26 maja 2013

23. I chuj, będą rybaczki.

     - Słuchaj, Aga…
     Palce Aleksandry przesunęły się odrobinę wyżej, od łokcia po ramieniu, nie wiadomo w sumie po co, a głos brzmiał nadzwyczaj cicho, jakby chciała obudzić przyjaciółkę z tego skamieniałego stanu, ale równocześnie nie chciała jej spłoszyć. Cóż, Borkowska z koparą opuszczoną w dół nie wyglądała zbyt korzystnie, ale na szczęście zaraz usta zamknęła. I wydała z siebie jakiś taki dziwny pisk, a potem spojrzała na Bielecką, jakby byłą jakimś widmem i ogólnie nie wierzyła, że naprawdę znajduje się w tym miejscu, w którym aktualnie stała i wszystko jest jedynie jakimś majakiem a nie rzeczywistością.
     - Czy… Ty… - zaczęła powoli, cedząc słowa bardzo cicho.- Widzisz to, co ja!? – resztę dosłownie wywrzeszczała.
     Potem wyszarpnęła rękę z uścisku, huknęła tą swoją bajerancką torbą, która się tak Aleksandrze podobała, bo przecież stylowa, ale ułamek sekundy później wcale nie pobiegła w stronę Bartmana, aby go oderwać od blondyny, zacząć wrzeszczeć i ogólnie robić zadymę, tylko pobiegła w całkiem innym kierunku. O ile większość spojrzeń, jeśli nie wszystkie, chwilę temu były zwrócone na Zbigniewa i niezidentyfikowaną z nazwiska i znaczenia w jego życiu Dominikę, to w momencie trzaśnięcia torby o posadzkę spojrzenia te zwróciły się na Borkowską, której i tak już moment później w tamtym miejscu nie było. Bielecka najpierw się schyliła, aby tę nieszczęsną torbę podnieść, żeby się tam z niej nic nie potłukło, na przykład buteleczka z perfumami, potem, kiedy już się podniosła, stała tak chwilę, mrugając i nie bardzo wiedząc, co robić. Zbigniew w tym czasie raczył w końcu odkleić się od blondyny i Alex już, już zrobiła krok w jego kierunku, mając w zamiarze podejść i mu przywalić w papę, żeby czasem nie ważył się nawet uśmiechnąć, ale zmieniła zdanie, odwróciła się i energicznym krokiem ruszyła w drugą stronę. Teraz trzeba być z Agą, ona nie może zostać sama.
     Problem w tym, że zdążyła zrobić zaledwie kilka kroków, kiedy poczuła oplatające ją ręce, które nie pozwalały zrobić kolejnego.
     - Zostaw ją teraz, sami sobie wyjaśnią – padło z ust nikogo innego, jak dokładnie Michała Kubiaka; no ktoś się na nią uwziął, ewidentnie, więc tylko pisnęła jak wariatka, od razu chcąc się wyrwać.
     - Nie dotykaj mnie! Muszę do niej iść i tobie nic do tego.
     - Nie rozumiesz? Pozwól im to załatwić, a nie znowu będziesz się wpychać i wszystko popsujesz. Obie tak robicie i tylko pogarszacie zawsze sytuację.
     - Puść mnie, do cholery! Dociera to do ciebie?!  - jedno uderzenie w ramię, potem drugie i tak w kółko, ale jakby zupełnie nie działało.
     - Michał, weź ją puść, no naprawdę… - odezwał się gdzieś tam z tyłu Piter.
     - Nie odzywaj się! – krzyknęli równocześnie.
     Nowakowski się zaśmiał, zaraz jednak przewrócił oczami, kiedy z powrotem zaczęli się kłócić i szarpać. Ogólnie zrobił się gwar, wszyscy naraz zaczęli rozmawiać, sam Zbyszek też beształ tę blondynkę, ale jakoś tak bez przekonania, co Piotr zdziwiony sobie uświadomił. I trwałoby to tak pewnie jeszcze długo, gdyby się obaj Andrea nie zdenerwowali, a do tego nie przypałętał się też Bielecki.
     - Do cholery jasnej, dosyć! – łysy terrorysta nie miał jakiegoś wybitnie dobrego głosu, córka do krzyków miała lepszy, ale i tak wszyscy momentalnie zamilkli. W tej ciszy dało się tylko usłyszeć dosyć głośny jęk Kubiaka, któremu Bielecka przyłożyła teraz łokciem odrobinę niżej niż w brzuch. Ale przynajmniej od razu ją puścił.- Co ty wyprawiasz, moja panno? – fizjoterapeuta natychmiast na to zareagował.- Jeśli on jutro nie będzie mógł przez ciebie grać, to nie wiem, co ci zrobię, ale coś zrobię na pewno!
     - Ale tato…
     - Nie ma dyskusji! – uciął.- Bierz kluczyk, szukaj Agaty i sio. Michał, to twój. Piotr – rzucił do Nowakowskiego kluczyk z tabliczką, który ten sprawnie złapał.- Marcin, weź rozdaj resztą, bo mnie zaraz coś trafi – resztę kluczyków wepchnął w dłonie Możdżonka, pokręcił głową i sobie poszedł.


