Niby był skupiony na grze i meczu, bo w sumie teraz robił za tak jakby kibica, stojąc w kwadracie, ale i tak wzrok co chwilę uciekał mu w inne miejsce. Powinien się skupić, wyłapywać błędy Kanadyjczyków, obserwować, by potem móc wykorzystać to i owo, kiedy już wejdzie na boisko, ale i tak był całkowicie rozproszony. I poniekąd chyba lekko podirytowany. Patrzył co sekundę na nikogo innego jak na Aleksandrę Bielecką. Niby siedziała koło Kaczmarczyka, niby powinna coś robić, ale zdążył zauważyć, że tylko raz na jakiś czas zaznacza coś na kartce, a praktycznie cały czas opiera brodę na dłoniach, w coś się wpatrując. Albo raczej w kogoś.
- Wygląda, jakby się zakochała, nie, Dziku? – za uchem usłyszał głos Jarosza.- Szkoda ci, że nie w tobie? – odwrócił głowę i posłał mu gromiące spojrzenie. Chciał być złośliwy? Jak zwykle.- Bo ewidentnie cały czas wodzi wzrokiem za Schmittem. W sumie nie dziwota, nawet ich wczoraj widziałem razem po naszym treningu. W dosyć ciekawej sytuacji w sumie.
Teraz Michał zmrużył oczy. O czym on znowu bredził? Zresztą, co się dziwić, tutaj wszyscy bredzą i gadają o jakichś bzdurach, nie ma się czym przejmować. Problem w tym, że ziarenko niepokoju zostało zasiane. I przejmował się, nie wiadomo czym w sumie. Przeskakiwał z nogi na nogę, a kiedy zobaczył, jak Igła na sekundę schodzi z boiska przy zagrywce Możdżonka, momentalnie znalazł się przy nim.
- Hm? – wymruczał Krzysztof, gdy Michał go szturchnął, aby zasygnalizować, że owszem, posłucha, ale nie wymagajcie od niego, aby w ogóle oderwał wzrok od boiska, co to, to nie.
- Tam spójrz – szturchnął go jeszcze raz, teraz przy okazji bezczelnie wskazując palcem Alex, a kiedy nie doczekał się reakcji, szturchnął Ignaczaka jeszcze raz.
- No widzę. Codziennie ją widzę przecież.
- I tam – teraz wskazał na Schmitta skaczącego właśnie do bloku.
- No trzeba go w końcu porządnie zablokować, bo nam wbija punkty normalnie bezkarnie.
- Igła, proszę… - jęknął.
- Ale co ty chcesz? Tak, całowali się wczoraj po treningu, nawet nagrałem, a teraz sory memory, muszę wracać – i poleciał na boisko.
A Kubiak czuł się, jakby ktoś najpierw przyłożył mu patelnią w twarz, a potem jeszcze dał kopa, tyle tylko, że tego z rodzaju motywujących, takich „na szczęście”. Ewentualnie wsypał mu pcheł za koszulkę, bo dosłownie zaczął podskakiwać. Z powodu jakiejś dziwnej złości, która się w nim rozlała. I to nie złości na Bielecką, która, gdyby to w odpowiedni sposób zinterpretować, robiła mu na złość, bo przecież powiedział jej, co czuje, wiedziała, że mu zależy. To była irracjonalna złość na bogu ducha winnego Gavina.
Poleciał do Anastasiego i truł mu głowę tak długo (będąc nawet gotowym paść na kolana i jęczeć), aż zgodził się wpuścić go na boisko. Udało się. I wpadł tam tak właściwie nie myśląc jakoś wybitnie racjonalnie, ale z wewnętrznym przekonaniem, że nie zepsuje żadnej akcji i wszystko będzie mu wychodziło bezbłędnie. Wychodziło, a jakże. I nic, zupełnie nic sugestywnego nie było w tym, że każdy, wyjątkowo silny atak kierował w Schmitta. Nawet, jeśli ktoś coś zauważył, to nic nie powiedział. A sam Michał, przy każdym zdobytym przez to punkcie, cieszył się dosłownie jak wariat. Choć to dopiero początek. Potem to mu dopiero pokaże!
Miotał się z kąta w kąt, do momentu, aż sędzia nie odgwizdał końca meczu. Nawet nie ucieszyła go tak wysoka wygrana, dzięki której pozycja lidera była już niemalże zapewniona. Odkąd Jarosz obwieścił mu tę radosną nowinę, był wściekły. Wręcz gotowało się w nim i musiał nad sobą panować, żeby nie wbiec na stronę Kanadyjczyków i nie nakopać temu dupkowi. Ustawiając się w kolejkę pod siatką, nawrzeszczał na Bogu ducha winnego Nowakowskiego, zdeptał Ignaczaka i o mało nie przyłożył Kurkowi, bo ten ,,krzywo na niego spojrzał”.
- Powaliło cię, stary? – Bartman szturchnął go ramieniem, a ten burknął coś w stylu ,,odczep się”, mówiąc cenzuralnie.
Przez moment zawahał się czy uścisnąć dłoń Schmitta, jednak stojący za nim Kosok, pchnął go do przodu, a ten jakby od niechcenia złapał dłoń Gavina. Odsunął się na bok i patrzył, jak jego koledzy odtańcowują na środku parkietu dziki taniec zwycięstwa. Potem obserwował, jak Bartman mknie do Borkowskiej i, śmiejąc się, wpija namiętnie w jej usta. Poczuł dziwne ukłucie. Zazdrość? Być może. Tylko czego zazdrości przyjacielowi? Tego, że przełamał się i razem z rudą tworzył tak świetną parę. A on? On był sam. Jak zwykle.
