10 marca 2013

20. No chyba nie lałeś...

     - To co? Jeszcze po maluchu? – nie wiadomo skąd Kosa wyciągnął kolejną, litrową butelkę wódki, jednak nie byłam w stanie powiedzieć, która z kolei była to flaszka. Rachubę straciłam tak gdzieś po siódmej, czyli jakieś dwie godziny temu. Siedziałam za to obok drzemiącego Zbigniewa, wtulona w jego ramię i dokładnie obserwowałam całe towarzystwo, które do najtrzeźwiejszych z całą pewnością nie należało. No, ale jak się bawić, to się bawić; drzwi wyjebać, okna wstawić! Martwić będziemy się jutro…
     Dla Jarosza, Wiśni i Rucka impreza skończyła się już ponad godzinę temu i zapewne spali już grzecznie w swoich łóżeczkach, wcześniej obrzygując przy okazji wszystko dookoła. Tak to jest, jak się nie potrafi pić i siada z dorosłymi. Ale to nie jest mój problem, to ich współlokatorzy będą się z nimi męczyć, a nie ja. Chciałam po prostu świętować swoje, a właściwie nasze, gdyż nie wolno zapominać o sączącej właśnie drinka Aleksandrze, dziewiętnaste urodziny, w towarzystwie ważnych dla mnie osób. Nie powiem, ja też miałam już ładnie w czubie; właściwie już w tej chwili wyobrażałam sobie mojego jutrzejszego kaca stąd do wieczności, ale mimo wszystko jakoś się trzymałam; przynajmniej nie śpiewałam pieśni patriotycznych, jak Winiar i Kurek, którzy aktualnie siedzieli w bardzo romantycznym uścisku. Swoją drogą nie chciałabym wiedzieć, co powie na to żona Winiarskiego…
     - No, to pod tą Ligę Światową! Oby nam się… – mruknął Kubiak i przechylił kieliszek, a następnie uroczo wykrzywił usta, co spowodowane było zapewne smakiem alkoholu.
     Dokładnie mu się przyjrzałam; pił bez przerwy i, o dziwo!, jeszcze się nie zezgonił, a Zbigniew przed imprezą ostrzegał mnie, że może być z nim problem. Prawdę powiedziawszy, Kruszyna wyglądał sto razy lepiej niż mój Zibi, który właśnie chrapnął mi do ucha, za co został zdzielony po głowie. Przebudził się dosłownie sekundę później i spojrzał na mnie błędnym wzrokiem, jakby nie wiedział, gdzie właściwie się znajduje. Pogłaskałam go czule po policzku, a on oparł swoją głowę o moje ramię i po raz kolejny przymknął oczy, układając przy tym usta w słodki dzióbek.