     Zapukał z cichą nadzieją, że mahoniowe drzwi w końcu się otworzą i po raz kolejny spotkało go rozczarowanie. Stał tam już niemalże od godziny, czyli od momentu, kiedy Agata zatrzasnęła się w pokoju. Rozumiał ją, doskonale ją rozumiał. On zawsze wkurzał się chociażby za to, gdy jakikolwiek facet zawiesił na niej oko. A tego, który próbowałby ją pocałować, najzwyczajniej w świecie by zabił. Ale to była Dominika, jego jak do tej pory największa miłość. Bardzo przebolał ich rozstanie, które nastąpiło raptem pół roku temu. Myślał, że to będzie ta jedyna, nawet planował jej się oświadczyć i to właśnie z nią założyć rodzinę. Ale pewnego dnia stwierdziła, że zakochała się w przystojnym Włochu, Giuseppe i ślad po niej zaginął. Przynajmniej do dzisiejszego popołudnia…
     - Agatko, otwórz - przycisnął głowę do drzwi i zapukał po raz kolejny. – Kochanie, daj mi wyjaśnić…
     Usłyszał brzdęk klucza, znajdującego się z drugiej strony zamka i odsunął się o krok z cichą nadzieją, że to właśnie Borkowska znajduje się z ich drugiej strony. Jakże zawiedziony był, gdy stanęła przed nim niejaka Aleksandra Bielecka wpatrująca się w niego morderczym wzrokiem z rękoma skrzyżowanymi na piersiach. Wiedział już dokładnie, co to oznacza. Zaraz mu przyłoży, tak jak Kubiakowi w Paryżu. Ale on nawet by się nie bronił…
     - Czego chciałeś, zdrajco? – jad wręcz kipiał z każdego słowa, które wypowiedziała rudowłosa. – Mało dzisiaj narozrabiałeś? Jak w ogóle mogłeś mieć tupet i przyjść tutaj po tym, co odstawiłeś przy recepcji?! Naprawdę myślisz, że Aga chce w tej chwili oglądać twoją parszywą mordę, troglodyto?!
     - Ja chciałem…
     - A w dupie mam, co chciałeś! – nie dała mu dokończyć. – Spieprzaj stąd. Ona ci zaufała, nawet ja z czasem zaczęłam ci wierzyć, mimo tego, że moja intuicja podpowiadała mi, że jesteś zwykłym dupkiem. I jak widać, nie pomyliła się. Casanova spod Tarnowa! – i bezceremonialnie trzasnęła drzwiami tak, że gdyby budynek był trochę starszy, na pewno znad futryny posypałby się tynk.
     Nie miał już siły walić w drzwi. Oparł się o ścianę i wziął kilka głębokich oddechów, żeby chociaż odrobinę się uspokoić. Miała rację, że mu wygarnęła, bo naprawdę zachował się jak śmieć. Kochał Agatę; dopiero teraz, w chwili, w której uświadomił sobie, że bezpowrotnie ją stracił, dotarło do niego, jak strasznie ją kocha i że nie wyobraża sobie życia, bez tego szalonego, momentami nieco denerwującego rudzielca, dzięki któremu miał chęć zmienić swoje życie.
     Zamglonym wzrokiem odszukał pokój, który przydzielono mu i Michałowi. Znajdował się on w końcu korytarza, więc ślamazarnie poczłapał w jego kierunku. Niepewnie nacisnął klamkę i wszedł do pokoju numer 187, ciągnąc za sobą swoją ogromną walizkę, która niejedną podróż już przeżyła. W trakcie jego chwilowej nieobecności, Michał zdążył już na dobre zadomowić się w przydzielonym im pomieszczeniu, o czym świadczyły porozrzucane dosłownie wszędzie skarpetki i koszulki. Zamknął za sobą drzwi i spojrzał na przyjaciela, który wyraźnie go ignorował; nie spojrzał na niego ani razu i nie powiedział ani słowa. Oznaczało to jedno; był na niego cholernie zły. I Zbigniew wiedział, że ma stuprocentową rację.
