21 kwietnia 2013

21. Mistrz drugiego planu, bez jaj.

     Łukasz Wiśniewski z reguły do niczego się nie wtrącał, siedział cicho, często gdzieś z boku i w aktualnym momencie właśnie on wydał się Aleksandrze najlepszym towarzystwem. Usiadła więc koło niego pod ścianą na podłodze, nie przejmując się brakiem krzesełek. I chwilę przypatrywała się Ignaczakowi, jak latał z tą kamerą, jeszcze do tego z uśmiechem na twarzy, jakby do niego kompletnie powaga sytuacji nie docierała. Jakby to rzeczywiście było takie zabawne. Zagumnemu się takie nie wydawało, na pewno nie, ale on, według obserwacji panienki Bieleckiej, był wyjątkowo nerwowym człowiekiem. I teraz właśnie beształ bogu ducha winnego pracownika lotniska, wyrzucając z siebie słowa po angielsku z zawrotną prędkością, przez co sensu jego wypowiedzi nie zrozumiała kompletnie. Kierownik powinien się tak pieklić, nie rozgrywający, no kto to widział… Przecież to nie wina tego faceta, że właśnie im samolot odlatuje, on tu był tylko szarym pracownikiem… Sekundę później przeniosła wzrok na przyjaciółkę, by chwilę przypatrywać się temu, jak sobie spaceruje cztery kroki w jedną stronę, potem zawraca, znów robi cztery kroki… I tak kilka razy, w całkowitym skupieniu, pod czujnym spojrzeniem Zbigniewa, jakby ją dosłownie pilnował, żeby się czasem zbyt daleko nie oddaliła. Podniosła głowę, gdy Krzysztof wycelował w nią kamerę i uśmiechnęła się tym swoim uśmiechem, od którego facetom powinno się z miejsca robić ciasno w spodniach. Niektórym pewnie się robiło. A chwilę później roześmiała się, spoglądając na Zatorskiego, puszczającego buziaczki do kamery.
       No bo czym się tutaj przejmować, no czym?
     One obie nie bardzo, tak naprawdę, rozumiały powagę sytuacji. To przecież był pierwszy tego typu wyjazd, nie znosiły jakoś wybitnie źle zmian czasu, grać nie musiały, a co za tym idzie: to nie one musiały być w formie. Nigdzie im się nie spieszyło, to nie na ich głowie była organizacja, podsumowując: zero stresu. Za to większości reprezentacji zaczynał dokuczać owy stres i przy tym też zmęczenie. A przecież co jak co, ale oni powinni spać jednak odpowiednią liczbę godzin i być potem w formie, aby rozegrać dobry mecz. Jeszcze jak się doda do tego ostatnią noc, to trzeba było zdecydowanie nadrobić spanie i różne inne takie.
     - Co za cyrk – mruknął Łukasz, a Alex obróciła się w jego stronę.- Co roku są takie niespodzianki, dasz wiarę?
     - Serio? – autentycznie się zdziwiła.
    - Serio, serio. Nam się w sumie pierwszy raz trafia, ale inni zawsze opowiadają, gdy się widzimy, jakie przygody mieli…