     Oczywiście, reszta podchwyciła temat i po raz kolejny wypiliśmy toast za przyszłe zwycięstwo chłopaków w Lidze, a fakt, że był to chyba z dziesiąty kieliszek, musiał wywróżyć nam to zwycięstwo. Prawdę powiedziawszy, nie chciałam myśleć o finale w Bułgarii, na który miałyśmy nie jechać. Już teraz wizja rozstania ze Zbyszkiem mnie przytłaczała. Dlatego zaczęłam coraz częściej zastanawiać się nad moim wyjazdem do Rzeszowa. Zaczynałam mieć pewność, że Zibi jest jednak tym jedynym. Tak, wiem jak to brzmi, szczególnie dopiero po miesiącu znajomości, ale daję sobie łeb ogolić, że jest miłością mojego życia.
     - Ej, a może zrobimy jakieś karaoke?  - zaproponował Igła, co nie spotkało się z ogólnym entuzjazmem. Bo kto mądry drze mordę na cały hotel w środku nocy?
     - O trzeciej czterdzieści trzy w nocy? –  wybełkotał Piter, spoglądając na niego z politowaniem,  a przy tym ewidentnie chwiejąc się na krześle. Swoją drogą, dopóki nie przemówił, wyglądał na całkiem trzeźwego. Jak widać, pozory mylą. – No chyba nie lałeś…
      - Lałem, wyobraź sobie. Ostatni raz lałem… - zaczął swój wywód, ale Aleksandra o czasie wkroczyła do akcji.
      - Lałeś, rozumiemy – przerwała mu i pogłaskała Ignaczaka po jego rozczochranej głowie. – Może już koniec tych brewerii i wszyscy ładnie udacie się do swoich pokoików i pójdziecie spać? Nie chcę być niemiła, ale za kilkanaście godzin gracie mecz.
       - Nie chcesz być niemiła? Coś nowego… - prychnął Michał, a oczy Bieleckiej o mało nie wyskoczyły na wierzch.
     Już wcześniej wychodziła, trzaskając drzwiami, oburzona tym, jak się zachowują. Potem jednak wróciła, jakby sobie obiecała, że wszystkich nas przypilnuje. A teraz widziałam, jak powstrzymuje ochotę, by wylać zawartość własnej szklanki na głowę Michała, a potem wyjść drugi raz, łupiąc tymi nieszczęsnymi drzwiami jeszcze mocniej. Chyba się tylko cudem powstrzymała. Brawa dla niej, to był naprawdę niewiarygodny wyczyn jej woli.
     Nie wiedziała tylko, ze zaraz i tak to zrobi, kiedy Dzik odezwał się znowu, rzucając jeszcze kilka niewybrednych, dogryzających jej uwag. I pierdolnęła tymi drzwiami naprawdę nieźle. Choć tego soczku mu na głowę nie wylała. Jedynie się okropnie czerwona na twarzy zrobiła.
     No ale serio, trochę przesadził.