Ruszył pewnym krokiem do ławki Kanadyjczyków i odszukał wzrokiem dwunastkę. Pił wodę z butelki, a strumienie cieczy spływały z kącików jego ust. Przez chwilę Kubiak życzył mu, żeby się tą wodą udławił, jednak szybko się opamiętał. Tortury, które dla niego przygotował były znacznie cięższe. Udławienie przy tym to pikuś.
- Pogadamy? – zaczął po angielsku, a Schmitt spojrzał na niego spod uniesionej brwi, zdziwiony widokiem polskiego siatkarza. Skinął jedynie głową i przesunął się na ławce. – Wolałbym na osobności – bo na osobności żaden z twoich koleżków nie zareaguje, gdy będę rozkwaszał ci mordę, dodał w myślach.
Gavin wzruszył lekko ramionami i niechętnie poderwał się z miejsca, zarzucając sobie na ramiona ręcznik. Głową wskazał drzwi korytarza do szatni i zaprosił Polaka do środka. Reszta sprawdzała protokół, więc powinni mieć kilka minut względnego spokoju. Wiedział, po co tu przyszedł i o czym, a właściwie o kim, będą rozmawiać.
Od początku czuł, że miedzy Kubiakiem a Bielecką coś będzie, jednak wydawała mu się tak urocza, że nie potrafił się jej oprzeć. Mimo wszystko, widział jak wodzi oczami za trzynastką. Widział jak uśmiecha się na jego widok, czego nie mógł powiedzieć o sobie. W sumie spotykanie się z nią i tak byłoby czymś niewykonalnym; ona w Polsce, on w Rosji, a w sezonie reprezentacyjnym w Kanadzie. Zresztą związki na odległość nie były tym czymś, czego chciał.
- Więc, co cię… - nie dokończył, bo jego śliczny nosek spotkał się z pięścią Kubiaka. Taki mały, a taki silny.
- Dlaczego się z nią całowałeś?! – wrzasnął Dzik. – W co ty sobie pogrywasz, człowieku? Nie widzisz, że robisz jej krzywdę? – zamachnął się po raz kolejny, ale Schmitt złapał jego dłoń, mknącą w stronę jego twarzy jak strzała Robin Hooda. Przytrzymał ją przez moment, posyłając Kubiakowi znaczące spojrzenie.
- Spokojnie, to był eksperyment – wyjaśnił spokojnie Gavin, a Michał posłał mu zdziwione spojrzenie.
- Że co?! Traktujesz ją jako królika doświadczalnego – złość po raz kolejny ogarnęła Kubiaka, a Schmitt z trudem uniknął kolejnego ciosu.
- Spokojnie, stary – w geście obronnym podniósł ręce do góry. – Chodzi o to, że między mną a nią nic nie ma. Kompletnie nic. Ona…
- Co ona…? – dopytał niepewnie Michał.
- Ona chce ciebie, nie mnie. Na pewno.
Kubiak zbaraniał. Wpatrywał się w niego przez kilkanaście sekund z rozdziawionymi ustami. Bo jak to: chce jego? Przecież gdyby chciała, nie całowałaby się z tym siatkarzykiem przed dzisiejszym meczem. Przez ostatnie dni nie traktowałaby Michała jak powietrze, tylko szczerze z nim porozmawiała. A coś w głowie musiała mieć, na pewno.
- Nie spieprz tego, to naprawdę fajna dziewczyna – Gavin wyciągnął do niego rękę, a Misiek zamrugał kilkakrotnie oczyma. – Życzę wam szczęścia – uścisnął dłoń Polaka i pomknął do szatni, pogwizdując pod nosem jakąś melodię zasłyszaną w brazylijskim radiu.
Wpadła do pokoju z numerem dwieście na drzwiach trochę na bezczelnego. Bez pukania, jak huragan, mocno zatrzaskując za sobą drzwi. I zdawała sobie sprawę, że sama to by się na takiego intruza darła, krzycząc coś o tym, że jej pokój nie jest autostradą, no ale tak to już z ludźmi bywa, że najbardziej irytują ich zachowania podobne do własnych. A Zbyszek z powodu hałasu aż podskoczył, upuszczając w tym samym momencie stosik koszulek na podłogę.
- Wiedziałem, że przyjdziesz – powiedział cicho, uśmiechając się znacząco, po czym schylił się po ubrania.
A to Agatę dosłownie rozjuszyło. Choć owa złość była taka chwilowa, aby sobie powrzeszczeć, wyżyć się, zrugać Bartmana, a potem grzecznie się przytulić i powiedzieć, że jednak kocha.
- Ach tak? – rzuciła ironicznie.- Więc wiesz też pewnie, po co, nie?
- Domyślam się – odpowiedział zdawkowo.
- Co wam w ogóle odbiło? Co to ma być za omawianie takich spraw przy wszystkich? Ja rozumiem, żarty, ale żeby ona strzeliła tekstem „rżniecie się w nocy osiem razy”, a żebyś ty nie zareagował, tylko się śmiał!
Uniósł jeden kącik ust do góry, co miało być uśmiechem. Wiedział, że tak naprawdę nie jest zła, bo inaczej już dawno beształaby Bielecką, a odpuściła jej właściwie całkowicie. Słyszał tylko jakieś „zabiję cię, kurwa, za tę akcję”, ale nic poza tym.
- Obojgu wam odbiło. Jak się wcześniej żarli, tak teraz wielka miłość. Pojebało was do reszty?
- Może – mruknął, powstrzymując się przez wzruszeniem ramionami.
