostu. Problem w tym, że ideały są nudne.
- Taaak - potwierdziłam cicho.- I obawiam się, że to wszystko nie ma sensu, bo nie ma przyszłości – matko, gadam jak jakaś… No, po prosu za mądrze jak na mnie.
- Rozumiem – chwilę świdrował mnie spojrzeniem.- I w sumie szkoda, ale masz rację – podniósł rękę i zrobił to, co kilka razy wcześniej: złapał kosmyk moich włosów i przesunął po nim palcami.- Warto walczyć, ale w tym przypadku byłoby to chyba za trudne. Pozwól mi tylko… - pozwól co? Nie dokończył, ja nie zdążyłam dopytać, bo po prostu się pochylił i mnie pocałował.
Dosyć mocno. A ja nie zaprotestowałam. Nie dlatego, że nagle zaczęły mi w brzuchu latać motylki, tylko dlatego, by upewnić się, że tak naprawdę… Nic nie poczułam. Że ten pocałunek był bez znaczenia, nic nie zmienił w moim nastawieniu, nadal uważałam, że to nie ma sensu i w momencie, gdy się odsunęłam od Gavina, patrząc na niego odrobię oszołomionym wzrokiem, stwierdziłam sobie w duchu, że wolałabym, aby na jego miejscu był ktoś inny. Konkretna osoba. I chciałabym sobie wyobrazić, że właśnie on przede mną stoi i zrobił przed chwilą to, co zrobił Gavin.
- Dziękuję – uśmiechnął się w ten uroczy sposób, w który tylko on potrafił.- Choć wiem, że to i tak nie miało dla ciebie znaczenia. Mam nadzieję, że wam się ułoży.
Uniosłam brwi, co chyba było wystarczającym wyrażeniem pytania. A w ogóle… Powinnam go strzelić za to wszystko w gębę? Powinnam, nie? A jakoś tego nie zrobiłam. Co tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że to nie miało znaczenia, było niczym do tego stopnia, że nie warto było sobie psuć nerwów.
- Wiesz, o co mi chodzi, prawda? – podniósł rękę i zmierzwił mi włosy; uch, jak ja tego nie cierpię! – Trzynastka, która na boisku mierzyła mnie takim wzrokiem, że gdyby mógł zabijać, to już leżałbym martwy – zapewne dodałby coś jeszcze, gdyby nie to, że ktoś go zawołał.- Nie zapomnę, że cię spotkałem, miło było poznać. Może kiedyś się jeszcze zobaczymy, może zaprosicie mnie na ślub – i znowu się wyszczerzył.- Trzymaj się.
Z chęcią bym mu starła z twarzy ten uśmieszek, ale zdążył zwiać.
____
czeeeeeść, Pysiaki!
przepraszamy. życie przytłacza.
(jak się teraz podpiszecie wszystkie, które czytacie, to będziemy szczęśliwe.)
Mogłaby spytać Igły, on przecież zawsze wszystko wie. Kto z kim i za ile. Zamiast tego poczłapała na balkon z zamiarem zastukania do drugich drzwi, to może sobie z Piterem pogada… Tak już była przyzwyczajona do tego, że siedzi się tam z nim i rozmawia, że mało jej oczy nie wyskoczyły, kiedy w drzwiach pojawił się Żygadło.
- Pit gdzie? – spytała w końcu.
- Pokój dalej, pomyliłaś się – odpowiedział jej rozgrywający, również odrobinę zdziwiony; wychylił od razu głowę, i rozejrzał się po balkonie.- Ten następny balkon. A co chciałaś?
Spojrzała w tamtym kierunku, zastanawiając się, czy przechodzić przez barierki, czy iść od drzwi, czy może zacząć rzucać butami w szybę, może usłyszy. Ale najłatwiej chyba było po prostu spytać, o co chciała.
- Alex szukam. I myślałam, że może będzie wiedział, gdzie jest…
Łukasz lekko zmarszczył brwi.
- Jak ostatnim razem byłem u Gumy, to tam siedziała. I z tego, co się orientuję, porównywali gospodarkę Ameryki Południowej do gospodarki Ameryki Łacińskiej, a potem przeszli na politykę zagraniczną.
Borkowska była bliska złapania się za głowę. Z kim ona się zadawała, no z kim? Minę więc musiała mieć dosyć ciekawą.
- Jeśli chcesz, to mogę tam pójść… Powiem, że koniecznie potrzebuję Pawła, a ciebie w pokoju nie ma, wiec może spokojnie wracać…
- Naprawdę, mógłbyś?
Uśmiechnął się z rozbawieniem widocznym w oczach. Odpowiedziała takim samym uśmiechem. Zastanawiając się przy tym, czy wszyscy tutaj wiedzą, że coś jest nie tak, bo skąd on niby miał wiedzieć, że Bielecka jej tak jakby unika? A kiedy poszedł, wróciła do pokoju. Usiadła na łóżku, próbując w głowie nakazać sobie cierpliwość. Nigdy nie była dobra w czekaniu. Poderwała się jeszcze chwilę później i podleciała do drzwi, by zamknąć je od środka. Przecież miało jej nie być, nie? A kiedy z powrotem opadała na łóżku, klamka się poruszyła. Sekundę później słychać było zgrzytanie klucza w zamku i drzwi się otworzyły.