     - Mówiłam? Mówiłam. Rację miałam. Było nie chlać. Ale nie, wy musicie, bo jakieś głupie urodziny. A taka zła byłaś na początku. Ciesz się, że przynajmniej nie rzygasz. Najwyraźniej masz mniej wrażliwy żołądek ode mnie.
     - Ciiiiiszej.
     Na żadną inną odpowiedź nie było Agi stać w obecnym momencie. I bardzo dobrze zdawała sobie sprawę z tego, ze tym samym naraża się na dalszy kpiący monolog Aleksandry, do tego przepełniony aż po brzegi satysfakcją. Bo przecież miała rację, jest z tego bardzo, ale to bardzo zadowolona i nie omieszka o tym wspomnieć jeszcze kilkanaście razy w trakcie swojej wypowiedzi. A jakże. Już na tyle ją znała, aby wiedzieć, jak się w takich sytuacjach zachowuje.
     Ale Bielecka, o dziwo, jedynie prychnęła, a potem opadła na łóżko, już nie odzywając się ani jednym słowem więcej. Agata więc, ewidentnie zdziwiona, odsunęła poduszkę od twarzy i spojrzała na przyjaciółkę. Minę miała jakąś niemrawą. Coś się stało? Fakt, nie miały czasu wczoraj pogadać, a powinny, zwłaszcza po tym, jak musiała, bidna, spędzić noc w pokoju z Kubiakiem. Mecz, a potem ta „impreza”… Dzisiaj to samo, od rana wszyscy zabiegani, do tego jeszcze w niezbyt dobrej kondycji, czego efektem był przegrany mecz z Brazylią i wisielcze humory wszystkich. Cóż, tu była racja, trzeba było tyle nie pić. A teraz wszyscy znów biegali, pakując się, a chwili na rozmowę nadal nie było. Choć może właśnie się taka napatoczyła… O ile się Aga zorientowała, Alex je obie już spakowała, najwyraźniej dobrze zdając sobie sprawę ze stanu przyjaciółki i jej możliwości w aktualnym momencie.
    - Co jest? – odezwała się po chwili, nie słysząc już pod swoim adresem żadnych oskarżeń.- Coś ci zrobił w nocy? Mam mu nogi z dupy powyrywać? Wykastrować? – nie wiedziała, w co uderzyć, więc odruchowo pytała o to, z przeczuciem, że ta mina musi, po prostu MUSI być w jakiś sposób powiązana z Michałem Kubiakiem, bo z kim innym. I normalnie, ból głowy przeszedł, jakby ktoś machnął różdżką. Magia albo coś, niewiarygodne.
     - Zrobił – potwierdziła.- Bo ja już myślałam, już się zdecydowałam… A on se poszedł spać, świnia.
     Borkowska dyskretnie się uśmiechnęła, w końcu siadając na łóżku.
     - Chyba dzik – mruknęła.
     - Ta, guziec od razu – prychnęła Bielecka.- I widziałaś, jak się wczoraj zachowywał? Normalnie, tak mu się dowcip wyostrzył! Nie trzeba żyletek kupować.
     - Chyba trochę zbyt surowo to wszystko oceniasz… - Aga odważyła się to powiedzieć, choć wiedziała, że może to wywołać coś w rodzaju furii.
     - A jak mam? – uff, do wybuchu jeszcze daleko, nie zanosiło się, na szczęście.- Takie rzeczy mówił, a teraz co? Na złośliwości mu się zebrało… Jakby nie wiedział, że to raczej odstrasza a nie przyciąga.
     Agata jedynie westchnęła.
     - A może on ma rację? Może to ze mną jest coś nie tak? – zaczęła niepewnie Alex, wpatrując się w swoje dłonie. Bo problem musiał leżeć w niej, skoro przez tyle czasu nie mogli się normalnie dogadać. Michał niejednokrotnie wyciągał jako pierwszy rękę, a ona tak po prostu go odpychała, nie dając szansy na dalszy rozwój sytuacji; zawsze znalazło się coś, co im przeszkadzało. A to Gavin, a to jakieś głupie gierki. Nie mogło być normalnie. Albo przynajmniej w miarę normalnie.
     - Kochanie, z tobą jest wszystko w porządku. To on ma jakiś defekt – Aga wzruszyła lekko ramionami, przy okazji marszcząc nos w specyficzny dla siebie sposób. – No wiesz, takie obciążenie genetyczne, jak u większości facetów.
     - Zibi jakoś nie ma – wymruczała Bielecka, będąc coraz bardziej rozdrażniona.
     - Taa, chrapie jak parowóz, nie opuszcza deski, zostawia skarpetki obok łóżka – wymieniła Borkowska, wyliczając na placach. – Oni są po prostu facetami, a pamiętaj, że mężczyźni są opóźnieni w rozwoju.
     - Więc co mam zrobić? – jeszcze bardziej zmarkotniała, już kompletnie zdezorientowana.
     - Bądź miła…? Dasz radę, wierzę, że czasem potrafisz.
     Za to ostatnie zdanie Aga oberwała poduszką. A jeszcze przed chwilą tak bardzo bolała ją głowa…