Podreptał spokojnie do łazienki, by złapać szczoteczkę Kubiaka i wrócić, triumfalnie dzierżąc ją w dłoni. Czuł na sobie czujne spojrzenie Agaty, gdy kręcił się po pokoju. Sięgnął do torby przyjaciela i wyjął z niej bokserki. I wtedy właśnie Borkowska zrozumiała, o co chodzi. Tak właściwie, to nie było nawet co rozumieć, oboje wiedzieli, jak skończy się ta jej wizyta jeszcze zanim się zaczęła. Położył te dwie rzeczy na szafce przy drzwiach, potem przekręcił w nich kluczyk i w końcu spojrzał na swoją własną, prywatną dziewczynę (a może już narzeczoną po dzisiejszej dyskusji?), stojącą teraz przy oknie.
- Ty z tym ślubem to na poważnie tak? – odezwała się po dłuższej chwili, już spokojnie, bez złości w głosie.
- A bo co? Czemu pytasz?
- Bo nie lubię takich tradycjonalistycznych rzeczy. Dwadzieścia lat i za mąż to w PRLu, nie teraz.
- No to może trzeba się było w PRLu urodzić – powiedział to nadzwyczaj cicho, ale i tak usłyszała.
- O nie nie nie, za młoda jestem. Poza tym, żadnego ślubu przed seksem!
Uniósł brwi, przez chwilę patrząc na nią jak na wariatkę i trawiąc to, co powiedziała. Chyba się przejęzyczyła. Na pewno.
- Żadnego seksu przed ślubem znaczy się, tak? To ty się zdecyduj, skoro tego ślubu nie chcesz!
- Kretyn – rzuciła.- Dobrze powiedziałam. Żadnego ślubu przed seksem.
Aaaaach, no teraz to już zrozumiał. Cwana bestyjka, najpierw go chciała zdenerwować, żeby było fajniej, bardziej pikantnie. No nie dał się, bywa. Ale i bez tego potrafił pokazać, na co go stać.
I pokazał.
W międzyczasie doszedł do wniosku, że jeśli przyjdzie im mieszkać razem, to najlepiej w domku jednorodzinnym. Bo jeśli trafi się blok to jak nic trzeba będzie wytłumić sypialnię, by sąsiedzi nie słyszeli jęków Agaty Borkowskiej wywołanych przez Zbigniewa Bartmana.
Zapukał raz. Potem kolejny. I jeszcze jeden. Nic, kompletnie nic. Szarpnął za klamkę i po raz kolejny czekało go rozczarowanie. Przyłożył głowę do drzwi i bardzo tego pożałował. Westchnął tylko, przewracając oczami i usiadł na podłodze. Jak nic spędzi noc na korytarzu, a rano będzie tak połamany, że nawet nie będzie w stanie się ruszyć.
Mogliby chociaż dać mu szczoteczkę do zębów. I jakąś czystą bieliznę. Ale nie, przecież Bartman ma gdzieś swojego jedynego, prawdziwego przyjaciela i skazuje go na spędzenie nocy na zimnej, hotelowej posadzce. Tak się szanuje prawdziwych przyjaciół w tych czasach…
- Masz i spierdalaj. Potem ci wynagrodzę – wymruczał Zibi, a następnie rzucił w niego zmiętymi bokserkami i ową, tak pożądaną, szczoteczką a drzwi ponownie zamknęły się. Z tą różnicą, że pojawiła się na nich zawieszka z jakimś portugalskim wyrazem, znacząca prawdopodobnie tyle, co ,,nie przeszkadzać”.
Borkowska tą noc spędzi w jego pokoju, a on ma się tułać gdzieś po korytarzach w momencie, gdy jej łóżko jest wolne? Niedoczekanie! A jeśli Bieleckiej nie będzie coś pasowało, niech wyciągnie swoją przyjaciółkę za włosy z dwusetki, a jemu pozwoli spać w przydzielonym mu łóżku. Tak, właśnie tak zrobi. Skończyło się pomiatanie Kubiakiem! On w końcu musi zrobić z nimi wszystkimi porządek.
Poczłapał do końca korytarza i chwilę zawahał się zanim nacisnął klamkę. Wziął głęboki oddech i wszedł do pokoju, w którym panowała ciemność. Przez uchylone łazienkowe drzwi, przebijało się trochę światła i zdało się słyszeć, że ruda nuci pod nosem jakąś niezidentyfikowaną melodię. Drzwi zamknęły się z charakterystycznym dźwiękiem, Michał wcisnął włącznik, a cały pokój zalało ciepło stuwatowej żarówki.
- Co tak szybko? Myślałam, że dłużej ci zejdzie – wychodząc z łazienki i widząc Kubiaka, Alex o mało nie wyrżnęła orła, potykając się o własne nogi. – Co? Znowu rżną się jak norki, a ty, biedaku, nie masz gdzie spać?
Skinął jedynie głową; przecież to, co powiedziała, było zgodne z prawdą.
- To nie jest noclegownia dla bezdomnych, szukaj szczęścia dalej – podeszła do drzwi i otworzyła je na oścież. Michał jednym ruchem zamknął je i spojrzał wymownie na rudowłosą.
- Twoja przyjaciółka śpi w MOIM pokoju, przez co ja nie mam gdzie spać. Więc albo ją stamtąd zabierzesz, ale chyba ani Aga, ani Zibi nie będą z tego zadowoleni, poza tym, gdy ktoś się dowie o tym, co oni tam wyprawiają, mogą oboje stąd wylecieć, albo po prostu, bez żadnych awantur, pozwolisz mi przespać się na jej łóżku – oparł się o drzwi, co świadczyło o tym, że pokoju numer dwieście siedemnaście raczej nie opuści.