Aleksandra wkroczyła do pokoju wyjątkowo pewnie, spodziewając się tego, że będzie pusty, a co za tym idzie, mogłaby zachowywać się swobodnie, nienarażona na natarczywe pytania. A potem szybko się umyć i położyć spać. A jeśli nie zdążyłaby zasnąć, to zawsze mogłaby udawać, gdy Agata wróci. Raczej by jej wtedy nie budziła specjalnie. Jakież więc było jej zdziwienie, gdy zamknęła za sobą drzwi i się odwróciła, a jej oczom ukazała się Borkowska.
- Wariatko, co ci znowu odbija? Czemu przede mną uciekasz? – zaatakowała od razu Aga; tak trzeba było, inaczej Alex gotowa była jeszcze wystrzelić z pokoju i zwiać.
Stała chwilę przy drzwiach z głupią miną.
- Ciastko bym zjadła – wypaliła w końcu.
Aga przewróciła jedynie oczami z bezsilności, choć o wiele większą ochotę miała na to, by plasnąć sobie dłonią w czoło i przejechać nią po całej twarzy.
- Ciastko to za tobą lata jedno. A nawet dwa ciacha. Ale ty się jak idiotka zachowujesz. Pojebało cię do reszty już? Co ty w ogóle wyprawiasz?
- Ale o co ci chodzi? – spytała naiwnie, w końcu ruszając się z miejsca i siadając na drugim łóżku w ten sposób, że były naprzeciw siebie, a co za tym idzie, dokładnie się widziały. Bardzo dobrze zdawała sobie sprawę, że tym pytaniem jeszcze bardziej zirytuje przyjaciółkę.
- Dobrze wiesz, o co. Czy po ostatnim meczu w Katowicach stało się coś, o czym nie wiem? Miałaś przyjść do szatni i nie dotarłaś. I się zachowujesz dziwnie od tamtej pory.
Długą, naprawdę długą chwilę patrzyła uważnie na Borkowską. Miała ochotę powiedzieć jej, że ją kocha. Właśnie za to, że zauważa takie rzeczy, choć pozornie nic się nie stało. Że pyta i się interesuje, że odczytuje sygnały zachowań niby normalnych. Ale na tym chyba polega przyjaźń, prawda?
- Misiek mnie pocałował – powiedziała w końcu.
Agata na ułamek sekundy przestała oddychać, potem jej znów mało oczy nie wylazły, choć jeszcze bardziej niż chwilę wcześniej. I z początku nie była nawet w stanie się odezwać.
- A ty co? – wykrztusiła w końcu.
- Jak to co? Strzeliłam go w gębę – Aleksandra wzruszyła ramionami.
- Naprawdę cię pojebało, idiotko! Ty nie widzisz, jak on za tobą wzrokiem wodzi? I cały czas się kręci gdzieś obok? I ogólnie…
Bielecka uniosła odrobinę brwi.
- Naprawdę? Nie widziałam… Cały czas mi dokuczał, tylko się żarliśmy, a jak chciałam być w miarę miła, to też był złośliwy. I wszystko mi psuł ciągle. Z Gavinem też…
- Proszę cię… - Borkowska jęknęła.- Nawet sobie wziął twój portret, który narysowałam… - to przecież oczywiste, że zauważyła brak rysunku w szkicowniku, a potem Zibi coś napomknął, że ładnie rysuje, to i proszę, drogą dedukcji doszła do tego, gdzie owy portret się podziewa.
- Że co?! – Alex aż podskoczyła na łóżku.- Rysowałaś mnie?!
- Oj, nie denerwuj się, no… - Aga uśmiechnęła się uroczo, co w jakiś sposób udobruchało Aleksandrę.- Lepiej mi powiedz, jak było w kiblu, bo padliście ofiarą jakiejś intrygi normalnie. Żebyś ty widziała, co oni wyprawiali…
- Więc on tam nie wleciał specjalnie…?
- Wepchnęli go – doprecyzowała Agata.
- Matko, z kim my tutaj w ogóle przebywamy. Gorzej niż baby, niż te plotkary na straganie… A faceci podobno.
- Ty, ty, nie zmieniaj tematu – zganiła ją Borkowska.- Co tam robiliście?
- A co się w kiblu robi? Sikałam sobie spokojnie, a ten mi tu wpada!
- Naprawdę?
- Oczywiście, że nie. Rączki sobie myłam.
- Jezu, no mów, co potem, a nie.
- No to samo zrobił, co wcześniej.
- Pocałował cię!?
- Tak – Bielecka spuściła wzrok na samo wspomnienie; dobrze, że się teraz nie zaczerwieniła przynajmniej. Ale tak jej wtedy serducho do gardła podskoczyło… Nie ze strachu, z powodu jakiegoś dziwnego, niesprecyzowanego uczucia, które powodowało również jakiś taki ucisk w żołądku.- I powiedział, że będzie walczył, czy mi się to podoba, czy nie. Ale mi się teraz nie podoba, bo Gavin…
Agata jęknęła. Głośno.
- Myślałam, że już dałaś sobie z nim spokój.
- No niby dałam, ale… W sumie wypadałoby jednak pogadać, nie? Zresztą, ja mam dosyć facetów, mącą mi w głowie teraz tylko.