    
     I w końcu nadszedł dzień pożegnania z upalną Brazylią, choć upał i tak był tutaj dla mnie najmniejszym problemem. Bilans dla reprezentacji Polski w siatkówce: dwa do jednego. Mecz z Canarinhos był jak walka z wiatrakami, w dodatku zważywszy na kaca większości zawodników, który zaczynał się tutaj, a kończył na wieczności. Bilans dla Aleksandry Bieleckiej: jeden do zera. Oczywiście jeden dla Michała Kubiaka, bo jakżeby inaczej? Foszasty kretyn, któremu od tego gorąca się w tej tępej główce poprzestawiało.
     Zajęłam strategiczne miejsce na środku autokaru i wpatrywałam się przez okno na zamieszanie panujące przed autokarem, co nie było dla mnie żadną nowością. Jednemu schowali walizkę, innemu torba rozpięła się na środku chodnika, co poskutkowało rozsypanymi ubraniami, jeszcze inni zaczepiali przechodzące obok Brazylijki. Cyrk na kółkach, którego po powrocie z Finlandii naprawdę będzie mi brakowało. Tak samo, jak będzie brakowało mi mojego ojca, reszty tej szalonej brygady i oczywiście JEGO. Ale dlaczego tak późno zdałam sobie z tego sprawę?
     Uniosłam lekko głowę i zobaczyłam, jak Agata i Zbychu zajmują miejsca na samym przodzie. Borkowska pomachała mi przyjacielsko i posłała skruszone spojrzenie. Doskonale wiedziałam, że usiądzie z Bartmanem i zdziwiłabym się, gdyby nie zajęła miejsca koło niego. Ja rozumiem, że to dopiero początek związku i muszą na siłę się sobą nacieszyć, ale mimo wszystko, tęsknię za moją wiewiórą, za spędzaniem całych dni razem i rozmawianiem w naszym języku, którego nikt niepowołany nie miał prawa poznać. Ale to nie zmienia faktu, że cholernie cieszę się z jej szczęścia. Może odrobinę zazdroszczę tego szczęśliwego zakochania, ale i tak się cieszę.
     Autobus powoli się zapełnił i zewsząd można było słyszeć jakieś rozmowy i śmiechy. Niby przypadkiem na miejscu obok mnie znalazła się moja dość sporych rozmiarów torba z naszywkami ulubionych punkrockowych zespołów. Po to, by żaden Nowakowski albo inny Kosok nie wtranżolił tej swojej seksownej dupy. To miejsce było zarezerwowane tylko i wyłącznie dla jednej, specjalnej osoby. Osoby, która akurat weszła do naszego środka lokomocji i bacznym wzrokiem przeczesała cały teren w poszukiwaniu wolnego miejsca. Chciałam niepewnie skinąć głową na miejsce obok mnie, ale umiejętnie udawał, że mnie nie widzi. Kiedy, przechodząc między fotelami, znalazł się na wysokości mojego siedzenia, wzięłam szybko głęboki oddech i mój głos jakimś cudem wydobył się z mojego gardła.
     - Michał, zajęłam ci – może to, że zwróciłam się do niego po imieniu albo, że powiedziałam to zwyczajnym, spokojnym tonem, takim jaki mówi się, że dzisiaj jest ładna pogoda, zadziałało w taki sposób, że spojrzał na mnie jak na idiotkę, wyraźnie lekko podenerwowany.
     - Dzięki, ale wolę siedzieć z Marcinem – bąknął i ponownie ruszył do przodu, a przez autokar przeszedł cichy szmer.
     Że co!?
     Każdy wiedział, jaka jest sytuacja między mną a Kubiakiem i nikt z zebranych wolał się nie wtrącać między wódkę a zakąskę, wiedząc, że to może skończyć się rozlewem krwi. Ale zamiast się oburzać, tylko dwie słone krople napłynęły mi do oczu i musiałam bardzo mocno postarać się, by nie wydostały się na zewnątrz. Nie mogłam rozkleić się przy nich wszystkich, a na pewno nie przy moim ojcu, bo gdyby dowiedział się, że Kubiak maczał w tym palce, zrobiłby mu takie kamikadze, że chłopina nie zagrałby do igrzysk, które, swoją drogą, zbliżają się już wielkimi krokami.
     - Cóż cię sprowadza, Michale? O czym chcesz porozmawiać? – uwielbiam Magneto i ten jego spokojny głos. On jako jeden z niewielu w tej drużynie naprawdę ma coś w głowie.
     - Taa, nie masz w tym swoim ,,Łowcu polskim" czegoś o dzikach? – odpowiedział Kubiak, a autobus zaczął trząść się ze śmiechu. Może chociaż to odwróci ich uwagę od moich zaszklonych oczu?