Machnęła jedynie lekceważąco dłonią i usiadła na łóżku, biorąc laptopa przyjaciółki na kolana. Usiadł na drugim łóżku, ściągając w locie buty, z których każdy znalazł się w innej części pomieszczenia. Oparł się na ramionach i odchylił głowę do tyłu, oddychając głęboko. Czuł, że dziewczyna wpatruje się w niego znad ekranu komputera, a gdy podniósł głowę, zmieszana odwróciła wzrok.
- Co robisz? – zapytał niby od niechcenia, tak, żeby w końcu przerwać tą niezręczną ciszę.
- Statystyki przeglądam, Oskar kazał – wzruszyła lekko ramionami, nie oderwawszy wzroku od ekranu.
- Lubisz to?
- Lubię liczby ogólnie. Ścisłowiec ze mnie – powtórzyła gest. – Za to z resztą przedmiotów byłam na bakier. Polski, historia, to nie dla mnie.
- Myślałaś, żeby coś dalej z tym zrobić? – usiadł prosto. – W sensie na jakie studia? Matematyka jakaś czy coś? – doprecyzował myśl.
- Matematyka stosowna. Ewentualnie coś z informatyką. W sumie mam jeszcze czas.
Pokiwał głową ze zrozumieniem. Gdyby nie siatkówka, kończyłby teraz studia prawnicze, bo o tym marzyli jego rodzice. On nieszczególnie, nigdy nie widział siebie w garniturze, todze i z teczką pod pachą. On chciał być sportowcem, najlepszym w swojej dyscyplinie. Dlatego przez tyle lat tak intensywnie trenował. By udowodnić wszystkim, że ze sportu można wyżyć.
- Jak się tak zamyślisz, to wyglądasz w miarę inteligentnie – głos Bieleckiej przywrócił go na ziemię, posłał jej nieprzytomne spojrzenie. – A nie, nadal wyglądasz jak idiota – zachichotała.
- Ach, tak? – zmrużył gniewnie oczy i ruszył w jej stronę.
Odłożyła laptopa i poderwała się z miejsca, przeskakując przez łóżko. Niestety, nie zauważyła buta Kubiaka i wyrżnęła orła. Michał, potknąwszy się o jej stopy, runął na nią jak długi. Ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Miał świadomość tego, że prawie dwumetrowy facet swoje waży, więc jednym zgrabnym ruchem obrócił się tak, że Aleksandra leżała na nim.
- Michał… - szepnęła, wpatrując się w jego usta. Przejechała potem palcem po jego dolnej wardze, czując jak napięcie między nimi rośnie z każdą sekundą.– Pierwsza zajmuję łazienkę!
Poderwała się z miejsca i zabarykadowała w łazience. Oparła się o drzwi i poczuła, jak po jej policzku spływają łzy. Łzy bezsilności.
- Wygląda, jakby się zakochała, nie, Dziku? – za uchem usłyszał głos Jarosza.- Szkoda ci, że nie w tobie? – odwrócił głowę i posłał mu gromiące spojrzenie. Chciał być złośliwy? Jak zwykle.- Bo ewidentnie cały czas wodzi wzrokiem za Schmittem. W sumie nie dziwota, nawet ich wczoraj widziałem razem po naszym treningu. W dosyć ciekawej sytuacji w sumie.
Teraz Michał zmrużył oczy. O czym on znowu bredził? Zresztą, co się dziwić, tutaj wszyscy bredzą i gadają o jakichś bzdurach, nie ma się czym przejmować. Problem w tym, że ziarenko niepokoju zostało zasiane. I przejmował się, nie wiadomo czym w sumie. Przeskakiwał z nogi na nogę, a kiedy zobaczył, jak Igła na sekundę schodzi z boiska przy zagrywce Możdżonka, momentalnie znalazł się przy nim.
- Hm? – wymruczał Krzysztof, gdy Michał go szturchnął, aby zasygnalizować, że owszem, posłucha, ale nie wymagajcie od niego, aby w ogóle oderwał wzrok od boiska, co to, to nie.
- Tam spójrz – szturchnął go jeszcze raz, teraz przy okazji bezczelnie wskazując palcem Alex, a kiedy nie doczekał się reakcji, szturchnął Ignaczaka jeszcze raz.
- No widzę. Codziennie ją widzę przecież.
- I tam – teraz wskazał na Schmitta skaczącego właśnie do bloku.
- No trzeba go w końcu porządnie zablokować, bo nam wbija punkty normalnie bezkarnie.
- Igła, proszę… - jęknął.
- Ale co ty chcesz? Tak, całowali się wczoraj po treningu, nawet nagrałem, a teraz sory memory, muszę wracać – i poleciał na boisko.
A Kubiak czuł się, jakby ktoś najpierw przyłożył mu patelnią w twarz, a potem jeszcze dał kopa, tyle tylko, że tego z rodzaju motywujących, takich „na szczęście”. Ewentualnie wsypał mu pcheł za koszulkę, bo dosłownie zaczął podskakiwać. Z powodu jakiejś dziwnej złości, która się w nim rozlała. I to nie złości na Bielecką, która, gdyby to w odpowiedni sposób zinterpretować, robiła mu na złość, bo przecież powiedział jej, co czuje, wiedziała, że mu zależy. To była irracjonalna złość na bogu ducha winnego Gavina.
Poleciał do Anastasiego i truł mu głowę tak długo (będąc nawet gotowym paść na kolana i jęczeć), aż zgodził się wpuścić go na boisko. Udało się. I wpadł tam tak właściwie nie myśląc jakoś wybitnie racjonalnie, ale z wewnętrznym przekonaniem, że nie zepsuje żadnej akcji i wszystko będzie mu wychodziło bezbłędnie. Wychodziło, a jakże. I nic, zupełnie nic sugestywnego nie było w tym, że każdy, wyjątkowo silny atak kierował w Schmitta. Nawet, jeśli ktoś coś zauważył, to nic nie powiedział. A sam Michał, przy każdym zdobytym przez to punkcie, cieszył się dosłownie jak wariat. Choć to dopiero początek. Potem to mu dopiero pokaże!
Miotał się z kąta w kąt, do momentu, aż sędzia nie odgwizdał końca meczu. Nawet nie ucieszyła go tak wysoka wygrana, dzięki której pozycja lidera była już niemalże zapewniona. Odkąd Jarosz obwieścił mu tę radosną nowinę, był wściekły. Wręcz gotowało się w nim i musiał nad sobą panować, żeby nie wbiec na stronę Kanadyjczyków i nie nakopać temu dupkowi. Ustawiając się w kolejkę pod siatką, nawrzeszczał na Bogu ducha winnego Nowakowskiego, zdeptał Ignaczaka i o mało nie przyłożył Kurkowi, bo ten ,,krzywo na niego spojrzał”.
- Powaliło cię, stary? – Bartman szturchnął go ramieniem, a ten burknął coś w stylu ,,odczep się”, mówiąc cenzuralnie.
Przez moment zawahał się czy uścisnąć dłoń Schmitta, jednak stojący za nim Kosok, pchnął go do przodu, a ten jakby od niechcenia złapał dłoń Gavina. Odsunął się na bok i patrzył, jak jego koledzy odtańcowują na środku parkietu dziki taniec zwycięstwa. Potem obserwował, jak Bartman mknie do Borkowskiej i, śmiejąc się, wpija namiętnie w jej usta. Poczuł dziwne ukłucie. Zazdrość? Być może. Tylko czego zazdrości przyjacielowi? Tego, że przełamał się i razem z rudą tworzył tak świetną parę. A on? On był sam. Jak zwykle.
Ruszył pewnym krokiem do ławki Kanadyjczyków i odszukał wzrokiem dwunastkę. Pił wodę z butelki, a strumienie cieczy spływały z kącików jego ust. Przez chwilę Kubiak życzył mu, żeby się tą wodą udławił, jednak szybko się opamiętał. Tortury, które dla niego przygotował były znacznie cięższe. Udławienie przy tym to pikuś.
- Pogadamy? – zaczął po angielsku, a Schmitt spojrzał na niego spod uniesionej brwi, zdziwiony widokiem polskiego siatkarza. Skinął jedynie głową i przesunął się na ławce. – Wolałbym na osobności – bo na osobności żaden z twoich koleżków nie zareaguje, gdy będę rozkwaszał ci mordę, dodał w myślach.
Gavin wzruszył lekko ramionami i niechętnie poderwał się z miejsca, zarzucając sobie na ramiona ręcznik. Głową wskazał drzwi korytarza do szatni i zaprosił Polaka do środka. Reszta sprawdzała protokół, więc powinni mieć kilka minut względnego spokoju. Wiedział, po co tu przyszedł i o czym, a właściwie o kim, będą rozmawiać.
Od początku czuł, że miedzy Kubiakiem a Bielecką coś będzie, jednak wydawała mu się tak urocza, że nie potrafił się jej oprzeć. Mimo wszystko, widział jak wodzi oczami za trzynastką. Widział jak uśmiecha się na jego widok, czego nie mógł powiedzieć o sobie. W sumie spotykanie się z nią i tak byłoby czymś niewykonalnym; ona w Polsce, on w Rosji, a w sezonie reprezentacyjnym w Kanadzie. Zresztą związki na odległość nie były tym czymś, czego chciał.
- Więc, co cię… - nie dokończył, bo jego śliczny nosek spotkał się z pięścią Kubiaka. Taki mały, a taki silny.
- Dlaczego się z nią całowałeś?! – wrzasnął Dzik. – W co ty sobie pogrywasz, człowieku? Nie widzisz, że robisz jej krzywdę? – zamachnął się po raz kolejny, ale Schmitt złapał jego dłoń, mknącą w stronę jego twarzy jak strzała Robin Hooda. Przytrzymał ją przez moment, posyłając Kubiakowi znaczące spojrzenie.
- Spokojnie, to był eksperyment – wyjaśnił spokojnie Gavin, a Michał posłał mu zdziwione spojrzenie.
- Że co?! Traktujesz ją jako królika doświadczalnego – złość po raz kolejny ogarnęła Kubiaka, a Schmitt z trudem uniknął kolejnego ciosu.
- Spokojnie, stary – w geście obronnym podniósł ręce do góry. – Chodzi o to, że między mną a nią nic nie ma. Kompletnie nic. Ona…
- Co ona…? – dopytał niepewnie Michał.
- Ona chce ciebie, nie mnie. Na pewno.
Kubiak zbaraniał. Wpatrywał się w niego przez kilkanaście sekund z rozdziawionymi ustami. Bo jak to: chce jego? Przecież gdyby chciała, nie całowałaby się z tym siatkarzykiem przed dzisiejszym meczem. Przez ostatnie dni nie traktowałaby Michała jak powietrze, tylko szczerze z nim porozmawiała. A coś w głowie musiała mieć, na pewno.
- Nie spieprz tego, to naprawdę fajna dziewczyna – Gavin wyciągnął do niego rękę, a Misiek zamrugał kilkakrotnie oczyma. – Życzę wam szczęścia – uścisnął dłoń Polaka i pomknął do szatni, pogwizdując pod nosem jakąś melodię zasłyszaną w brazylijskim radiu.
Wpadła do pokoju z numerem dwieście na drzwiach trochę na bezczelnego. Bez pukania, jak huragan, mocno zatrzaskując za sobą drzwi. I zdawała sobie sprawę, że sama to by się na takiego intruza darła, krzycząc coś o tym, że jej pokój nie jest autostradą, no ale tak to już z ludźmi bywa, że najbardziej irytują ich zachowania podobne do własnych. A Zbyszek z powodu hałasu aż podskoczył, upuszczając w tym samym momencie stosik koszulek na podłogę.
- Wiedziałem, że przyjdziesz – powiedział cicho, uśmiechając się znacząco, po czym schylił się po ubrania.
A to Agatę dosłownie rozjuszyło. Choć owa złość była taka chwilowa, aby sobie powrzeszczeć, wyżyć się, zrugać Bartmana, a potem grzecznie się przytulić i powiedzieć, że jednak kocha.
- Ach tak? – rzuciła ironicznie.- Więc wiesz też pewnie, po co, nie?
- Domyślam się – odpowiedział zdawkowo.
- Co wam w ogóle odbiło? Co to ma być za omawianie takich spraw przy wszystkich? Ja rozumiem, żarty, ale żeby ona strzeliła tekstem „rżniecie się w nocy osiem razy”, a żebyś ty nie zareagował, tylko się śmiał!
Uniósł jeden kącik ust do góry, co miało być uśmiechem. Wiedział, że tak naprawdę nie jest zła, bo inaczej już dawno beształaby Bielecką, a odpuściła jej właściwie całkowicie. Słyszał tylko jakieś „zabiję cię, kurwa, za tę akcję”, ale nic poza tym.
- Obojgu wam odbiło. Jak się wcześniej żarli, tak teraz wielka miłość. Pojebało was do reszty?
- Może – mruknął, powstrzymując się przez wzruszeniem ramionami.
Podreptał spokojnie do łazienki, by złapać szczoteczkę Kubiaka i wrócić, triumfalnie dzierżąc ją w dłoni. Czuł na sobie czujne spojrzenie Agaty, gdy kręcił się po pokoju. Sięgnął do torby przyjaciela i wyjął z niej bokserki. I wtedy właśnie Borkowska zrozumiała, o co chodzi. Tak właściwie, to nie było nawet co rozumieć, oboje wiedzieli, jak skończy się ta jej wizyta jeszcze zanim się zaczęła. Położył te dwie rzeczy na szafce przy drzwiach, potem przekręcił w nich kluczyk i w końcu spojrzał na swoją własną, prywatną dziewczynę (a może już narzeczoną po dzisiejszej dyskusji?), stojącą teraz przy oknie.
- Ty z tym ślubem to na poważnie tak? – odezwała się po dłuższej chwili, już spokojnie, bez złości w głosie.
- A bo co? Czemu pytasz?
- Bo nie lubię takich tradycjonalistycznych rzeczy. Dwadzieścia lat i za mąż to w PRLu, nie teraz.
- No to może trzeba się było w PRLu urodzić – powiedział to nadzwyczaj cicho, ale i tak usłyszała.
- O nie nie nie, za młoda jestem. Poza tym, żadnego ślubu przed seksem!
Uniósł brwi, przez chwilę patrząc na nią jak na wariatkę i trawiąc to, co powiedziała. Chyba się przejęzyczyła. Na pewno.
- Żadnego seksu przed ślubem znaczy się, tak? To ty się zdecyduj, skoro tego ślubu nie chcesz!
- Kretyn – rzuciła.- Dobrze powiedziałam. Żadnego ślubu przed seksem.
Aaaaach, no teraz to już zrozumiał. Cwana bestyjka, najpierw go chciała zdenerwować, żeby było fajniej, bardziej pikantnie. No nie dał się, bywa. Ale i bez tego potrafił pokazać, na co go stać.
I pokazał.
W międzyczasie doszedł do wniosku, że jeśli przyjdzie im mieszkać razem, to najlepiej w domku jednorodzinnym. Bo jeśli trafi się blok to jak nic trzeba będzie wytłumić sypialnię, by sąsiedzi nie słyszeli jęków Agaty Borkowskiej wywołanych przez Zbigniewa Bartmana.
Zapukał raz. Potem kolejny. I jeszcze jeden. Nic, kompletnie nic. Szarpnął za klamkę i po raz kolejny czekało go rozczarowanie. Przyłożył głowę do drzwi i bardzo tego pożałował. Westchnął tylko, przewracając oczami i usiadł na podłodze. Jak nic spędzi noc na korytarzu, a rano będzie tak połamany, że nawet nie będzie w stanie się ruszyć.
Mogliby chociaż dać mu szczoteczkę do zębów. I jakąś czystą bieliznę. Ale nie, przecież Bartman ma gdzieś swojego jedynego, prawdziwego przyjaciela i skazuje go na spędzenie nocy na zimnej, hotelowej posadzce. Tak się szanuje prawdziwych przyjaciół w tych czasach…
- Masz i spierdalaj. Potem ci wynagrodzę – wymruczał Zibi, a następnie rzucił w niego zmiętymi bokserkami i ową, tak pożądaną, szczoteczką a drzwi ponownie zamknęły się. Z tą różnicą, że pojawiła się na nich zawieszka z jakimś portugalskim wyrazem, znacząca prawdopodobnie tyle, co ,,nie przeszkadzać”.
Borkowska tą noc spędzi w jego pokoju, a on ma się tułać gdzieś po korytarzach w momencie, gdy jej łóżko jest wolne? Niedoczekanie! A jeśli Bieleckiej nie będzie coś pasowało, niech wyciągnie swoją przyjaciółkę za włosy z dwusetki, a jemu pozwoli spać w przydzielonym mu łóżku. Tak, właśnie tak zrobi. Skończyło się pomiatanie Kubiakiem! On w końcu musi zrobić z nimi wszystkimi porządek.