     - Przywal mi – wyrwało mu się, a Kubiak na sekundę skierował na niego swój wzrok. Wziął głęboki oddech i pociągnął przyjaciela za łokieć, może odrobinę zbyt mocno, bo Misiek spojrzał na niego z wyrzutem. – No, przypierdol mi, tylko się w końcu odezwij.
     - Nie mam o czym z tobą gadać, popierdoleńcu. O tym, że jesteś ścierwem, chyba sam najlepiej wiesz, prawda? – Michał odsunął się od przyjaciela i posłał mu nienawistne spojrzenie. Był cholernie wściekły na Zbyszka. Jak on w ogóle mógł obściskiwać się na oczach Agaty z tą siksą? Po co było mówić, że jest dla niego bóg wie jak ważna, skoro przy pierwszej możliwej okazji całuje się z pierwszą lepszą dziunią? I to jeszcze z kimś, kto zrobił z niego kompletnego idiotę, puszczając się za jego kasę z przystojnym Giuseppe–Pizza Italiano. – Jesteś z siebie zadowolony? – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
     - Odezwał się Michał Kubiak, najporządniejszy człowiek na świecie, który kilka godzin wcześniej nazwał dziewczynę, którą kocha, dziwką – odpowiedział mu Bartman, odrobinę zbyt uszczypliwym tonem, za co otrzymał cios prosto w szczękę. Złapał się za żuchwę, ale nie oddał. Doskonale wiedział, że należało mu się.
     - Nigdy nie twierdziłem, że jestem święty. Fakt, przesadziłem z Bielecką, ale to nie jest twoja sprawa – podszedł do okna, które otworzył na oścież, bo powietrze w pokoju zgęstniało do konsystencji kisielu. – Poza tym, nigdy nie powiedziałem, że ją kocham, więc na chuj drążysz temat?
     Bartman mruknął coś niezrozumiałego i usiadł na łóżku, ukrywając twarz w dłoniach. Podjął decyzję, że jeśli Aga mu  nie wybaczy, automatycznie wraca do Polski. Nie mógłby zagrać ani jednego meczu, wykonać chociażby jednego ataku, wiedząc, że jego największa miłość ma go za nic niewartego dupka, mówiąc delikatnie. On miał siebie za kogoś znacznie gorszego; wręcz brakowało mu słów, jakimi mógłby siebie określić. Z każdą sekundą nienawidził się coraz bardziej. Poczuł, że jedna słona kropla, spłynęła po jego policzku…
     - Dobra, nie maż się – szturchnął go Michał i klapnął na łóżku, obok przyjaciela. – Zastanówmy się lepiej, co zrobić, żebyś odzyskał jej zaufanie, bo przecież tego chcesz, prawda?
     - Chcę. Jak niczego na świecie… – wyszeptał Zbyszek, wbijając zamglony wzrok w podłogę. Gdyby tylko mógł, oddałby wszystko, żeby cofnąć czas o te kilka godzin. Już w samolocie niepotrzebnie naskoczył na Agatę i wiedział, że była na niego wściekła, ale i tak nie umywało się to do tego, co odstawił przy recepcji. – Tylko nie wiem, co ja mam zrobić. Michał, ja już nie mam siły. Jeśli ona mi nie wybaczy, wracam do Polski – spojrzał w niebieskie oczy Kubiaka, który aż zdrętwiał, słysząc słowa przyjaciela.
     - Co? Weź się w garść, Zbychu. Fakt, przegiąłeś dzisiaj, ale musisz pokazać, że ci na niej zależy. Musisz się starać jak nigdy wcześniej i wierzyć, że w końcu uda ci się odzyskać jej zaufanie, chociaż będzie ci cholernie trudno – położył dłoń na ramieniu Bartmana i zacisnął ją lekko, próbując dodać mu otuchy. – Widzę, że teraz wiesz już, kto jest miłością twojego życia i o kogo naprawdę warto walczyć. Dlatego błagam cię, nie spierdol tego i walcz o nią. Walcz, bo to skarb, a nie dziewczyna…