     - Ale Justynko, ja cię kocham, to był tylko wypadek przy pracy...
     - Nasze dziecko nazywasz wypadkiem przy pracy!?
     Alex pochwyciła znaczące spojrzenie Wiśniewskiego, siedzącego na krzesełkach naprzeciwko niej samej. Czyżby naprawdę tam słyszał wszystko to, co ona słyszała, siedząc tak blisko Ruciaka? A wszystkie te słowy dobywały się z jego telefonu i to do niego również mówił. Mógłby sobie zmienić ustawienia, bo dźwięki były naprawdę głośne, a naprawdę nie miała jakiejś wielkiej ochoty słuchać kłótni małżeńskiej. Łukasz najwyraźniej też nie, bo zwyczajnie się skrzywił, zapewne myśląc o tym, że w najbliższym czasie zwyczajnie nie planuje się żenić. Biedny Jarosz, co on najlepszego właśnie zrobił?
     - Ale to naprawdę nie jest tak, kochanie, ja pamiętałem, tylko jakoś nie było okazji i…
     Jak na komendę, oboje się podnieśli. Niech sobie dyskutuje z żoną, przecież nie muszą tego słuchać. Zresztą, to nawet było całkiem kulturalne, po prostu sobie pójść i nie krępować Michała. Stuknęli się jeszcze nawet ramionami, przechodząc między krzesełkami, choć to ramię Aleksandry to raczej było na wysokości łokcia Łukasza. Nieważne. Ważne, że sens zrozumiały. Jeszcze kontrolne spojrzenia, czy Rucek aby na pewno żyje i nie został zabity telefonicznie przez własną żonę, potem krótkie uśmiechy i każde mogło się zająć własnymi sprawami.
     Wiśnia popędził do Zatiego, najprawdopodobniej po to, aby pograć w Angry Birds. Alex natomiast rozejrzała się, odruchowo szukając Agaty, ale jakoś nigdzie jej nie dojrzała. Pewnie się zajęła mizianiem ze Zbyszkiem, nic nowego. Nawet jej już przestał przeszkadzać. Gdy chciała, mogła z nim całkiem normalnie porozmawiać. Nie wiedzieć czemu, kolejnym obiektem, który odszukała wzrokiem, był Michał Kubiak. Nic zaskakującego, prawda? Przykleił się do tego Możdżonka całkiem tak, jakby chciał brać z nim ślub, tak apropo wcześniejszych rozmyślań. Zaglądał mu przez ramię, co takiego czyta, a biedny Marcin udawał, że wcale go to nie denerwuje i zupełnie Miśka nie zauważa. Żeby jeszcze rzeczywiście interesował go temat polowań i jakby naprawdę szukał w tej gazecie czegoś o dzikach…
     Koniec końców, poleciała do Gumy, nie wiedząc nawet o tym, ze podświadomie uważa go tutaj za najbardziej inteligentną osobę. No, może jeszcze Możdżonka, z nim tez pewnie by mogła pogadać o gospodarce Kanady i innych takich, ale jakoś padło na Zagumnego. Patrząc na cel podróży, jakoś tak zagaiła o fińskim systemie edukacji i rozmowa poleciała…
     Aż się nawet wpakowała na siedzenie obok niego w samolocie, bo w sumie czemu nie. Wolno jej, nie mieli żadnych przypisanych. Coś tam jeszcze Kurek zagadywał, chcąc udawać inteligentnego, trochę się pośmiali z siebie nawzajem, a jeszcze później z siedzenia przed nim wychyliła się głowa Ignaczaka.
     - Rucek chciał pożyczyć gazetę, powinien siedzieć koło Kosy, podajcie, co?
     Siedzący obok Bartka Piter coś tam mruknął pod nosem, po czym chwycił pliczek makulatury i podał go Żygadle, siedzącym za nim.
     - Do Rucka – mruknął.
     Łukasz podał gazetę Agacie, Agata Jaroszowi.
     - Podaj Ruckowi – mruknął Jarski do Kosoka.
     - A widzisz go koło mnie? Nie ma go – odparł Grzegorz.
     - Nie ma Rucka – poinformował Jakub Borkowską.
     - Nie ma Rucka – powiedziała Aga Ziomkowi.