     - Uroczo – westchnęła tylko, wyciągając przed siebie nogi.
     Słysząc śmiech Agi, znów podniosła głowę, patrząc w jej kierunku. Wiśnia zresztą zrobił to samo. Nic dziwnego, Borkowska zawsze przyciągała spojrzenia, a już szczególnie męskie. Całą sobą. Alex nigdy jej tego nie zazdrościła, boże broń, choć w głębi duszy zawsze chciała, aby jej też się udawało, tak zakręcić w głowie jakiemuś raz czy drugi… A tutaj nigdy nic. Nawet teraz, kiedy już chciała, aby było dobrze, kiedy zdecydowała się, aby chociaż spróbować odwzajemnić zainteresowanie, które okazała jej jedna osoba, ten jeden, konkretny mężczyzna, to…
     Trzeba to było wyrzucić z głowy. Szło odrobinę opornie, zwłaszcza, że jeszcze przez chwilę patrzyła, jak Zbyszek przyciąga Agatę do siebie, aby usiadła obok, potem jak się miziają… Całkowicie bez zazdrości, naprawdę. Wręcz przeciwnie, już sobie naprawdę zaczęła planować, jak to fajnie będzie zostać druhną… Pogapiła się jeszcze tak chwilę, patrząc, jak Zibiemu zamykają się oczy, w znaczeniu dosłownym. Zagadała o coś do Łukasza, dziwiąc się po cichu temu, że usiadł w takim miejscu i że nadal tu siedzi, zamiast się przenieść gdzieś, gdzie byłoby wygodniej, jak to zrobiła reszta, rozchodząc się we wszystkie strony. Ale nie spytała o to, rozmawiali zamiast tego o grach komputerowych, o których miała dosyć dobre pojęcie, choć tylko i wyłącznie dzięki młodszemu bratu. Jak widać, na coś się czasem przydawał. Po upływie pół godziny jednak Wiśnia zaczął ziewać, najpierw dyskretnie, potem coraz bardziej wyraźnie, choć o ostentację go nie podejrzewała ani trochę. Po prostu był zmęczony, nie miała mu tego za złe i kiedy kilka minut później ułożył się wygodniej na własnym, dosyć dużym plecaku i zaczął drzemać, nie budziła go złośliwie i nie przeszkadzała mu w tym. Odruchowo sprawdziła tylko telefon, czy nic nie przyszło, choć oczywistym było, że nic, bo kto by się skusił na to, by płacić nie wiadomo jak wysoki rachunek za połączenia między Polską a Francją? Na pewno nie jej matka. A jedyna osoba, która regularnie wysyłała do Bieleckiej esemesy, siedziała zaledwie kilka metrów dalej. Schowała elektroniczne cudo z powrotem do kieszeni, po czym  uświadomiła sobie, że nie zarejestrowała, która jest godzina, choć patrzyła na cyferki układające się w zegarek. Wyjęła go z powrotem, stwierdzając, że i tak zostało im tak samo dużo czasu do następnego samolotu, jak te czterdzieści parę minut wcześniej i ani odrobinę nie zmniejszyły one tego dystansu.
     No po prostu… Nudy na pudy, żyć nie umierać. Chyba się powinna oprzeć o Łukasza i też odrobinę zdrzemnąć.