     Trzaśnięcie drzwiami rzeczywiście było mocne, ale Aleksandra Bielecka już tak miała, że w złości musiała czymś trzasnąć. Albo trzasnąć kogoś, o czym niektórzy bardzo dobrze wiedzieli. Tym razem to walnięcie sprawiło tylko tyle, że Agata podskoczyła na łóżku, zaraz jednak naciągając sobie poduszkę na głowę, jakby dzięki temu miała przestać słyszeć.
     - Aga…
     - Zamknij się.
     Aleksandra jedynie westchnęła. Na początku postanowiła sobie, że nie będzie nic mówić chociaż przez jakiś czas i dać się przyjaciółce wypłakać. Bo to jej gadanie pewnie nic a nic by nie pomogło. Przegrzebała w tym czasie swoją torbę, aby jakoś posegregować rzeczy i zobaczyć, ile nie należy do niej, ewentualnie czym może się podzielić. Potem obejrzała łazienkę, coś tam porobiła, w międzyczasie nawrzeszczała na Bartmana i właśnie teraz, kiedy pierdyknęła drzwiami, nadszedł kres tego jej kręcenia się bez celu. A tym „zamknij się” nie bardzo się przejęła, bo to była taka typowa reakcja. Zamiast się obrażać o brak uprzejmości, wlazła powoli na nieswoje, aktualnie zajęte łóżko. Nic nie mówiła, dosyć niezgrabnie się gramoląc, aż w końcu jakoś się ułożyła, rozciągając całą swoją, jakże wielką, osobistość obok drugiego, łkającego ciała. Przytuliła się do Agi, równocześnie próbując wyrwać jej poduszkę. Chwilę się opierała, nie chciała oddać, ale w końcu puściła, automatycznie też przytulając się do Aleksandry.
     Dwa odcienie rudych włosów zmieszały się ze sobą, kiedy Agata wtuliła twarz w szyję przyjaciółki, łkając cicho. Mokre krople Bieleckiej nie przeszkadzały, najwyraźniej można było ich produkować bardzo dużo, najwyraźniej Borkowskiej nie wystarczyło tyle czasu, by się uspokoić, najwyraźniej trzeba było go jej dać jeszcze trochę i pozwolić, aby sobie płakała. Poza tym, przecież o wiele częściej się zdarzało, że to Alex płakała. Raz na jakiś czas mogły zamienić się rolami. Chciała chociaż raz być wsparciem, pociągle go tylko potrzebowała, histeryzując.
     - Znalazłam w mojej torbie dwie pary twoich majtek – odezwała się w końcu, słysząc, jak pochlipywanie cichnie. Powiedziała coś na temat walizek, aby znaleźć jakiś pozytyw w całej tej sytuacji, zacząć o czymkolwiek, byle nie z grubej rury, od razu poruszając drażliwy i trudny temat.- Ale spodni żadnych. Jeśli wejdziesz w moje, to możesz sobie pożyczyć…
     - I chuj, będą rybaczki – wymruczała Agata, a przez to przytulenie głos był stłumiony. Zaraz jednak odrobinę odsunęła twarz od szyi, przecierając też lekko palcami odrobinę opuchnięte oczy.- Ale wyszły z mody…
     - To nie moja wina, że tyle urosłaś. Jakbyś nie rosła, to by wszystko moje na ciebie pasowało.
     - To nie moja wina, że ty nie dorosłaś nawet do średniej w Polsce i pod kreską jesteś.
     Przez kilka sekund panowała cisza, po czym obydwie się cicho i krótko zaśmiały. Takie podsumowanie tematu i wymiany zdań, po którym znów zamilkły i gdyby jakaś mucha latała po pokoju, na pewno byłoby ją słychać. Całe szczęście ogólnie, że jej nie było. I komarów też.
     - No, mów w końcu, co tam ci łazi po głowie… - Agata się odezwała, chcąc przerwać tę ciszę w zmusić przyjaciółkę, by zaczęła mówić, bo coś na pewno chciała. Alex prychnęła, ale i tak jeszcze przez chwilę panowała cisza.
     - Nie chcę nikogo usprawiedliwiać… - zaczęła.- Bo do tego jestem ostatnia, zwłaszcza, jeśli chodzi o niego, ale myślę, że tym razem był zwyczajnie zaskoczony.
     - Nie chcesz, ale go usprawiedliwiasz – burknęła Borkowska.
     - Nie porozmawiasz z nim, bo jesteś wściekła, wiem. I fakt, powinien jakoś zareagować. Nawet nie wiemy, kim jest ta dziewczyna… Musi ją znać, ale może ona nic nie znaczyła, tylko po prostu zrobiła to tak niespodziewanie, że kompletnie nie wiedział, co się dzieje? Zabawne, gadam teraz takie rzeczy, a dopiero co na niego wrzeszczałam.
     Aga nie zareagowała. I tak kolejna minuta upłynęła w ciszy.
     - Wiesz, odrobinę się spięliśmy w samolocie. O ciebie. Nie chciał, żebym się wtrącała do tego, co robisz. Co robicie. I to była taka niewyjaśniona sytuacja, napięcie wiszące miedzy nami przez połowę podróży, choć to wcale nie była jakaś wielka kłótnia. I ja myślałam… Myślałam, że wtedy, gdy ona się pojawiła, kimkolwiek jest i ktokolwiek byłby na jej miejscu, to zwyczajnie by mnie znajomej przedstawił… Na takie zasadzie, że widzisz kogoś pierwszy raz po długim czasie i chcesz mu się tak jakby pochwalić tym, co u ciebie. Gdybym teraz spotkała gdzieś Adama, to nieważne jak bardzo pokłócona byłabym ze Zbyszkiem, do razu bym go za sobą pociągnęła, aby tylko pokazać, jak mi się układa i jakiego wspaniałego mam faceta.
     - Adam, bo dobrze wkładam – mruknęła z przekąsem Alex. Jakoś tak za byłym chłopakiem przyjaciółki nie przepadała. Zabawne, za obecnym też nie. Chociaż istniała zasadnicza różnica. Tamtego nie cierpiała do samego końca, a Zbigniew jej już nie przeszkadzał i nawet dało się z nim pogadać.- Może powinien się tu gdzieś pojawić, zasunąłby tym tekstem durnym, a Zibi by mu za to zasunął w mordę i wszystko wróciłoby do normy.
     Borkowska westchnęła. Co za durne pomysły, no naprawdę… Ale może coś w tym było.
     - Ty posrana jesteś – stwierdziła i to tonem, któremu nie można się było sprzeciwiać.
     - I za to mnie kochasz, nie? – więc Alex się nie sprzeciwiała, równocześnie uśmiechając się do samej siebie.
     - Taaa…  - no i nawet dostała potwierdzenie!
     - Jego też kochasz, prawda? Nawet jeśli ty o tym nie wiesz, to ja wiem. Widzę. Chociaż minęło tak niewiele czasu… To jest aż niewiarygodne, ale na razie musi tak być, że co jakiś czas będzie wyskakiwało coś. Jakaś przeszłość, stare przyzwyczajenia, cechy, które umknęły przy dotychczasowym poznaniu… Jakoś trzeba się dotrzeć. I to jest chyba taka sytuacja. Pojawiło się coś z przeszłości. Cóż, z czym trudno mu się było uporać albo nawet jeszcze tego nie zrobił, a kiedy wróciło nagle, całkowicie niespodziewanie, to stracił rozeznanie w sytuacji i zupełnie nie wiedział, co się dzieje.
     - Jak go nie usprawiedliwiasz, to go bronisz – wyrzuciła jej Borkowska.- A tak go nie cierpiałaś.
     - Ty sobie przypomnij, jak sama na niego na początku naskakiwałaś i darłaś japę – wytknęła jej w rewanżu Bielecka.- Każdemu trzeba dać szansę, nie? Dałaś mu i patrz, co wyszło. Więc teraz znów daj, tylko te innego rodzaju. Daj wyjaśnić sytuację, chociaż pewnie usłyszysz „to nie tak, jak myślisz”. Faceci…
     - Nie uważasz, że to trochę naiwne? Po prostu nie wiedział, co się dzieje i był zaskoczony, tak? I dlatego się przez to obejmuje jakąś dziewczynę i nie tylko pozwala całować jej, ale też samemu się ją całuje!
     - A może w tym jest jakieś drugie dno, co?
     - Skoro tak w to wierzysz, to sama sobie z nim gadaj, mnie to nie obchodzi. Zachował się jak palant. Więc niech teraz ma.
     Bielecka sobie sapnęła. Chyba odrobinę z bezsilności.
     - Nie będę z nim gadać, bo to będzie to wpieprzanie się w nie swoje sprawy… Oni się o to tak pieklą ciągle. Że ja chcę rozwiązywać twoje problemy, ty chcesz moje… Dla nich to jak wściubianie nosa, jakby nie mogli zrozumieć, że tak wychodzi lepiej i szybciej…
     - Ja z nim gadać nie będę – stwierdziła Agata znów tym tonem, któremu nie można się było sprzeciwiać, tak niezwykle stanowczym.- To znaczy… - sekundę później straciła animusz.- Nie teraz. Może za jakiś czas. Teraz niech się pomęczy.
     - Jak tam chcesz… - wymruczała niemrawo Aleksandra, w tym samym momencie zastanawiając się, czy jednak się wtrącać i kombinować coś za ich plecami, czy nie.
     - I wiesz co… - wydawało się, że temat jest zamknięty, ale najwyraźniej Agata chciała coś jeszcze powiedzieć, więc odsunęła myśli o jakimś dzikim planie pod tytułem „jak pogodzić państwa Bartmanów?” na bok i skupiła się na przyjaciółce.- Gadasz o tym dawaniu szansy, to też ją komuś daj. To zadziwiające, jak ktoś może cię kochać mimo tego, że od początku pokazujesz mu swoje najgorsze cechy i zachowania… 
     I dlaczego miała taką okropną rację?
___
z boku powstała nowa zakładka, zapraszamy.