     - Nie ma Rucka – Ziomek wręczył gazetę Nowakowskiemu.
     - Nie ma Rucka – zawołał Pit do Igły, dopiero po chwili orientując się, co powiedział.
     Równocześnie z Krzysztofem spojrzeli na zegarki, a ich miny zmieniły się w te z gatunku tych przerażonych.
     - Nie ma Rucka! – krzyknął Igła.
     - Że co!? – z fotela gdzieś na przodzie wyskoczył kierownik.- Zatrzymać samolot! – wrzasnął nie wiadomo do kogo.- Brakuje nam zawodnika!
     Rozgardiasz, który po tym zapanował, był zwyczajnie nie do opisania. Lot faktycznie został chwilowo wstrzymany, wszyscy dosłownie biegali w tę i z powrotem, szukając Ruciaka albo zwyczajnie robiąc sztuczny tłok. Sam Anastasi jedynie złapał się za głowę, a minę miał taką, jakby zaraz miał paść na zawał. Nieliczne, inteligentne wyjątki siedziały cicho w swoich fotelach, nie chcąc robić jeszcze większego zamieszania. Wystarczyła jedna osoba biegająca i wrzeszcząca oraz Bielecki próbujący uspokoić resztę.
     Kiedy kilkanaście minut później kierownik znów wpadł pomiędzy siedzenia z krzykiem „na lotnisku też nigdzie go nie ma! Nikt go nie widział!”, wszyscy dosłownie zamarli. Zapanowała niemalże idealna cisza i najprawdopodobniej dałoby się słyszeć bzyczenie muchy, gdyby jakakolwiek miała możliwość latania po samolocie, ale to było jednak, na szczęście, poza zasięgiem tych okropnych owadów. Zamiast muszki albo innego trzmiela dało się natomiast usłyszeć jakieś krzyki dochodzące z samolotowej toalety. Prawie wszystkie spojrzenia  (pomijając Zatorskiego, którego wzrok był skupiony na tablecie i latających ptaszkach w nim) skierowały się w tamtą stronę. Ktoś ewidentnie się z kimś kłócił, a że miejsca na dwie osoby tam raczej nie było…
    Gardini powoli, jakby na palcach, podszedł do drzwi i lekko w nie zastukał. Krzyki natychmiast umilkły. Drzwiczki powoli się uchyliły, najpierw ukazała się dłoń z telefonem, a potem…
     - Was też po tym obiedzie tak przycisnęło?
     Michał Ruciak. Zguba się znalazła.
___
z reguły nie odpisujemy w komentarzach, bo nie mamy pewności, że to zostanie odczytane, więc skoro nie tam. to korzystając z okazji, że dodajemy nowy rozdział, mamy dla Was orędzie, które zważywszy na naszą gadatliwość, nie koniecznie będzie krótkie;
raz -> jesteśmy dwie, piszemy razem; niejednokrotnie o tym wspominałyśmy, podpisywałyśmy się jako Agg i Ife, ale w dalszym ciągu niektórzy zwracają się do nas jako do jednej osoby; dlatego powtarzamy po raz 39027326498081840: JESTEŚMY DWIE. jesteśmy Brygadą.
z tego wynika dwa -> czasem trudno nam się zgrać czasowo; wiemy, że zajęcia w gimnazjach/liceach/technikach czy gdzie tam chodzicie, trwają od 8 do 14, niestety na studiach bywa tak, że są od 7 do 20 i gdy wraca się do domu marzy się tylko o kąpieli i łóżku, a nie o siedzeniu przed komputerem i tworzeniu. ludzie, nie jesteśmy robotami! czasy wakacji, gdy obie miałyśmy czas i mogłyśmy pisać po kilka godzin, minęły bezpowrotnie, a przynajmniej do lipca.
i trzy -> czy inne autorki mają studia? czy może jeszcze sobie siedzą na garnuszku u rodziców, nie musząc i studiować, i pracować równocześnie?
tak więc: męczy nas nagabywanie. ale nie tyczy się to wszystkich i dziękujemy tym czytelniczkom, które nas rozumieją.
jeśli komuś wydałyśmy się niemiłe - przykro nam bardzo. życie.