     Zibi chrapnął po raz enty, a ja ze zrezygnowaniem przewróciłam oczyma, starając się dostrzec coś, co mogłoby na dłużej przykuć moją uwagę. Na kolejny lot do Finlandii musieliśmy sobie trochę poczekać, więc mój mężczyzna po długiej i wyczerpującej nocy, musiał odespać. Ja nie wiem, jak to jest możliwe, ale on potrafi spać dłużej ode mnie, co jest nie lada wyczynem. I tak, przegryzając dolną wargę, z wielkim zaangażowaniem szukałam kogoś, kogo mogłabym przez jakiś czas pomęczyć. Nowakowski miał mnie już dość, o biednym Konarskim nie wspomnę, więc pomęczę… O, Bielecka chyba się nudzi, bo Wiśnia przydusił komara. A mamy przecież tyle do obgadania…
     - Ej, Alex! – wyrwało mi się odrobinę za głośno, bo Zibi poruszył się gwałtownie, a następnie uroczo mlasnął. Delikatnie zdjęłam jego głowę ze swoich kolan i podłożyłam pod nią plecak mojego mężczyzny. Pogłaskałam go jeszcze czule po policzku, myśląc, jak słodko wygląda, kiedy śpi i ponownie zwróciłam się do przyjaciółki. – Chodź, przypudrujemy nosek.
     Chyba nie podłapała aluzji, bo zaczęła grzebać w swojej ogromnej torbie, by sekundę później wyciągnąć z niej puder w kompakcie zakupiony w Rossmanie za jedyne 10,99. Plasnęłam sobie dłonią w czoło, a następnie spojrzałam na nią z politowaniem. Chyba dopiero teraz do tego rudego łba dotarło, że to był tajny kod, bo zerwała się na równe nogi i pognała w moją stronę.
     - No, i co? – powiedziałam, zamykając za sobą metalowe drzwi toalety.
     - Z czym? – zapytała niedomyślnie, wpatrując się we mnie tymi swoimi pięknymi ślepiami.
     - Z Kubiakiem, mośku. Co to wczoraj za manewry były w tym autobusie, co? – założyłam dłonie na biodra, a ona wzruszyła ramionami, choć widziałam, że za chwilę wybuchnie i zacznie ryczeć rzewnymi łzami.
     - Bo on… - no i pięknie! Cały makijaż momentalnie spłynął jej aż do brody, więc jedyną rzeczą jaką przyszło mi zrobić, było wzięcie tej małej, zaryczanej istoty w ramiona, nie zważając na moją koszulkę barwy letniego, bezchmurnego nieba. Po prostu przyciągnęłam ją do siebie, nie zawracając uwagi nawet na przyglądające się nam z zaciekawieniem kobiety. Ona mnie potrzebowała, a ja w tym momencie musiałam zapewnić jej bliskość.
     Toaleta była jedynym miejscem, do którego żaden z naszych panów nawet nie próbował wejść, dlatego miałyśmy chwilę względnego spokoju. Jednym szarpnięciem otworzyłam drzwi kabiny i, w dalszym ciągu obejmując Bielecką, wręcz wpadłyśmy do jej wnętrza. Posadziłam ją na zamkniętej klapie urządzenia sanitarnego i z torebki wyciągnęłam paczkę rumiankowych chusteczek higienicznych, by sekundę później wytrzeć jej twarz.
     - Cicho, kochanie – wyszeptałam, zaciskając palce na jej nosie, a ona, podchwytując, o co mi chodzi, głośno się w nią wysmarkała. – Spokojnie, jeśli nie chcesz, to nie musisz mi teraz o tym mówić…
     - Bo jak ja… ja się zastanowiłam… - po raz kolejny zaniosła się od łez – to jemu się odwidziało!
     - Oj, Bielecka, ty i on to takie Never Ending Story – wymruczałam, kucając przed nią.
     - Nie pomagasz – posłała mi groźne spojrzenie, te z serii mogącej zabić, więc uniosłam ręce w geście poddaństwa i wolałam pozwolić jej powiedzieć to, co leży jej na sercu. – Ja przemyślałam wszystko i doszłam do wniosku, że można spróbować, bo to wszystko zaczęło mnie męczyć, a on tak po prostu mnie olał, wyobrażasz to sobie?! – nie wiedziałam, czy bardziej było jej przykro, czy też może była na niego wściekła. Nawet ja nie miałam pojęcia, co siedziało w głowie mojej najlepszej przyjaciółki, którą przecież znałam jak nikt na świecie. – Chciałam, żeby usiadł ze mną w autobusie, a on najnormalniej w świecie poszedł sobie do Możdżonka, robiąc przy tym ze mnie idiotkę przed całą reprezentacją.
     - Zauważ, że ty robiłaś z nim podobnie – zanim zdążyłam ugryźć się w język, te słowa wydostały się z mojego gardła, a oczy Alex momentalnie zrobiły się wielkości pięciozłotówek.
     - Być może… - no, przynajmniej potrafiła przyznać się do błędu. Przełknęła spływające łzy i wróciła do wcześniejszego wywodu. - Ale miałam zamiar z tym skończyć i zacząć naszą znajomość jakby od początku.
     - To może pogadaj z nim – złapałam ją za dłonie i zmusiłam, by spojrzała mi w oczy. – Ale tak na spokojnie, bez żadnych awantur. Powiedź, co leży ci na sercu. Tylko wprost; to facet, inaczej nie zrozumie – wstałam na równe nogi i podałam jej opakowanie chusteczek. – A teraz popraw pyszczek i uderzaj do niego, co by ci żadna lafirynda sprzed nosa go nie porwała – szturchnęłam ją lekko ramieniem. – No, uśmiechnij się, bo jak jesteś naburmuszona, to strasznie przypominasz ojca.
     - Bardzo zabawne.



     Poleciałam jak na piątym biegu do aleksandrowej torby, wygrzebałam z niej kosmetyczkę, którą moment później zaniosłam jej do tej nieszczęsnej toalety, dając jej dosłownie kilka minut na ogarnięcie systemu. Powinna się zdecydowanie doprowadzić do porządku, bo zaczerwienione oczy to niespecjalnie ogólnie wyglądają, a jak jeszcze do tego dojdzie ten jej perfekcjonizm (w stylu: muszę przykryć te pieprzone piegi pudrem, nikt nie może ich widzieć!), to zdecydowanie nie chciałaby się tak pokazać nikomu, musiała sobie buźkę „poprawić”. Zostawiłam ją tam samą, żeby nie sterczeć jej nad głową i nie marudzić. Zresztą, jeszcze by potem na mnie zwaliła, że sobie źle przez to rzęsy pomalowała albo coś. Chociaż rzęs to chyba nie malowała… Cholera ją wie w sumie, za dużo tych swoich sztuczek miała i magii za często używała, zdecydowanie. Kiedy wróciłam, dojrzałam jedynie Ignaczaka biegającego tym razem nie z kamerą, a z aparatem. Pochylił się, jakby na złość, nad śpiącym Zbyszkiem, a gdy pstryknął zdjęcie, zaczął je komentować ze stojącym obok Kosokiem.
     - Ale patrz na Rudego Kojota w tle, no mistrz drugiego planu, bez jaj… - Grzegorz postukał palcem w ekranik.
     - Ja to muszę wrzucić na stronę, koniecznie – stwierdził za to Krzyś.
     - Co musisz wrzucić? – spytałam, wspinając się na palce, aby zajrzeć mu przez ramię.
     Obaj podskoczyli z zaskoczenia.
     - Weź się tak nie skradaj, co? – mruknął Grzesiek z wyrzutem.
   - Ale ja się wcale nie skradałam – prychnęłam.- No, co tam macie? – Igła chyba specjalnie zasłonił lustrzankę, żebym nie dojrzała, więc musiałam go dźgnąć w żebra, żeby pokazał.
     Zbysiaczek (tak, idiotycznie to brzmi, ale akurat taka forma zdrobnienia akurat w tym momencie najbardziej pasowała) wyglądał, no cóż, uroczo, o ile w ogóle facet może wyglądać uroczo. Mój najwyraźniej może. Za to Jakub faktycznie robił za mistrzowskie tło, a widząc go, zwyczajnie się roześmiałam. Wystarczyło zresztą podnieść głowę i spojrzeć kawałek dalej, aby zobaczyć to na żywo, bo przecież pozycji nie zmienili, śpiąc. Więc jeszcze dodatkowo zaniosłam się śmiechem, ledwo utrzymując równowagę, ale Grześ, na szczęście, mnie podtrzymał. Krzysztof popukał się w czoło, aczkolwiek i tak miał na twarzy banana. Cóż, trudno się było nie śmiać, patrząc na dwójkę atakujących, jak sobie drzemią w trybie koczowniczym. A jakby teraz któryś nagle spadł, to chyba byśmy się z Grzesiem z tego śmiechu posikali, tak podejrzewam. Ale lepiej sobie takie sytuacji nie wyobrażać.
     Zmęczenie jednak dawało się we znaki, a czekało nas jeszcze mnóstwo czasu przeznaczonego na bezczynność, więc faktycznie trzeba się było zdrzemnąć, aby potem nie spać w samolocie i móc zasnąć w hotelu. Uspokajając się, usiadłam koło Zbyszka, klepiąc go lekko w tyłek, aby raczył go przesunąć i, być może, pozwolił mi też się jakoś ułożyć i zdrzemnąć.
      - No, bo patrz, to polega na tym… - głosy przycichły, gdy Igła i Kosa oddalili się, rozmawiając o czymś.
     - Aga, nie teraz, weź się ułóż na czymś innym – odezwał się nagle Zibi, machnąwszy dodatkowo ręką, kiedy mościłam się na siedzisku, chcąc znaleźć wygodną pozycję.
     Prychnęłam jedynie. Też coś. Odgania mnie. No ale jak nie chce, to nie. Odsunęłam się odrobinę, mimochodem spoglądając w stronę dyskutującej dwójki, która odeszła około dziesięciu kroków i zawróciła, nadal rozmawiając. Odchyliłam głowę do tyłu, na chwilę zamykając oczy, ale kiedy głosy były coraz bliżej, z powrotem ją podniosłam, z zaskoczeniem zauważając, że Kosa siada koło mnie. Jakoś tak samoistnie włączyłam się do rozmowy, która potem zeszła na temat „co będziemy robić w życiu?”. O ile w jego przypadku było to raczej oczywiste, to w moim jeszcze nie bardzo, więc tym samym naraziłam się na tysiące ciekawskich pytań, a co za tym idzie, tłumaczenie, dlaczego chcę rysować i jakim cudem mi to wychodzi, bo Grześ tak nie umie. Nadawaliśmy i nadawaliśmy, póki mnie Zbyszek nie szturchnął, mrucząc coś o tym, abyśmy w końcu zamknęli jadaczki. Przeurocze, doprawdy. Grzesiek jedynie się zaśmiał.
     Bardziej trafnego życzenia Zbyszek w aktualnym momencie mieć nie mógł. Zamarzyła mu się cisza do spania, a zamiast niej otrzymał całkowicie nagły, niemalże dziki krzyk dochodzący od strony toalet. Głos, którego nie mogłabym nie rozpoznać, bo przecież słyszałam go codziennie. I słowa, których znaczenia nie zrozumiałam, tak dziwnie brzmiały. Kosa dosłownie podskoczył na siedzeniu, Zibi zaklął pod nosem, dodając coś o tym, ze kretyni mu spać nie dają, a ja od razu zerwałam się z miejsca i pognałam w tamtym kierunku.


     Jakaś ciemnowłosa kobieta przypatrywała się Aleksandrze, kiedy ta stała w łazience przed lustrem i wklepywała odrobinę podkładu pod oczy, aby nie było widać zaczerwienienia. Miała ochotę odwrócić się w jej stronę i wystawić język, ale to byłoby dziecinne. Aczkolwiek, mogłaby się tak nie gapić, bo panienka Bielecka się peszyła. Co to, nie mogła kilka minut wcześniej ryczeć w jednej z kabin? Każdemu wolno. To całkiem logiczne, że teraz chciała się doprowadzić do porządku, aby jakoś w ogóle wyglądać, a nie jak wypłosz. Agata nakazała, trzeba wykonać. Rzęsy faktycznie sobie odpuściła, bo, znając życie, jeszcze zdąży zasnąć gdzieś po drodze, czy to zaraz na lotnisku, czy w samolocie, a wtedy wszystko by się rozkruszyło i tylko z powrotem miałaby cienie pod oczami. Tak tam babskie sprawy, jakby zacząć tłumaczyć facetowi, na czym polegają tajniki makijażu…
     Tak czy siak, dokładnie siedem minut i dwadzieścia trzy sekundy później wyglądała już w miarę dobrze, zgarnęła wszystkie swoje rzeczy do srebrnej kosmetyczki, chwyciła ją w dłoń i ruszyła do drzwi. Ale zanim je otworzyła, odwróciła się jeszcze i jednak pokazała temu babsku język. A co! Dzięki temu nawet się lekko do siebie uśmiechnęła, przez co buźka jej się rozjaśniła. Bo nie wiedziała jeszcze, że sekundę później kubeł zimnej wody wyląduje na jej głowie.
     Pech albo szczęście, zależy jak na to spojrzeć, chciało, aby dokładnie w tym samym momencie nie kto inny, jak dokładnie Michał Kubiak, wychodził z męskiej toalety, do której wejście znajdowało się drzwi w drzwi z wejściem do toalety damskiej.
    O ile Michała to jakoś kompletnie nie zaskoczyło, wyraz twarzy miał dosłownie kamienny, to Aleksandrze wyrwało się dosyć głośne „och” i to takie odruchowe, bo w rzeczywistości zabrakło jej języka w gębie, co przecież nie zdarzało się często. W głowie jednak usłyszała głos Agaty i to tak stanowcze „masz z nim pogadać!”. I już, już zrobił krok, aby jednak odejść, ale Bieleckiej udało się wtedy wziąć w garść.
     - Michał, ja… - odrobinkę się zacięła, ale przynajmniej zwróciła jego uwagę. No, wariatko, gdzie twoja zwyczajna odwaga? – Porozmawiać chciałam.
     Kubiakowe brwi powędrowały do góry i spojrzał na nią w sposób odrobinkę powątpiewający i może też troszkę litościwy. Cóż, sympatycznie to raczej nie wyglądało.
     - Rozmawiaj – wzruszył ramionami.
     To tak jakby nie był ten sam Michał, co wcześniej, i zdecydowanie to Aleksandrę zdziwiło. Dopiero co przecież deklarował się, że będzie „walczył”, odstawiał jakieś szopki ze Schmittem, a teraz, kiedy w końcu istniała realna szansa, aby wszystko się ułożyło, on był po prostu niemiły. Starała się jednak nie zwracać teraz na to uwagi, myśląc, ze robi to po prostu specjalnie, aby ukarać ją za wcześniejsze zachowanie. Tak, powinna się z tego wytłumaczyć.
     - Właściwie, to chciałam… - zaczęła i urwała. Mamuniu, jakie to trudne. Bo przecież ona nigdy się z niczego nie tłumaczyła i nie przejmowała się tym, ze komuś dokuczyła.- Chciałam…
     - A mogłabyś się streszczać z tym twoim chceniem? Bo ja to też bym chciał, ale się kimnąć w końcu.
     Otworzyła szerzej oczy, jeszcze bardziej zdziwiona. A sekundę później chciała już odparować coś złośliwego, ale jakimś cudem się powstrzymała i jedynie sapnęła, odrobinkę zirytowana.
     - Chciałam przeprosić, że tak non stop na ciebie najeżdżałam, choć tak naprawdę nie dałeś mi ku temu powodów, raczej wręcz przeciwnie – powiedziała nadal spokojnym, choć już odrobinę napiętym głosem.
     - Chciałaś przeprosić? – też był zdziwiony, widziała to. Na kilka sekund stracił ten swój animusz i już myślała, że od tej chwili wszystko się ułoży, że zaraz mu wyjaśni, że mogą w końcu coś razem spróbować, a gdyby ta chwila teraz trwała dłużej, to zdążyłaby jeszcze sobie wymarzyć, jak fajnie będzie, ale zaraz jednak z powrotem wróciła na ziemię. W bolesny sposób.- Coś jeszcze? – i znów ten oschły ton.
     - Tak – potwierdziła od razu.- Doszłam do wniosku, że fakt, niespecjalnie dobrze się zachowywałam i ciągle cię odpychałam, nie wiem dlaczego, ale doszłam w końcu do tego wniosku przecież, że to głupie było i nie mogę pozwolić, aby mi coś przeszło koło nosa. I chciałam już wszystko naprawić… Tam w autokarze też.
     - A nie sądzisz, że już trochę za późno? – pytanie zawisło, jakby oczekiwał odpowiedzi, ale kiedy otworzyła usta, by jej udzielić, nie pozwolił jej dojść do głosu.- Nie jestem aż takim kretynem, aby dawać sobą pomiatać i wiecznie za tobą ganiać z nadzieją, że panienka kiedyś raczy być miła i zwrócić na mnie uwagę poważnie.
       - Ale…
     - Nie ma ale. Cały czas się zastanawiam, co mi w ogóle odbiło i co jest ze mną nie tak, bo dlaczego spodobał mi się ktoś, kto tak naprawdę traktuje ludzi jak śmieci, a mnie w pierwszej kolejności, na każdym kroku ich obraża i tak właściwie jest totalną egoistką, myśli zawsze tylko o sobie. Wyjaśnisz mi to?
     W Bieleckiej z każdym słowem Kubiaka gotowało się coraz bardziej. Tak naprawdę nie docierał do niej jeszcze sens jego słów. Myślała w tym momencie tylko o tym, że ona w końcu się przemogła, przyszła, była spokojna i się nie rzucała o nic, a on na nią naskoczył.
     - A to wszystko powiedział ktoś, komu podobno zależało – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
     - Zależało – potwierdził.- Ale jeśli coś nie odnosi skutków, to nie można tego ciągnąć w nieskończoność. Najwyraźniej w końcu przejrzałem na oczy i zobaczyłem, że nie warto latać za kimś, kto nigdy tego nie doceni. W pewnym momencie po prostu przegięłaś.
     Zniosła to. Z dumną miną nawet. Zdecydowała się, ale on już nie chciał. Wcześniej to ona nie chciała. Cóż, zdarza się. Zawód jest wpisany w życie ludzkie i mogła teraz jedynie przyjąć to do siebie z godnością, a nie wpadać w histerię, jak to robiła tyle razy wcześniej. Jeśli jej zależy, to zawsze może próbować, tak, jak Michał próbował wcześniej. Wtedy, gdy zbyt silne emocje opadną i oboje będą myśleli chłodno, a nie z nabuzowaną krwi, przez co każda wymiana zdań mogła kończyć się wybuchem.
     - Skoro nie było warto… - powtórzyła tylko część jego słów, przez co jeszcze bardziej do niej dotarły i zabolały. Cicho, ale jednak na tyle głośno, by to usłyszał.
     Nie dopowiedziała już nic więcej, bo nie było dobrych słów na tę chwilę. Zacisnęła jedynie palce mocniej na kosmetyczce, co było dowodem na to, co się w niej rozpętało. Ale nie mogła teraz tego pokazać i dać mu satysfakcji. Odwróciła się z zamiarem odejścia, uniosła nawet brodę odrobinę wyżej i zrobiła kilka kroków.
     - Zaliczyłaś Schmitta, więc ci się znudził, to teraz trzeba zaliczyć mnie i odhaczyć na swojej liście, tak?
     Zatrzymała się i dosłownie zamarła. To była szpila wbita idealnie w serce, a do tego doszedł natrętny głosik mówiący „właśnie nazwał cię dziwką”. Nie mogła teraz postąpić inaczej, więc zawróciła i bez słowa się zamachnęła, by ułamki sekundy później plasnąć Michała dłonią w policzek. Już drugi raz, od kiedy się poznali.
     - Jak mogłeś… - szepnęła tylko wyraźnie drżącym głosem.
     Odruchowo przyłożył własną dłoń do policzka, patrząc teraz na jej plecy, kiedy odchodziła drugi raz.
     - A co, prawda w oczy kole, nieprawdaż?
     Nie wiedział, że tymi słowami dosłownie rozpętał burzę.
     - Ty chuju jebany! – znów się odwróciła, tym razem jednak nie podeszłą bliżej, jedynie wywrzeszczała te, jakże wykwintne, słowa, a sekundę później od jego klatki piersiowej odbiła się kosmetyczka, którą w niego rzuciła.- Jak mogłeś!? – zanim zdążył się zorientować, co w ogóle się dzieje, już podbiegła, a dłonie zwinięte w pięści, choć niewielkie, uderzały gdzie popadnie z niewiarygodną wręcz siłą.- Jak. W ogóle. Mogłeś!?
     Próbował się zasłonić, jakoś zablokować każdy kolejny atak, ale wpadła w taką furię, że niewiele w aktualnej sytuacji miał do powiedzenia. Okładała go z każdej możliwej strony i nawet, jeśli niespecjalnie bolało, i tak nie potrafił jej powstrzymać. Ratunek nadszedł dopiero kilkadziesiąt sekund później.
     - Piter, weź ją odciągnij! – i właśnie w tym momencie wszystko ustało, a szamoczącą się i teraz piszczącą Alex przytrzymywał Piotr, odciągając ją coraz dalej.
     Za to przed Michałem pojawiła się Agata.
     - Co jej powiedziałeś? – spytała groźnie.
     Milczał.
     - Co jej powiedziałeś? – powtórzyła pytanie trochę głośniej.
   - Nazwał mnie dziwką! – dotarło gdzieś z tyłu przy wtórze jęku Nowakowskiego, który niechcąco oberwał łokciem w brzuch.
     Takiego zawodu, jak teraz w tych zielonych oczach Borkowskiej, to Michał nigdy wcześniej nie widział.

 ______
od spamów służy zakładka SPAM.
prosimy o zostawianie adresów właśnie w tej zakładce.

28 komentarzy:

  1. Oj, Kubiak mógł ugryźć się w język,chociaż teraz bynajmniej wiadomo,dlaczego był taki oschły ostatnimi czasy. Szkoda, że to całe zaufanie, i w pewnym stopniu na pewno też sympatię Alex zrujnował w zaledwie kilka minut. Z drugiej strony, bardzo długo walczyć nie tyle,co o nią,ale przede wszystkim z nią, więc nie dziwię mu się, że ma tego po prostu dość. Teraz jednak oboje pewnie nie będę potrafili schować urażonej dumy do kieszeni,a szkoda, bo bez wątpienia byłby to bardzo interesujący związek. Jestem ciekawa,jak dalej się potoczą ich losy.
    Jak widać Zbyszkowi i Agacie do szczęścia nie jest wiele potrzebne,oprócz ich samych tak na prawdę. Mam nadzieję, że będzie to trwać jeszcze długo, bardzo długo :)
    Super, że znów jesteście! :*
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział ;)
    czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super że znów jesteście to raz ;) A dwa śliczny szablon. Może jednak nie przejściowy? Trochę się kurcze nie dziwię że Michał stracił cierpliwość. Każdy by stracił, ale żeby nie móc się ogarnąć i dobijać pomimo tego że ktoś zdobył się przed nim na pełną szczerość i był w stanie powiedzieć że popełnił błąd...Nie ładnie...Ja bym na miejscu Alex totalnie wyszła z siebie i stanęła obok...Śpiący siatkarze to zdecydowanie słodki obraz ;)
    xoxo K.

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz wyjaśniło się zachowanie Michała w stosunku do Alex.
    Kurczę, jak on w ogóle mógł myśleć o niej w taki sposób? Ja nie wiem.
    a przy okazji niewinnemu Nowakowskiemu się oberwało. :/
    ale przynajmniej Zbyszek i Agata są szczęśliwi. :)
    chociaż mam nadzieję, że wkrótce się Alex i Michał pogodzą.
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale się porobiło. Michał to idota, niech najpierw pomyśli,a potem zacznie cokolwiek mówic. :D. Fajnie,że znowu wróciłyście ;).
    Pozdrawiam Maja ;*


    OdpowiedzUsuń
  6. Mogła go uderzyć mocniej co by się nie pozbierał - dupek jeden ;P Faceci to jednak świnie są! Fajny nowy wygląd ;P
    PS Aleks - oczekiwałaś komentarza więc napisałam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. jak miło, że wróciłyście!:) ahh michał dziad jeden ;/

    OdpowiedzUsuń
  8. W końcu jesteście!!! Kurdę miałam nadzieje, ze między Miśkiem a Alex sie wszystko wyjaśni :/

    OdpowiedzUsuń
  9. Alex swoje też ma za uszami, nie zwalajcie wszystkiego na Kubiaka! I święty by cierpliwość do niej stracił.