Poczłapał do końca korytarza i chwilę zawahał się zanim nacisnął klamkę. Wziął głęboki oddech i wszedł do pokoju, w którym panowała ciemność. Przez uchylone łazienkowe drzwi, przebijało się trochę światła i zdało się słyszeć, że ruda nuci pod nosem jakąś niezidentyfikowaną melodię. Drzwi zamknęły się z charakterystycznym dźwiękiem, Michał wcisnął włącznik, a cały pokój zalało ciepło stuwatowej żarówki.
- Co tak szybko? Myślałam, że dłużej ci zejdzie – wychodząc z łazienki i widząc Kubiaka, Alex o mało nie wyrżnęła orła, potykając się o własne nogi. – Co? Znowu rżną się jak norki, a ty, biedaku, nie masz gdzie spać?
Skinął jedynie głową; przecież to, co powiedziała, było zgodne z prawdą.
- To nie jest noclegownia dla bezdomnych, szukaj szczęścia dalej – podeszła do drzwi i otworzyła je na oścież. Michał jednym ruchem zamknął je i spojrzał wymownie na rudowłosą.
- Twoja przyjaciółka śpi w MOIM pokoju, przez co ja nie mam gdzie spać. Więc albo ją stamtąd zabierzesz, ale chyba ani Aga, ani Zibi nie będą z tego zadowoleni, poza tym, gdy ktoś się dowie o tym, co oni tam wyprawiają, mogą oboje stąd wylecieć, albo po prostu, bez żadnych awantur, pozwolisz mi przespać się na jej łóżku – oparł się o drzwi, co świadczyło o tym, że pokoju numer dwieście siedemnaście raczej nie opuści.
Machnęła jedynie lekceważąco dłonią i usiadła na łóżku, biorąc laptopa przyjaciółki na kolana. Usiadł na drugim łóżku, ściągając w locie buty, z których każdy znalazł się w innej części pomieszczenia. Oparł się na ramionach i odchylił głowę do tyłu, oddychając głęboko. Czuł, że dziewczyna wpatruje się w niego znad ekranu komputera, a gdy podniósł głowę, zmieszana odwróciła wzrok.
- Co robisz? – zapytał niby od niechcenia, tak, żeby w końcu przerwać tą niezręczną ciszę.
- Statystyki przeglądam, Oskar kazał – wzruszyła lekko ramionami, nie oderwawszy wzroku od ekranu.
- Lubisz to?
- Lubię liczby ogólnie. Ścisłowiec ze mnie – powtórzyła gest. – Za to z resztą przedmiotów byłam na bakier. Polski, historia, to nie dla mnie.
- Myślałaś, żeby coś dalej z tym zrobić? – usiadł prosto. – W sensie na jakie studia? Matematyka jakaś czy coś? – doprecyzował myśl.
- Matematyka stosowna. Ewentualnie coś z informatyką. W sumie mam jeszcze czas.
Pokiwał głową ze zrozumieniem. Gdyby nie siatkówka, kończyłby teraz studia prawnicze, bo o tym marzyli jego rodzice. On nieszczególnie, nigdy nie widział siebie w garniturze, todze i z teczką pod pachą. On chciał być sportowcem, najlepszym w swojej dyscyplinie. Dlatego przez tyle lat tak intensywnie trenował. By udowodnić wszystkim, że ze sportu można wyżyć.
- Jak się tak zamyślisz, to wyglądasz w miarę inteligentnie – głos Bieleckiej przywrócił go na ziemię, posłał jej nieprzytomne spojrzenie. – A nie, nadal wyglądasz jak idiota – zachichotała.
- Ach, tak? – zmrużył gniewnie oczy i ruszył w jej stronę.
Odłożyła laptopa i poderwała się z miejsca, przeskakując przez łóżko. Niestety, nie zauważyła buta Kubiaka i wyrżnęła orła. Michał, potknąwszy się o jej stopy, runął na nią jak długi. Ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Miał świadomość tego, że prawie dwumetrowy facet swoje waży, więc jednym zgrabnym ruchem obrócił się tak, że Aleksandra leżała na nim.
- Michał… - szepnęła, wpatrując się w jego usta. Przejechała potem palcem po jego dolnej wardze, czując jak napięcie między nimi rośnie z każdą sekundą.– Pierwsza zajmuję łazienkę!
Poderwała się z miejsca i zabarykadowała w łazience. Oparła się o drzwi i poczuła, jak po jej policzku spływają łzy. Łzy bezsilności.
Wiedziałam, że ucieknie. Szkoda :] Liczę jednak na to, że kiedyś odważy się spróbować, w końcu nic ją to nie kosztuje. Nie pomyślałam, że Kubiak tak pożądnie się wścieknie. No nic, z okazji zbliżającego się roku życzę Wam wszystkiego co najlepsze i niech wena Was nie opuszcza ;*
OdpowiedzUsuńHaha. Się Michaś zdenerwował. Miał zły dzień, a na dodatek wyleciał z pokoju, no niedobry Zibi...
OdpowiedzUsuńNo nie, a ta znów ucieka przed uczuciem. Niech w końcu znajdzie w sobie choć trochę odwagi i spróbuje. Przecież Misiek nie jest jej obojętny...
Szczęśliwego Nowego Roku!
Pozdrowienia :**
Świetna robota :) Czekam na następny rozdział z niecierpliwością .;D
OdpowiedzUsuńPS. HAPPY NEW YEAR !!!
pipa jedna no. Mieli się całować! a Alex jak zwykle spieprza...
OdpowiedzUsuńOj, Bielecka, Bielecka, jesteś szurnięta. <3
OdpowiedzUsuńCo za bestia ! Znów uciekła ! Skandal !
OdpowiedzUsuńMam wrażenie , że Bielecka walczy sama ze sobą. Jednak mam nadzieję, że dopuści do siebie Kubiaka,bo to fajny chłopak :)) Co do Zbyszka, i Agaty to czuć na kilometr jak się mają ku sobie :)
OdpowiedzUsuńJuż z góry zapowiadam, że mój komentarz z pewnością nie będzie się kleił, skoro z ledwością trafiam w odpowiednie literki, ale no, okej.
OdpowiedzUsuńZbysiowy tekst "masz i spierdalaj" jest jakby żywcem wyjęty z mojego wczorajszego wieczoru (a może to już noc była?). W zasadzie to rozumiem faceta, chciał sobie trochę pofiglować z dziewczyną, więc Miśka w jakiś sposób pozbyć się musiał.
No wiesz, Michał, jak mogłeś Gavina uderzyć? :c Wiem, że sobie zasłużył (chyba), ale proszę, nie rób tego więcej! Taki widok w moim wyobrażeniu jest nie do zniesienia.
No i przed czym ta nasza Alex tak ciągle ucieka? Przed Kubiakiem? W moim mniemaniu nie warto. Uciekać, oczywiście. :)
Mieszacie i to bardzo, ale mi się to podoba bo jest ciekawie :D
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że Aleks chce być z Kubiakiem, ale duma jej na to nie pozwala. Zobaczymy co dalej będzie i czekam na nowy rozdział :D
Mam wrażenie, że Alex ucieka przed samą sobą. Niech w końcu się przełamie ;)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowy rozdział:
http://to-skomplkowane.blogspot.com/
Kurde! Ale ciekawie. Nie mogę wytrzymać napięcia! :D Ile ja bym dała żeby być na miejscu Alex i leżeć sobie bezkarnie na Miśku. Szczerze, to była pewna że ona go pocałuje. A tu: Bam! Łazienka i koniec. Coś czuję, że Michał nie będzie zadowolony. Nie wiem tylko czy będzie wkurzony, czy zmartwiony. Ale niech Dziku walczy! Zapowiedział, że będzie to pewnie będzie! (Wspaniałe zdanie, nie ma co) A co do Zibiego. Zacytuję: "(...) by sąsiedzi nie słyszeli jęków Agaty Borkowskiej wywołanych przez Zbigniewa Bartmana." Kocham to! I chciałabym się zapytać, co z tym projektem, bo po przemyśleniu byłabym chętna, a nie widzę już linka ;c
OdpowiedzUsuńChe.
dołączam do pytania
Usuńto na gadu, proszę, Misiaczki.
Usuńnumer podany w informatorze, ten od 7 się zaczynający.
//Ife.
Koniec pomiatania Kubiakiem!
OdpowiedzUsuń:)
I w końcu może coś między Kubiakiem i Alex zajdzie poważniejszego :) Miejmy nadzieję hehe :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na siebie: http://when-you-meet-somebody.blogspot.com/
Baaardzo kibicuję Kubiakowi, mam nadzieję, że Ola w końcu się ogarnie:D
OdpowiedzUsuńp,
G.
Niech Alex wkoncu przestanie uciekać i zacznie być z Michałem!:D czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńSuper :P
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie :
maybevolleylove.blogspot.com/
dostaniemy dziś part? :))))))))
OdpowiedzUsuńp,
G
Może by tak któs był łaskaw i dodał nowy rozdział?!
OdpowiedzUsuńZgadzam się! Ostatni post był w tamtym roku! :)
UsuńNie mogę was , no nie scierpię. Już tak blisko, już centymetry, zaraz pocałunek, a ta do łazienki.
OdpowiedzUsuńXD
http://zostan-tu.blogspot.com/
Żądam nowego rozdziału ;) Bo to jest dobre i czyta się świetnie. Śmiałam się nie raz ;) http://majkawskrze.blogspot.com/ - Zapraszam do siebie ;)
OdpowiedzUsuńNi mogę się doczekać nowego :)
OdpowiedzUsuńEJ NO KIEDY BĘDZIE KOLEJNY ROZDZIAŁ??? PRZECIEŻ POWINIEN BYĆ W KAŻDY PIĄTEK!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJejku, ludzie wyluzujcie trochę.
UsuńNo wiecie co?! po takim czasie stwierdzacie, że będzie długa przerwa... :/
OdpowiedzUsuńNie no jesteście okropne, tyle czasu mamy czekać na następny rozdział! Prosimy jednak,żebyście się troszeczkę pospieszyły:D
OdpowiedzUsuńczytam na bieżąco i ciekawi mnie dalszy obrót wydarzeń:) opowiadanie jest świetne! Czyta się z zapartym tchem. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział! Bardzo mi się podoba, bo jest nieprzewidywalne i nie przesłodzone :) Jednocześnie zapraszam na nowe opowiadanie : http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDziewczyny, zaliczcie sesję! :)
OdpowiedzUsuńHej, zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Award :)
po więcej szczegółów zapraszam do siebie: siatkowkowe-story.blogspot.com/2013/01/nominacja-p.html
Pozdrawiam :D
ej no, proszę Was, bez takich zabaw.
Usuń//Ife.
Śledzę każdy rozdział i stwierdzam,że bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na następny i zapraszam do siebie :D
http://jeszczeliczymynasiebiemamytrocheszans.blogspot.com/