21 komentarzy:

  1. Rozumiem sytuację i w pełni się z wami zgadzam :)
    Rozdział jak zwykle świetny. Wyczekiwany bardzo długo, ale stwierdzam, że było warto :D
    Tak, wiec pozdrawiam i czekam na następny.
    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny upragniony rozdział ;* cieszę się, ze są takie OSOBY, które RAZEM piszą opowiadanie. Jesteście, w tym świetne. Czekam na następny :d

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Dodałam do obserwowanych.
    Doskonale Was rozumiem i popieram :)

    Jakbyście miały czas, zapraszam do siebie: http://przeciezwieszgdziejestsiatkowka.blogspot.com/ oraz http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/

    Pozdrawiam, no_princess :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Warto było czekac, bo rozdział boski :D.

    Pozdrawiam, Maja.

    OdpowiedzUsuń
  5. rozumiem Was w 100%, w końcu sama studiuję i mam zajęcia do 20.20, więc wiem co to znaczy być psychicznie umęczonym. :) mój ulubiony tekst : jak się bawić to się bawić, drzwi wyjebać okna wstawić :D zawsze go używam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeeeeeej jeszcze nie przeczytałam ale i tak jest super :) :D

    OdpowiedzUsuń
  7. rozdział - super :)
    Nie dziwię się Wam , że tak napisałyście . Sama zbyt czasu nie mam nawet na czytanie:) Dzisiaj wolne to jest okej :D Studia-rozumiem . Nie musicie pisać co tydzień rozdział . Starczy co miesiąc nawet , ale tylko żeby był :)A ludzie - zrozumcie że studia to nie są przelewki .. To nie to co było w liceum/technikum/gimnazjjum..
    Życzę abyście w najbliższym czasie miały duuuuuuuużo odpoczynku :)
    http://jest-milosc-siatkowka-i-nozna.blogspot.com/ zapraszam;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Taa ... gdyby doba trwała 48h. Poniekąd skąd ja to znam, choć nie studiuję jeszcze :p Ciekawe, jak za rok będę gadać ;p No, ale do sedna przechodzę ;) To się zdziwiłam. xd Role u pary Bielecka-Kubiak uległy przemianie, teraz ona zmiękła, a Kubiak zaczyna przybierać inne fronty. Siebie warci, jak nic! Ale to właśnie w nich najpiękniejsze, że nie są och, ach. W życiu nie ma tak pięknie, nie każdemu pisana jest prawdziwa romantyczna miłość od 'zaraz'. Wszystko ma swoje miejsce i swój czas. A oni, kiedyś się dogadają. Najwyżej potrzebne będzie jakieś zamknięcie w toalecie, czy innym pomieszczeniu. A co do Rucka. Biedak musiał przyjmować frustracje żony xd Byłam pewna, że tak się w tej rozmowie zakręcił, że zapomniał o locie i gdzieś w kącie dalej gada, a tu okupuje bezczelnie wc. :D Urodziny dziewczyn należą do udanych, więc taki im wróżę następny rok, jak i Ligę Światową, którą opili po raz enty :D Jedno spotkanie, wiosny nie czyni, ale jak chcą to trofeum, to niech zakończą porządne imprezowanie! Poczekałam, a warto było i teraz poczekam na kolejny, bo i on na pewno będzie świetny! ;)
    Ściskam Was dziewczyny moje drogie, trzymajcie się tam!
    Wasza Happiness, czy Milka, co jak komu :D ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział :p Trochę się namieszało, co ten Kubiak się taki niedostępny teraz zrobił? Mam nadzieję, że jednak wszystko się ułoży i, że jakoś się tam zejdą. Ehh Rucek, Rucek, biedaczek w sumie :D Pozdrawiam gorąco i zapraszam do siebie: crazy-hater-of-volleyball.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Czyżby teraz Michał uciekał przez miłością? Jeżeli myśli, że w ten sposób zdoła przekonać do siebie Aleks to chyba nie najlepszy pomysł,chociaż pewnie sam ma dość tej walki.. Zbyszek i Agata są uroczą parą, i oby nic tego nie zmieniło :)