- No to wio, gadać. Jutro masz to zrobić. I pozbądź się go, a potem się zajmiemy tym, czym trzeba.
- Czyli planowaniem twojego ślubu? – spytała Alex tym samym niewinnym tonem, co wcześniej.
- Co? – Aga spojrzała na nią jak na wariatkę, którą, niestety, najprawdopodobniej była.- Chryste, z kim ja się przyjaźnię – mruknęła po chwili, podnosząc się i idąc do łazienki. Odprowadził ją śmiech przyjaciółki.
Jak widać, całkiem bezstresowo przeżyła tę rozmowę.
Podobno siedzenie na urządzeniu sanitarnym sprzyja myśleniu. Przeczytał w jakimś mądrym czasopiśmie, że najwięksi wodzowie właśnie w wychodkach obmyślali plany najważniejszych wojen w historii świata. Na pewno nie było tak w przypadku Michała Kubiaka, gdyż siedział na nim już od kilkudziesięciu minut, a wciąż wiedział niewiele więcej niż przed tym, zanim zasiadł na tym zaszczytnym miejscu.
Chyba to jednak był zły pomysł, bo tyłek tak jakby zmarzł mu. I niewygodnie było strasznie, co z pewnością nie pomagało w myśleniu. A tym bardziej w planowaniu swojego dalszego życia. Jednak w takich chwilach człowiek chwyta się każdego rozwiązania.
- Wyleziesz w końcu z tego kibla czy mam cię stamtąd za ten twój pusty łeb wyciągnąć? – głos Zbigniewa przywołał go ponownie na ziemię. Zmarszczył brwi i dopiero teraz dotarło do niego, że blokuje toaletę od niemalże godziny. Niechętnie wciągnął zrolowane u stóp bokserski na tyłek, spuścił wodę nie wiadomo po co i wyszedł z pomieszczenia, posyłając przyjacielowi gromiące spojrzenie.
- Nawet się załatwić spokojnie nie dasz – rzucił, przechodząc obok bruneta i położył się na łóżku, rozkładając się na całej jego długości.
- Coś ostatnio za bardzo te kible lubisz – podał mu puszkę Red Bulla, a następnie otworzył swoją po kilkukrotnym popukaniu w wieczko.– No, to teraz opowiadaj wujkowi Zbyszkowi, coście dzisiaj za pantomimę odstawiali w samolocie z tym sikaniem?
- To nie mówiłem ci? – uniósł głowę i spojrzał na niego, a Bartman pokręcił przecząco głową.
- Ostatnio w ogóle mało gadamy – zasiadł obok przyjaciela i wziął głęboki oddech.– Wiem, że trochę w tym mojej winy, bo ciągle latam z Agatą, ale chcę, żebyś wiedział, że strasznie mi brakuje tych naszych rozmów. Kompletnie nie wiem, co się u ciebie dzieje – westchnął ciężko.
Kubiak pokiwał lekko głową. Fakt, ostatnio rozmawiali jakby mniej. Ale rozumiał Zbyszka; przecież się zakochał i żył tylko spotkaniami z rudą. Michał pewnie zachowywałby się tak samo, gdyby w końcu udało się okiełznać Bielecką, więc nie mógł być zazdrosny o dziewczynę przyjaciela. Cieszył się jego szczęściem i trzymał mocno kciuki za tą zwariowaną parę. Mimo wszystko, brakowało mu tych czasów, w których byli tylko we dwóch. Biegali po klubach i zakładali się, który poderwie więcej lasek na jednej imprezie. Teraz chciałby, żeby obaj biegali na randki. Ale chcieć nie znaczy móc.
Podrapał się po głowie i westchnął. Wiedział, że Bartman nie odpuści i będzie musiał mu w końcu opowiedzieć, co tam właściwie zaszło. A jeśli nie dowiedziałby się od niego, to Aga zapewne wyciągnie wszystko od Bieleckiej, a on będzie miał przechlapane u kumpla za to, że ma przed nim tajemnice.
- Pocałowałem ją, a potem powiedziałem jej, że będę o nią walczył… - wyznał w końcu, a atakujący o mało nie zakrztusił się napojem.
- Co powiedziałeś?!
- No, że będę o nią walczył. Czy jej się to podoba, czy nie – uśmiechnął się do siebie na wspomnienie smaku jej ust. Dałby sobie uciąć rękę, że jej błyszczyk był malinowy. I mroził. Tak samo jak jej spojrzenie. Mimo wszystko, mógłby przysiąc, że coraz częściej widzi w tych szarych oczach przyjemne ogniki, które przebijałby się przez tę granicę powierzchowności.
Bartman pokiwał jedynie głową. Wzięło go, jak nic! Dawno nie wiedział Michała z taki wyrazem twarzy. Przez moment przemknęło mu przez myśl, że wygląda idiotycznie, a nie słodko, jak to powiedziała dzisiaj Aga w autokarze. Widział już zakochanego Kubiaka, jednak tym razem wyglądał kompletnie inaczej. Być może dlatego, że jego wybranka nie podzielała jego uczuć?
- A co jeśli ona – Zibi przełknął ślinę; wiedział, że mówiąc to, co zamierzał, może wyprowadzić kumpla z równowagi – jednak nie będzie zainteresowana? Pamiętasz tę całą szopkę z tym Schmittem. Jeśli on znowu zacznie coś odwalać...?
- Schmitt nie ściana, da się przestawić – rzucił Michał i obaj wybuchnęli śmiechem.
Właśnie za takim Michałem tęsknił Zibi.
Tak mi się zachciało nagle kawy, że aż popędziłam do automatu stojącego w korytarzu. Co za tym szło, byłam odrobinę w tyle, dlatego gdy stanęłam w drzwiach hali, cała drużyna już się rozgrzewała. Nie wiem, czy do drużyny można zaliczyć też Alex, ale biegła właśnie przez całe trybuny jak głupia. Co, też się rozgrzewa? Przecież ona na stojąco pod siatką przechodzi. No dobra, przesadziłam, aż tak to z nią źle nie jest.
- Zibi, Zibi! – no i jeszcze zaczęła się wydzierać. Ja rozumiem, oni to teraz normalnie pałają do siebie wielką, przyjacielską miłością, ale co ona znowu od niego chce? To aż dziwne, że tak często gadają.
Najprawdopodobniej była całkowicie nieświadoma tego, jakim spojrzeniem obrzucił ją w tamtym momencie jej własny ojciec. Do spółki z samym Anastasim. Cóż się dziwić, mój szczypiorku, odrywała właśnie od rozgrzewki praktycznie podstawowego gracza.
- No? – odwrócił się w jej stronę, choć jeszcze nie dobiegła do niego na tyle blisko.
No ja mu dam! Na moje prośby nie reaguje tak szybko, a ta go tylko zawoła, a on już leci pytać, o co chodzi! Ale oberwie, ale oberwie!
- Gadałam wczoraj wieczorem z Agą, wiesz – no i czemu ona się tak wydziera, żeby ją wszyscy słyszeli? – I mi obiecała, że będę mogła wam ślub zorganizować – że co!? Co ona gada?! I to jeszcze jak głośno! – Zaraz po tym, jak wrócimy, bo to wiesz, nie można czekać. Jeszcze to wszystko dzisiaj z nią obgadam, zobaczysz.
Zbigniew miał ciekawą minę, nie można zaprzeczyć. Trochę jak postać z kreskówki, taką idiotyczną, jakby kompletnie nie ogarniał, co ona w ogóle do niego nie mówi, a trochę taką, jakby ogólnie miał problem z głową i szeroko pojętym rozwojem umysłowo-psychicznym. Natomiast rozciągający się obok Winiar i Kosa aż zaprzestali ćwiczeń i teraz dosłownie zwijali się ze śmiechu. Ja za to już leciałam w ich kierunku, żeby najlepiej to jej zatkać usta dłonią i odciągnąć do Zbyszka, bo jak zaraz zacznie jeszcze coś wygadywać… Na żarty jej się zebrało, też coś.
- No co masz taką minę? Chyba już czas, nie? Skoro się rżniecie po nocach po osiem razy jak nie więcej, to wypadałoby to odrobinkę jakoś zalegalizować, bo to tak nie po bożemu przecież!
Zatkało mnie dosłownie. I wryło w podłoże do tego stopnia, że stanęłam w miejscu i już nie byłam w stanie iść w ich stronę, żeby jej zatkać tę niewyparzoną gębę, bo i tak nie wiedziałabym jak ją zrugać z powodu braku słów w mojej głowie. A wokół było tak mnóstwo innych, ciekawych reakcji, czyli Kurek teraz już leżący na parkiecie i chichoczący. A do tego jeszcze dochodziła ta Zbyszkowi mina. Nadal nierozgarnięta przez dosyć długą chwilę zresztą, a potem… Tak po prostu wesoło się roześmiał. No, bo już myślałam, że znowu zaczną się sobie do gardeł rzucać. To ich best friends forever chyba naprawdę zaczynało wchodzić w życie. Co nie zmieniało faktu, że to jego rozbawienie jeszcze bardziej mnie zdziwiło.
- Okej, zgadzam się – że co? On chory jakiś jest? W konszachty z małym diabłem będzie wchodził? Ale zaraz, zaraz, zgadza się? Czyli co, będzie się oświadczał? O nieeee, ja za młoda jeszcze jestem! - Ale druhną też będziesz, nie? – Alex kiwnęła głową.- To tylko jeden warunek, a potem możesz sobie wyrabiać z tym ślubem i weselem wszystko do woli. Zgoda?
- Zależy, jaki warunek – odpowiedziała ostrożnie. Ja już nie wiedziałam kompletnie, czy oni to traktują poważnie, czy jako żarty. Bo brzmieli tak, jakby rzeczywiście teraz dobijali targu i zawiązywali jakiś pakt, ale wszystko razem brzmiało przecież niedorzecznie.
- Oj, po prostu wybiorę jakiegoś fajnego drużbę, wiesz, takiego naprawdę fajnego i będziesz musiała tańczyć z nim całą noc. A tak, to będziesz się mogła rządzić. Umowa stoi?
- Stoi – uścisnęli sobie dłonie.
A ja zachodziłam w głowę, czy ona na ten moment przestała myśleć. Przecież to oczywiste, kogo by Zibi wybrał, jeśli cała ta umowa byłaby tak serio „naprawdę”. A ona bardzo dobrze też wiedziała, a przynajmniej powinna się domyślać, o kogo może chodzić, a mimo to dała się tak wykiwać. Co z nią nie tak?