    OdpowiedzUsuń
  10. MATKO Z OJCEM, CZYTAŁAM I ... ŚMIAŁAM SIĘ. WYOBRAZIŁAM SOBIE JAK ALEX KRZYCZY ITD. ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Misiek, jestes kretynem.
    Fajnie, ze dodalyscie cos nowego, bo juz baaardzo sie stesknilam:)
    P,
    G

    OdpowiedzUsuń
  12. No to będzie się działo ;) Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Michał nieźle sobie pogrywa z Alex. Niedobry. Nie podoba mi się w takim wydaniu. Mam nadzieję, że zmądrzeje w końcu i zacznie 'latać' za Bielecką :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Po pierwsze ŚWIETNY NOWY LOOK BLOGA, po drugie rozdział jak zawsze super, czekam na dalszy rozwój akcji.

    OdpowiedzUsuń
  15. no to Misiek przegiął po całości. Coś przeczuwam, że wojna to się dopiero zacznie i Misiek szybko pożałuje tych słów:/ Alex potrafiła Go przeprosić to powinien to uszanować, chciał Jej dopiec to Mu się udało:/ oj aż mi Ciebie szkoda Kubiaczku, obudziłeś diabła;p

    pozdrawiam
    http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. kuźwa, no nie mogę się napatrzeć na ten wasz nowy szablon, jest piękny po prostu! *.*
    czy mogę nakopać Michałowi tak porządnie w dupsko? nie uszkodzę go, zależy mi tylko na tym, aby go choć trochę zabolało, tak jak psychicznie zabolało Alex. okej, może i ma trochę racji, w końcu po co ma się starać, skoro dziewczyna na każdym kroku go odrzuca, ale aż tak ostrych słów, nawet w niedosłownym znaczeniu, używać nie musiał. ja to bym zadźgała, chociażby łyżeczką, ewentualnie korektorem w płynie, o.
    nic więcej nie napiszę, bo śpiący, chrapiący i mlaskający czy tam cmokający Zbysiu wywołał u mnie totalne rozklejenie. *___*

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział świetny... :)) I to jak długo oczekiwany. Dostałam donos, że macie już w zanadrzu parę rozdziałów, jeśli jest on prawdziwy to mam nadzieje, że nie będzie już takich przerw. A co do treści.. Oj Misiek, Misiek... Głupio zrobił nie ma co.. ale ja jakoś go rozumiem i za złe nie mam, przecież Alex też jest trochę winna. Gdyby takich scen nie odstawiała, to Michał już by dawno był jej.. Ale kobieca solidarność każe mi napisać, że Misiek zasługuje na kopniaka..(chociaż wcale tak nie uważam). U Agi i Zibiego po staremu więc nie ma się co zbytnio rozpisywać..
    A tak w ogóle to wcześniej komentarzy nie pisałam, jakoś tak nie czułam potrzeby, ale sobie pomyślałam dlaczego by nie... Zresztą wiem, że każdy komentarz dla autorek jest ważny, to gorsza nie będę i od teraz pod rozdziałem i mój wpisik znajdziecie...Aaa... jeszcze coś.. Wszyscy tak mówią o szczęśliwym zakończeniu, ale nie śpieszcie się tak z tym. Ja bym jeszcze z chęcią poczytała o jakiś rozterkach w związku Agi i Zbyszka. Nie to żebym im źle życzyła, ale ciekawie będzie.
    Dobra. Pozdrawiam i dziękuję za super opowiadanie. :)))
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to my się cieszymy, bo rzeczywiście, każdy komentarz jest dla nas bardzo ważny.
      i doprawdy, skąd taki donos i plotki o rozdziałach napisanych do przodu?

      //Ife.

      Usuń
    2. No to też się cieszę.. A donos... tak mi się napisało, przez przypadek...
      A prawdziwy on jest chociaż..? Czy muszę zwolnić informatora...?

      Usuń
    3. przykro mi to mówić, ale chyba trzeba będzie go zwolnić.

      Usuń
    4. No to przykro... bardzo. Ale i tak już dużo kasy ze mnie wyciągnął, a tu jeszcze oszukuje...
      Gorzej, że znowu trzeba będzie długo czekać na kolejny rozdział :((

      Usuń
  18. Jak Michał chciał, to Alex nie. Teraz jest odwrotnie, ale i tak mam nadzieję, że będą razem. ;)
    Szablon piękny!

    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. EEEJ! Własnie doszłam do wniosku, że dziewczyna (lewa:D) z szablonu wygląda jak Doda. To ona?!:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe szczęście :D ale musicie przyznać, że jest mega podobna, nie?:D

      Usuń
    2. O NIEEE, juz jej nie ma :( oddajcie Dodę!:D

      Usuń
    3. żadnej dody, sio. nie podobał mi się tamten szablon kompletnie :D

      Usuń