16 komentarzy:

  1. Najgorszy moment w roku, to ten, kiedy sesja wkrada się wszędzie. Nawet tutaj!:D Ale w sumie nie dziwie się tam, ja kupę czasu spędzam na odświeżaniu tych stron, to co mówić o napisaniu takiego odcinka.
    Jestem pozytywnie zaskoczona zachowaniem Zbycha(w sumie Miśka też), byłam pewna, że zbagatelizuje sprawę, a tu proszę - takie mądre przemyślenia. Dziewczyny, jak zawsze, są niesamowite. Wasze opisy można umieścić pod encyklopedyczną "przyjaźnią". No, i muszę powiedzieć, że jestem mocno zaskoczona. Byłam pewna schematu - Aga i Zibi - ciągła wielka miłość, Aleks i Michał - ciągła wojna. W sumie to jestem mocno pozytywnie zaskoczona, chociaż nie lubię wszechogarniającej żałoby :)
    p
    G

    PS. tak sobie myślę, że co jak co - ale teraz sesja naprawdę mnie wkurzyła. Serio. Jeszcze się nie zaczęła, a już mnie wkurza. Niesamowite :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No to Zbyszek pojechał po bandzie. Zasłużył na wszelakie katusze. Niech cierpi. Ja to bym mu w mordę dała, trochę go skopała i poszła się napić - żeby nie mówić brzydko. Agata dobrze robi każąc mu cierpieć, ale ma też rację mówiąc aby Alex dała szansę Kubiakowi.

    OdpowiedzUsuń
  3. według mnie to dobrze, że Zbyszek ma takie wyrzuty sumienia. źle zrobił i to nie podlega jakiejkolwiek dyskusji. teraz niech razem z Michałem ruszają cztery litery i niech coś wymyślą, żeby odzyskać dziewczyny!
    a Alex i Aga niech w końcu przemyślały sprawę i mam nadzieję, że nie będą obojętne, jeśli chłopaki będą starali się je przeprosić.
    może zakupy poprawią im humor?
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. I dobrze, niech się Zibi martwi. A Michał niech się weźmie w garść, no.
    Zapraszam do siebie:
    http://one-event-could-change-everything.blogspot.com/
    liczę na komentarze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uuuu ale sie porobilo.. Misiek bijący Zibiego, ale dobrze, oby Agata dała. szansę im porozmawiala z Zibim, a Misiek niech ogarnie dupe i walczy o Alex, czekam na następny :D oby niedługo już byl :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zbychu zaszalał, w negatywnym tego słowa znaczeniu. Ja to uderzyłabym go. Ale w sumie, siatkarza uderzyć? XDD Agata dobrze robi, ale Alex i Kubiak, no kurczę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Gdybym mogła, walnęłabym Zbyszkowi w mordę, skopałabym... Agata ma rację, każąc mu cierpieć, ale tez nie pomyliła się co do Alex, żeby dała szansę Miśkowi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam,Uwielbiam..Dziewczyny świetnie piszecie, warto było czekać miesiąc :D

    A Bartman to idiota i fakt niech się pomęczy.:D

    Pozdrawiam, Maja.

    OdpowiedzUsuń
  9. To zadziwiające,jak mogą swobodnie ze sobą rozmawiać. Szkoda tylko, że właśnie w takiej sytuacji, ale obie mają rację. Każda z nich jest zakochana,z tym,że to teraz Bartman musi się wysilić,i przełamać ten niewidzialny lód,który pojawił się między nimi. Z kolei Bielecka musi przestać ukrywać swoje uczucia, i porozmawiać z Kubiakiem. Jesteś święcie przekonana, że gdyby pokazała mu choć odrobinę jak bardzo jej na nim zależy, porwałby ją w swoje ramiona i nie wypuszczał do końca życia...:)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. zapraszam do zakładki SPAM.

    /agg.

    OdpowiedzUsuń
  11. oł gad, pliiis . czy oni by sie mogli zaczać całować, co by uszczęśliwiło małą mnie ? ; d
    chociaż jak sie kłócą to też jest w sumie spoko ; d
    rybaczki zabijają ^^
    pozdrawiam,
    {http://naturalnaniedotykalnanieprzewidywalna.blogspot.com/}

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja jak zwykle muszę się wyróżnić i walnąć coś zupełnie sprzecznego z opiniami innych czytelniczek. Mi Zbysiaczka po prostu szkoda. Spotkałam się z taką sytuacją jak ta już nieraz i wiem, że reakcja jest podobna do reakcji muchy w smole. Szok po prostu ogarnia całe ciało i kilka sekund musi minąć, aby człowiek odkleił to namolne coś od siebie. A że jeszcze chwyciło mnie za serce jego skomlenie i płakanie to już inna para kaloszy. Aga, nie trzymaj go za długo na cugach, proszę. :)
    Bielecka, Bielecka. Kiedy ty w końcu zrozumiesz swoje uczucia w sposób dojrzały, a nie nastoletni?

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie bądźmy tak surowi dla Zbyszka! ;)
    Zapraszam na nowego bloga. Jak będziesz miała czas to luknij i oceń, czy po krótkim prologu jest co czytać ;)
    przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Zgodzę się z Caroline. Nie jedźmy aż tak po Zbysiałkę. Trochę go zaskoczyło, kochał tą blondi i w ogóle. Nie powiem że jest biednym niewinnym skrzywdzonym stworzonkiem, bo nie jest, ale na za długą w odstawkę nie zasłużył. Alex jest jeszcze nastolatką. Pełnoletniość nie oznacza wcale mentalnej dorosłości co widać. Jednak jakbym tak złotym waniem w rudą główkę z chęcią przywaliła...Ogarnij się kobieto
    xoxo K.

    OdpowiedzUsuń
  15. super, zapraszam: http://siatkowkaamoimzyciem.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Jeju ja też już się nie mogę doczekać :D Kiedy oni się pocałują :P :D Rozdział świetny ;) Nie mogę się już doczekać kolejnego o którym możesz mnie informować ;D Tymczasem zapraszam do siebie ;3 http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/
    Bardzo mile widziana będzie twoja opinia ;)
    Pozdrawiam ciepło! :3

    OdpowiedzUsuń