- No, to jak on się nazywa? – dopytała.
- Kto?
- Drużba, kretynie! Już mi teraz powiedz, to się przygotuję psychicznie.
Zibi przewrócił oczami. A sekundę później rozejrzał się po hali, ewidentnie szukając kogoś wzrokiem.
- Misieeek! – wydarł się w końcu, zwracając tym samym na siebie uwagę Kubiaka.- Chodź tutaj i się wbijaj w garniak, będziesz drużbą.
Tym razem to mina Aleksandry Bieleckiej była bezcenna.
- Ja ciebie, kurwa, zabiję. Co to była za szopka?
- Ale jaka? – jak to zwykle miałam w zwyczaju, udawałam idiotkę, nadając głosowi niewinny ton i próbując również patrzeć z taką samą niewinnością. Bo jaka szopka niby? Ja o niczym nie wiem. Chciałam tylko być miła, zasugerować im, że jak już się bzykają, to żeby ślub wzięli, bo to jednak tak nie po katolicku…
Ale gdybym powiedziała dosłownie to na głos, to chyba by mnie wyśmiali. Właśnie. Więc trzeba było trochę inaczej.
- Ja pierdolę, kiedyś cię w nocy uduszę, zobaczysz – zagroziła mi.
- Nie byłabyś w stanie – wyszczerzyłam się.- Za bardzo mnie kochasz – o, a skąd we mnie taka pewność tego?
- Taaa – wymruczała, przewracając oczami.- Rżniecie się w nocy po osiem razy? Pojebało cię? Teraz cała drużyna się nabija. A co, jeśli Zibi to weźmie na poważnie i zacznie jakieś sugestie robić? – rozejrzała się, chyba chcąc zobaczyć, czy ktoś się na nas gapi, bo wedle jej słów, przecież się nabijali, ale raczej wszyscy już się zwinęli do szatni, a salę powoli zaczynali okupować Kanadyjczycy.
- Och, daj spokój, jemu też raczej się nie spieszy do stawania przed ołtarzem. Młodzi jesteście, macie czas.
- Jaka ty mądra jesteś dzisiaj – rzuciła złośliwie.- Tylko się swoimi sprawami zająć nie potrafisz. Gadałaś ze Schmittem?
Westchnęło mi się. Wiedziałam, że nie odpuści i w końcu zacznie ten temat. Ale to może dobrze, bo gdyby mnie tak nie goniła i nie suszyła głowy, to najprawdopodobniej nic bym nie zrobiła. Tylko buczała w poduszkę albo coś. W Polsce, oczywiście, obżerając się nutellą i masłem orzechowym. A potem by mi w boczki poszło i byłabym w efekcie taką beczusią, którą łatwiej przeskoczyć niż obejść, a wtedy to już by mnie żaden nie chciał.
- Nie gadałam, kiedy niby miałam to zrobić?
- Teraz masz okazję – powiedziała te trzy słowa z zawrotną szybkością, pchnęła mnie mocno i zwiała.
A ja za to straciłam równowagę i wpadłam na coś dużego. W sumie nie na coś a na kogoś i aż nazbyt dobrze wiedziałam wtedy, że tym kimś jest Gavin nawet mimo tego, że nie zdążyłam jeszcze podnieść głowy. I nie zaprzeczę, to całkiem miłe uczucie, znaleźć się znów w jego ramionach, kiedy mnie podtrzymał, żeby jednak nie wylądowała twarzą na podłodze.
- Zabiję ją, kurwa – wymruczałam, niby zła, ale w sumie chyba nie aż tak bardzo. Inaczej bym się nie ruszyła, żeby z nim pogadać, a tak, to przynajmniej Aga mnie do tego zmusiła.
- Co? – usłyszałam nad głową, gdy stawiał mnie do pionu. No tak, standard, jak zwykle sobie klęłam po polsku, no ale przecież myślę po polsku, to jak mam mówić odruchowo inaczej?
- Zabiję ją – powtórzyłam tak, aby zrozumiał.- Kurwa – nie mogłam tego ominąć, no nie mogłam, problem w tym, że tak naprawdę nie istniało żadne dobre tłumaczenie, które wyjaśniłoby moc tego jednego słówka.
- Kufa? – powtórzył, odrobinę pytająco.
- Nie ucz się polskich przekleństw – no jeszcze by tego brakowało, żeby jedyna rzecz, która mu po mnie pozostanie, to cudne polskie słówka.
Uśmiechnął się jedynie. A ja się czułam tak dziwnie rozluźniona, kompletnie bez stresu, jakby zupełnie do mnie nie docierało, że powinnam z nim teraz w miarę poważnie porozmawiać i doprowadzić do jednego wniosku: dajemy sobie spokój. Zresztą, tak naprawdę to nic się nawet nie zaczęło. Trochę mi się pomąciło z początku w głowie, ale to tylko dlatego, że nigdy nie miałam jakiegoś wybitnego powodzenia i jarałam się dosłownie każdym facetem, który raczył na mnie zwrócić uwagę. Cóż, trzeba chyba zacząć robić selekcję. Co ma szansę a co nie i w to drugie się nigdy nie pakować.
- Powinniśmy chyba pogadać, nie? – zagadnął w końcu.
- Taaa – potwierdziłam mruknięciem.- Przepraszam, że cię unikałam, ale po prostu… - zacięłam się. No już chciałam trochę skruchy okazać i wziąć winę na siebie, ale jak zwykle nie umiałam.
- Miałaś trochę mętlik w głowie, tak? – podsunął.
Co to za facet, do cholery? Normalnie jak nie facet. Oni się przecież nigdy niczego nie domyślają, wiecznie marudzą i mają pretensje. A tu jakiś ideał po prostu. Problem w tym, że ideały są nudne.
- Taaak - potwierdziłam cicho.- I obawiam się, że to wszystko nie ma sensu, bo nie ma przyszłości – matko, gadam jak jakaś… No, po prosu za mądrze jak na mnie.
- Rozumiem – chwilę świdrował mnie spojrzeniem.- I w sumie szkoda, ale masz rację – podniósł rękę i zrobił to, co kilka razy wcześniej: złapał kosmyk moich włosów i przesunął po nim palcami.- Warto walczyć, ale w tym przypadku byłoby to chyba za trudne. Pozwól mi tylko… - pozwól co? Nie dokończył, ja nie zdążyłam dopytać, bo po prostu się pochylił i mnie pocałował.
Dosyć mocno. A ja nie zaprotestowałam. Nie dlatego, że nagle zaczęły mi w brzuchu latać motylki, tylko dlatego, by upewnić się, że tak naprawdę… Nic nie poczułam. Że ten pocałunek był bez znaczenia, nic nie zmienił w moim nastawieniu, nadal uważałam, że to nie ma sensu i w momencie, gdy się odsunęłam od Gavina, patrząc na niego odrobię oszołomionym wzrokiem, stwierdziłam sobie w duchu, że wolałabym, aby na jego miejscu był ktoś inny. Konkretna osoba. I chciałabym sobie wyobrazić, że właśnie on przede mną stoi i zrobił przed chwilą to, co zrobił Gavin.
- Dziękuję – uśmiechnął się w ten uroczy sposób, w który tylko on potrafił.- Choć wiem, że to i tak nie miało dla ciebie znaczenia. Mam nadzieję, że wam się ułoży.
Uniosłam brwi, co chyba było wystarczającym wyrażeniem pytania. A w ogóle… Powinnam go strzelić za to wszystko w gębę? Powinnam, nie? A jakoś tego nie zrobiłam. Co tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że to nie miało znaczenia, było niczym do tego stopnia, że nie warto było sobie psuć nerwów.
- Wiesz, o co mi chodzi, prawda? – podniósł rękę i zmierzwił mi włosy; uch, jak ja tego nie cierpię! – Trzynastka, która na boisku mierzyła mnie takim wzrokiem, że gdyby mógł zabijać, to już leżałbym martwy – zapewne dodałby coś jeszcze, gdyby nie to, że ktoś go zawołał.- Nie zapomnę, że cię spotkałem, miło było poznać. Może kiedyś się jeszcze zobaczymy, może zaprosicie mnie na ślub – i znowu się wyszczerzył.- Trzymaj się.
Z chęcią bym mu starła z twarzy ten uśmieszek, ale zdążył zwiać.
____
czeeeeeść, Pysiaki!
przepraszamy. życie przytłacza.
(jak się teraz podpiszecie wszystkie, które czytacie, to będziemy szczęśliwe.)
Ooooo wkońcu : D zajebisty ale brakowało mi Miśka i Alex razem. : ) no i mam nadzieje ze teraz juz czesciej bedziecie tu zagladac :*
OdpowiedzUsuńŁaaaaa zaje**sty rozdział zresztą jak zwykle :) Bardziej lubię parę Misiek-Alex niż Zbyszek-Aga nie wiem, może dlatego że jest ciekawiej ?? ;)
OdpowiedzUsuńWreszcie! Jak prezent gwiazdkowy:)
OdpowiedzUsuńNiech Alex z Michałem będą wreszcie razem! Kto się czubi, ten się lubi;d
Czekałam, czekałam i się w końcu doczekałam. Ha z tym ślubem ładna akcja była xd Czyżby w końcu się przed sobą przyznała, że Misiek znaczy dla niej coś więcej? No już nawet nie-ściana Schmitt to zauważył! Czekam na kolejny ;*[oszukac-serce]
OdpowiedzUsuńwow...jestem tu nowa ale w kilka godzin przeczytałam wszystkie odcinki i się zakochałam w tym opowiadaniu...jest genialne mam tylko nadzieje, że Misiek w końcu też będzie szczęśliwy z Alex należy mu się :)
OdpowiedzUsuńPierwszy mój komentarz tutaj :)
OdpowiedzUsuńpowiem Wam szczerze, że się za Wami stęskniłam... Stanowczo za długo nie było rozdziału, ale życie to życie i czasami jak to ujęłyście 'przytłacza'
Rozdział jak zawsze udany i jak zawsze śmiałam się momentami jak głupia ;D
Weny i czasu na pisanie nowości Wam życzę :)
Pozdrawiam
No wiecie co? Żeby tak równy miesiąc trzymać nas w niepewności?! Nie macie litości :c
OdpowiedzUsuńMimo wszystko kocham Was i WRESZCIE ROZDZIAŁ.
Pozdrawiam,
Wasz Misiak :*
mhmm. uroczo ze zibi wzial sie za ta sprawe :p czekam na kolejne.
OdpowiedzUsuńCHCEMY JUTRO KOLEJNY ROZDZIAŁ! PROSIMYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYY. :]
OdpowiedzUsuńCzyżby Aleks w końcu miała ulec Kubiakowi i poddać się jego zalotom !? ;DD Mała a wredna. ;d hehe .. Czekam na kolejny rozdział. ;P
OdpowiedzUsuńJak już Alex sama doszła do wniosku, że woli Kubiaka, a nie Kanadyjczyka,to jest dobrze:D Teraz to myślę, że jakoś im pójdzie,chociaż Michał nie będzie miał wcale tak łatwo :) Skoro Zbyszek zgodził się bez zająknięcia właściwie na " ślub" z Agatą to ją szczerze kocha,co mnie bardzo cieszy. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
no to najważniejszą rozmowę Alex ma już za sobą. Gdyby jeszcze nie krzyczała wszystkim wkoło na hali,że Zibi sypia z Agatą byłoby dobrze :) rozdział jak zwykle pełen śmiechu ;)
OdpowiedzUsuńNareszcie mowy :)
OdpowiedzUsuńSuper ; D.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ! :)
Nareszcie!! Świetny rozdział, czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńsuper:)
OdpowiedzUsuńfajne czekam na dalsze :D
OdpowiedzUsuńNo nareszcie :) Podpiszemy się, podpiszemy już ja tego dopilnuję a właściwie to się postaram :D Wiedziałam że wątek Schmita wróci, ale dość szybo się zakończył... Czekamy na więcej.. tak wiem życie przytłacza,ale chociaż postarajcie się te rozdziały raz w tygodniu dodawać,co..? Tak dla nas :) Pozdrawiam :* K.
OdpowiedzUsuńpodpisujemy się i prosimy o częstsze dodawanie nowych rozdziałów :D
OdpowiedzUsuńno to czekam na kolejny laski ;D
OdpowiedzUsuńmam nadzieję , że nie będzie aż takiej długiej przerwy ;*
za każdym razem ja czytam nowy rozdział to nie wyrabiam ze śmiechu hahah . kocham Cię za to hahah :)
OdpowiedzUsuńczekałam, czekałam i się doczekałam :D rozdział jak zwykle świetny, a akcja ze ślubem po prostu genialna :D
OdpowiedzUsuńSkoro wszyscy powoli dostrzegają.. to jeszcze pora na nich, żeby załapali równocześnie! Nie mogę się już doczekać :D
OdpowiedzUsuńChwila, zanim coś napiszę, muszę wziąć głęboki oddech, bo aż się zapowietrzyłam od ciągłego śmiechu.
OdpowiedzUsuńGdyby nie krzesło, z pewnością zaliczyłabym podłogę. Alex jest niemożliwa! Trzeba było jeszcze głośniej paplać o rżnięciu się po nocach atakującego i jej przyjaciółki Agaty. :D A ten ślub to jednak mógłby się odbyć, najlepiej jak najszybciej. Taki ustatkowany i żonaty Zbyś to byłby szok dla wszystkich. :)
Bielecka, przetrzyj oczki, na miłość boską. Borkowska ją poucza i dobrze radzi, ba!, nawet sam Gavin, do którego niedawno pałała ogromną sympatią, a ona dalej brnie w swoich domysłach. A mogłaby spędzać wieczorki w ramionach Michałka. :P
Nie mogłam się doczekać kolejnego rozdziały. Nie zawodzicie. Rozdział jest świetny.
OdpowiedzUsuńGenialne opowiadanie ;D Czytam je od niedawna, muszę przyznać, ale po prostu go uwielbiam ;D Zazwyczaj nie komentuję notek,ale wiedzcie, że czytam każdą ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i Wena życzę, Jo ;D
Podpisuję się ;)
OdpowiedzUsuńI kocham to opowiadanie, po prostu.
VE.
Uwielbiam Alex :D Jej teksty wymiatają :D W końcu jedna mądra osoba wymogła na Zbyszku decyzję o ustatkowaniu się :D Ale jak to mówią, przyganiał kocioł garnkowi... ;p Zbyszka poucza, ale sama zero reakcji w sprawie Kubiaka :D Chociaż w trakcie pocałunku z Gavinem, przez jej głowę przeszła myśl, że to nie to i nie ten facet :) Skoro ona "pomaga" Adze, to teraz Borkowska powinna się odwdzięczyć ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny, nulka :*
Warto było poczekać :D Cieszę się, że Alex zakończyła sprawę Gavina i teraz ze spokojną głową dojrzeje do odpowiedniej decyzji ;p Zibiego to pogania, skubana, a sama zdecydować się nie może. Wydaje mi się, że po rozmowie dziewczyn, coś zrozumie ;p Nie chce mi się jakoś bezsensu gderać, więc kończę te wypociny. ;p
OdpowiedzUsuńTeoszkę musiałm poczekać na ten rozdział, ale było warto!
OdpowiedzUsuńRozdział jak każdy inny z poczuciem humoru:)
Czekam na następny...:)
Podpisuje się :) czekam na następny :P
OdpowiedzUsuńBoże ogarnijcie kiedy dodajecie rozdziały, pliss ;D
OdpowiedzUsuńRównież czekam na nastepny rozdzial z niecierpliwieniem :D na serio wciagajacy rozdzial :))
OdpowiedzUsuńBłagam dodawajcie regularnie... :c
OdpowiedzUsuńNo skoro wszystkie czytające mają się stawić, to się stawiam. :) Bardzo mi się podoba to, że Wasze rozdziały są takie meeega długie. Jest tak syto jak się czyta. :D Tak naprawdę miło się czyta. c: Myślałam, że już się nie doczekam tego rozdziału. Na szczęście znowu się pojawiłyście! Poza tym Wasz styl pisania jest taki wspaniały, że można czytać, czytać i czytać. A przede wszystkim potraficie zrealizować swój pomysł w słowach! Fajnie, że niektórzy ludzie są normalni (jeżeli wgl ludzi piszących ff można nazwać normalnych... bez urazy, oczywiście) i potrafią połączyć już ten (straszny) temat o miłości jakiejś dziewczyny i siatkarza. No, to mam nadzieję, że nie będziecie już więcej takich przerw robić. :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :3
Jak czytam coś dobrego, to czuję jak napina mi się skóra. Kiedy czytam Wasze opowiadanie czuje właśnie coś takiego. To bardzo przyjemne uczucie. Język, którego używacie pisząc tego bloga jest prosty, ale bardzo przystępny i przyjemnie się tego czyta. Fabuła bardzo mi się podoba. Nie jest zbyt prosto, a to dobrze, bo czytelnik nie wie co się wydarzy. Bardzo chciałabym żeby Alex i Misiek byli już razem, ale gdyby wszystko od razu pięknie się ułożyło byłoby nudno! A więc jak najwięcej zwrotów akcji i oby tak dalej! Jest świetnie!
OdpowiedzUsuńEstima.
Ojojojojo świetne. Uwielbiam Wasze opowiadanie, zawsze sie przy nich śmieję... Kiedy coś jest dobrze napisane to wczuwam się w to jakbym tam była i tak mam teraz, czytając Wasze rozdziały :D Piszcie jak najdłużej i nie każcie tak długo czekać na rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńProszę Was, częściej! :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie.. Częściej ;3
OdpowiedzUsuńBłagaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaam dodajcie :<
OdpowiedzUsuńprzytłaczają takie długie przerwy, nie życie!:D fajnie, że Misiek znowu wychodzi na 1 plan.
OdpowiedzUsuńp,
G.
Fajnie, że będziecie szczęśliwe jak się wszystkie podpiszemy, ale my będziemy szczęśliwe jak dodacie kolejny rozdział i określicie się co do regularności ich dodawania.. :c
OdpowiedzUsuńDobra..dobra. Starczy już tych mało pozytywnych komentarzy :) Mamy święta więc życzę wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia szczęę...no nie będę Wam tutaj tak zanudzać, dalszy ciąg każdy pewnie zna, a czytelnikom opowiadania powyżej, aby nie musieli tyle na rozdziały czekać :), no i oczywiście autorką więcej czasu wolnego i weny w pisaniu :) Pozdrawiam Świątecznie. K.
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział! Bo ten był super ^_^
OdpowiedzUsuńJa Uwielbiam Was, jesteście tu i piszecie dla nas...
OdpowiedzUsuńproszę częściej!!:)
Chcemy rozdział.. :c
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :) Już nie mogę doczekać się, aż się z Miśkiem ogarną i pójdą po rozum do głowy.
OdpowiedzUsuńUwielbiam to jak zabawnie opisujesz postaci i ogólnie całą drużynę i ich relację :) Jestem w stanie uwierzyć, że tak jest naprawdę.
Obecnie to chyba moje ulubione opowiadanie na blogspocie:)
_________________________________________________
Zapraszam do czytania mojego nowego siatkarskiego opowiadania:
http://short-love-ff.blogspot.com
Hejj, my czekamy na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńCzy imiona były po prostu wymyślone, czy to imiona autorek? Bo wszystkie Aleksandry są zdrowo i pozytywnie walnięte! Mówi wam to 'nosicielka' tego imienia. :) No, czasem są też tak nerwowe jak ta Alex z opowiadania. :p
Pozdrawiam!
Zapraszam na siatkowkowe-story.blogspot.com/
KC Was :*
OdpowiedzUsuńPliss... dodawajcie częściej :)
Jeeeej*.* dzisiaj wpadła na Waszego bloga i przeczytałam wszyściusieńko - cud, miód i orzeszki! Czekam z niecierpliwością na następny rozdział bo serduszko Alex mięknie w zawrotnym tempie ;DD
OdpowiedzUsuńBuzioki :)
malinowyzawrotglowy
no to wpada wam 50 komentarz :)
OdpowiedzUsuńmoże teraz kolejny?
prosimy :)
Świetne! Kiedy będzie następny??
OdpowiedzUsuńNie mam talentu do komentowania, ale jestem całkowicie oczarowana opowiadaniem :) Oby tak dalej! :)
OdpowiedzUsuńAda