    Pozdrawiam Was, dziewczyny! :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Warto było czekać. :) Rozdział świetny !
    Tylko cały czas się zastanawiam co ten Kubiak odstawia.
    Pozdrawiam, jaga 20098

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja Was rozumiem doskonale, bo czasami również użeram się z niecierpliwymi babami, które myślą, że ja w ogóle życia prywatnego nie mam. Oj tak, bardzo mi się widzi siedzenie i pisanie po, nie zawsze, dziesięciu godzinach na uczelni. W szczególności wtedy, kiedy na następny dzień mam masę materiału.

    Dżisys, Kubiak, zostawiłeś w Brazylii mózg? Coś ty tak nagle zmienił nastawienie co do Alex? Rozumiem, mógł nieco stracić chęci, kiedy tak na okrągło go olewała, ale żeby wręcz przerzucić się na Magneto? Pfe, tego się po nim nie spodziewałam.
    Zaciskam palce, kciuki, wszystko, co tylko można, byle Agacie i Zbysiowi chrapiącemu jak parowóz udało się przetrwać. Są tak słodcy, że mój ptyś na deser przy nich po prostu wymięka. *.*
    A akcja z Ruckiem - leżę i kwiczę. :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Alex i Dzik są jak żuraw i czapla z wiersza Jana Brzechwy .Jak jedno chce to drugie nie chce .Jak drugiemu się zachce to , pierwszemu się odechce :)
    Akcja z Ruckiem -Mistrzostwo :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Macie rację dziewczęta, jednym słowem zgadzam się z waszym orędziem...
    To opowiadanie się bardzo dobrze czyta, bo po pierwsze jest duża dawka humoru,a po drugie, jest świetnie pisane, najważniejsza jest ta logiczność i trzymanie się tematu...
    Naprawdę warto czekać nawet ten miesiąc, choć łatwo nie jest...:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ojj, rozumiem Was, rozumiem... choć na szczęście JESZCZE nie studiuję to i tak cierpię na brak czasu. :c a te komentarze o następny rozdział są monotonne i denerwujące. :c
    Życzę jak najwięcej czasu i meeeeega mega weny, bo to co robicie jest cudowne!
    Pozdrawiam serdecznie! ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  16. właśnie odkryłam Twojego bloga :) muszę szybko nadrobić zaległości...
    pozdrawiam :)
    http://the-best-is-yet-to-come-xx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeju!!! Świetny!!!
    ZAPRASZAM DO SIEBIE ;>
    http://4volleyball44.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  18. kolejny świetny rozdział w Waszym wykonaniu! No Kubiak zmienił swoje nastawienie, nie ładnie :/
    Ruciak przebił wszystkich w tym rozdziale:) biedny nieźle podpadł żonie :p

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Mimo że na studiach nie jestem to Was rozumiem, bo sama nieraz mam duuuużo nauki + treningi + kółka i jakieś inne duperele. Więc bez spiny dziewczyny (człowiek nie czuje jak mu się rymuje), my poczekamy :D

    HAHAHAHAHHA leżę przez Ruciaka, moja wybujała wyobraźnia uroiła w głowie obrazki ze scen tego rozdziału c: a Dzikowi to chyba trzeba tak bez łeb porządnie pieprznąć, żeby się chłop ogarnął. (Wyszło, że jestem brutalna, no trudno :D) w ogóle cały czas miałam banana na ryju, za co dziękuję :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałyśmy Was do Liebster Award! :D
      Więcej informacji: http://siatkowka-nas-laczy.blogspot.com/2013/03/liebster-award.html

      Usuń
  20. Uwielbiam was. Zajebiście piszecie.Czekam na więcej.:P
    Zapraszam na http://l-o-vvve.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń