28 czerwca 2013

24. Gdzie tak uszata kreatura, która nie potrafi trzymać łap przy swojej dupie?

     - Nie jestem głodna.
     - Ale nie możesz tak…
     - Mną się nie przejmuj i idź w końcu na tę kolację, bo już spóźniona jesteś – ucięła Agata wszelkie protesty.
     Aleksandra jedynie westchnęła.
     - Przyniosę ci kanapeczkę z pomidorkiem.
     - Z ogórkiem. I z serem. Bez pomidora.
     - Dobra.
      Nie drążyła, nie podważała stwierdzenia, że nie jest głodna, choć zapewne była, tylko zwyczajnie nie chciała iść na kolację, by nie widzieć niektórych osób. Będzie dobrą przyjaciółką, przyniesie kanapkę bez zadawania pytań. Może nawet dwie kanapki, zobaczymy. Wepchnęła więc bardziej sznurówki do trampek i wyszła z pokoju. Za zakrętem bezwiednie wyjęła z kieszeni komórkę, aby sprawdzić godzinę i być może policzyć, ile czasu jeszcze jej zostało do końca kolacji. Nie mogła wiedzieć, że właśnie ten moment będzie kluczowy dla jakiejś tam akcji, że ktoś nadchodzi z przeciwnej strony, że obok znajdują się jakieś niedomknięte drzwi, bo zwyczajnie ich nie zauważyła. Poza tym, to był tak całkowicie nagły i przecież odrobinę szalony pomysł. Nikt tego nie planował wcześniej. W momencie, gdy chowała elektroniczne cudo z powrotem do kieszeni, całkowicie skupiona na tej czynności, poczuła szarpnięcie w okolicy łokcia i zanim w ogóle zdążyła się zorientować, co się dzieje, uderzyła plecami o ścianę w jakimś malutkim, ciemnym pomieszczeniu. Nawet jej się krzyknąć nie udało. A powinna zdecydowanie zacząć wrzeszczeć, zwłaszcza w momencie, gdy zobaczyła przed sobą twarz nikogo innego jak Michała Kubiaka. A zamiast tego, udało jej się jedynie cicho pisnąć.
     - Czy siebie całkiem pojebało?! – fuknęła po chwili.
     - Możdżon mówił, że masz nie przeklinać – warknął.
     - To nie mi mówił, tylko Agacie – wymruczała cicho, nasłuchując.
     Nie zareagował. Dziwna sytuacja. Właściwie nawet jej nie trzymał, ale była pewna, że gdyby teraz chciała zwiać, to i tak momentalnie by ją złapał i jednak trzymał, aby nie ważyła się ruszać. Co znowu mu wpadło do tego pustego łba? Zamiast tego trzeba było słuchać, zaraz pewnie ktoś będzie wracał z tej kolacji, przejdzie obok tego nieszczęsnego schowka, a wtedy zawoła o jakiś ratunek i się uwolni. Albo raczej ją uwolnią.
     - Świetne miejsce na rozmowy – zauważyła zgryźliwie, w tym samym momencie uświadamiając sobie, że słyszy z korytarza kroki, a do kroków jeszcze głosy. Kurka i Jarosza, poznała po chwili.- Ratunku! – wrzasnęła od razu.- Kuraś! Jarski!
     - Zamknij japę, idiotko!
     Plask.
     Michał odruchowo przyłożył dłoń do policzka. I to tego samego, co dwa razy wcześniej…
     - Znowu? – jęknął tylko.
     - Masz czelność nazywać mnie idiotką, idioto? – wycedziła groźnie.
     - Chryste, przepraszam. Chciałem tylko, żebyś się zamknęła. Musisz tak wydzierać tę japę? Chciałem tylko porozmawiać.
     - I to akurat w schowku? Nie możesz jak cywilizowany człowiek?
     - Akurat byś chciała.
     - I masz rację. Nie mam ochoty z tobą gadać. Ani teraz, ani nigdy. A przynajmniej póki mnie nie przeprosisz.
     - Chryste, no przepraszam!
     - Od niechcenia się nie liczy!
     I ręce znowu poszły w ruch. W ogóle, nie podobało jej się to miejsce. Było małe, zdecydowanie zbyt ciasne, a towarzystwo jakiegoś wiadra do podłogi, środków czystości i mopa to już w ogóle, chociaż przez to ostatnie akurat przypomniała jej się inna sytuacja, kiedy to właśnie w takim schowku się ukryła, aby w spokoju się wypłakać. I wtedy też był tam on. Ale teraz sytuacja była inna, należało mu się, więc walnęła go w ramię, zupełnie się nad tym nie zastanawiając. To były takie histeryczne próby uwolnienia się, bez żadnego konkretnego planu i logiki. Gdyby się na chwilę zatrzymała i pomyślała, to pewnie coś mądrego wpadłoby jej do głowy, a tak, potrafiła teraz tylko znowu machać łapami, byle go tylko uderzyć. Nic dziwnego, że po chwili się zirytował, choć i tak chyba pozwalał na to kilkadziesiąt sekund za długo, jak podświadomie zauważyła. W końcu jednak złapał ją za nadgarstek, a kiedy zamachnęła się drugą ręką, drugi też złapał.
     - Uspokój się, bo cię tu zamknę. Klucz zwinąłem, więc posiedzisz sobie, póki nie zmądrzejesz.
     Prychnęła tylko, nie kusząc się tym razem na żadne przekleństwa. Lepiej było skupić energię na szarpaniu się, jakby to rzeczywiście mogło coś pomóc.
     - Powiedziałem, żebyś się uspokoiła – warknął.- Więc przestań i w końcu posłuchaj.
     Nie podziałało, więc trzeba było cięższą artylerię wyprowadzić. I Alex poczuła się w tamtym momencie jak w tej samolotowej toalecie, kiedy również było tak ciasno, a pod plecami czuła ścianę, bo Michał w tym właśnie momencie stanął jeszcze bliżej, dosłownie ją przygniatając. A jego dłoń powędrowała najpierw na szyję, a później pod brodę właśnie po to, aby podsunąć ją do góry i dosłownie zmusić Aleksandrę, by na niego spojrzała.
     - Przepraszam – powiedział spokojnie i powoli.- Dociera? Wymknęło mi się to na lotnisku, chciałem, żeby za wszelką cenę cię zabolało, bo mnie bolało za każdym razem, kiedy mnie odpychałaś. Rozumiesz to? - pokiwała tylko leciutko głową, nie będąc w stanie potwierdzić słowami tego, że rozumie, nawet krótkim „tak”.- Zapomnij. Nadal mi zależy, a o tamtym zapomnij, bo po prostu… Masz prawo być zła, ale tak naprawdę ja wcale tak nie myślę…
     I jeszcze się odrobinę pochylił, aż pomyślała, że tak, jak w samolocie, teraz też ją pocałuje. I nie opierałaby się, co sobie w tym momencie uświadomiła. Być może byłoby wręcz odwrotnie, że odpowiedziałaby nadzwyczaj gorliwie… Problem w tym, że tego nie zrobił, nie pocałował jej.
     - Ale nie o tym chciałem teraz rozmawiać – no i czar prysł.
     

     - Aga, zgubiłam wisiorek, kurwa jasna! – Bielecka wpadła jak burza do pokoju numer 181, trzęsąc się z udawanego zdenerwowania. O tym wisiorku krążyły już legendy; podobno należał do babci Łysego Terrorysty, po której Aleksandra odziedziczyła nie tylko drogocenne świecidełko, ale także te sławetne miedziane włosy, sprawiające, że bez trudu można było znaleźć ją w tłumie. Oczywiście, jeśli tylko nie był to tłum dwumetrowych, dzikich siatkarzy.
     Borkowska podniosła niechętnie twarz, na której odbił się wzorek z poduszki i otworzyła zapuchnięte od płaczu oczy. Pierwszą myślą Aleksandry było to, by podejść do niej i tak po prostu ją przytulić, ale przecież przed kilkudziesięcioma sekundami zawarła pakt z Dzikiem i musiała trzymać się jego postanowień za wszelką cenę. Wisiorek spokojnie leżał sobie w szufladzie jej szafki nocnej; jak to dobrze, że ściągnęła łańcuszek przed kąpielą, chociaż nie miała tego w zwyczaju. Palec boży, jak nic! Niemniej jednak, Agata, co prawda lekko się ociągając, stanęła w końcu na nogi i ruszyła w stronę łazienki, by sprawdzić, czy ten misternie przygotowywany przez nią codziennie makijaż tym razem nie spłynął jej aż do brody.
     - No, ruszaj się, bo zaraz jak zasunę ci kopala w dupala, to przylecisz tu w podskokach – niecierpliwiąca się Aleksandra stąpała z nogi na nogę, wyczekując, aż Aga w końcu się ruszy i dziwiąc się, że połknęła haczyk. Zawsze uważała ją za Sherlocka Holmesa w spódnicy, bo wszędzie węszyła jakiś podstęp; a tu nic, zero. Totalne zaćmienie umysłu. – A jak ktoś go znajdzie? Przecież ojciec mnie zabije, gdy dowie się, że go przepiłam; to nasza jedyna pamiątka rodzinna. Dobrze, że włosy mu już wypadły, bo pewnie osiwiałby. I to ze dwa razy!
     - Idę, idę – przewróciła jeszcze oczyma, ale w końcu ruszyła w stronę drzwi. – Wiesz przynajmniej gdzie ostatni raz go widziałaś?
     - Na korytarzu. Przy schowku – odparła Aleksandra, mknąc przez korytarz. Dokładnie za trzydzieści sekund, według skrupulatnych obliczeń Bieleckiej, a te przecież były zawsze nadzwyczaj dokładnie, z pokoju powinien wyjść Michał ze Zbyszkiem, więc jeśli Aga nie pośpieszy się, cały misterny plan pójdzie do kosza.
     Gdy po raz kolejny córka fizjoterapeuty Reprezentacji Polski, posłała przyjaciółce nienawistne spojrzenie, ta nieco przyśpieszyła kroku, czując, że jeśli się nie pośpieszy, zginie marnie. Przecież ta mała zołza była nieobliczalna! Jeszcze ogoli jej piękne włosy podczas snu i będzie musiała zainwestować w perukę, bo na dwóch łysych to miejsca w kadrze raczej nie będzie i powrót do Polski byłby nieunikniony. Zresztą i tak sprawdzała już, kiedy ma najbliższy lot powrotny do Polski, gdyż za nic w świecie nie chciała zostać w Finlandii po przedstawieniu Bartmana; rodzicom ściemni coś, że musi załatwić jakieś sprawy z uczelnią i pewnie nawet nie będą marudzić, gdy poprosi o kasę na przelot. Tak właśnie zrobi, ale jutro. Teraz ważniejszy jest wisiorek Alex.
     W tym samym czasie, kilkadziesiąt metrów dalej Michał Kubiak próbował ściągnąć kołdrę ze swojego najlepszego przyjaciela, który, obrażony na cały świat, ale głównie na siebie samego, leżał na łóżku. Nie dochodziło do niego kompletnie nic i Michał wiedział, że jeżeli nie zareaguje, może potrwać to jeszcze kilka ładnych godzin. Mimo tej całej głupoty Zbyszka, martwił się o niego. Widział, że jeżeli nie pogodzi się z Borkowską w najbliższym czasie, załamie się. Nie będzie miał chęci kompletnie do niczego; nawet do siatkówki. A on, jako jego najlepszy przyjaciel i zawodnik z drużyny, nie mógł do tego dopuścić; przecież Final Six, w którym zagrają na pewno i Igrzyska Olimpijskie są już za moment.
     - No, chodźże… - Kubiak usiadł obok niego i jednym, zgrabnym ruchem, wyciągnął spod głowy przyjaciela jego puchową poduszkę. Próbował już wszystkiego; tego, że Anastasi kazał pilnie wstawić się w swoimi pokoju, że Rafał pomylił listę i Zibi teraz ma masaż, że Jarosz podpierdzielił mu telefon i rozsyła każdemu ze spisu numerów zdjęcia swoich pośladków... No, to ostatnie faktycznie było głupie i niewiarygodne. I w końcu przez głowę przeszła mu szatańska myśl, która Bartmana z pewnością postawi na równe nogi. Prawdę mówiąc, miał pewne opory, ale jak głosi stare porzekadło, tonący brzytwy się chwyta, więc czemu miał nie spróbować? – Miałem ci nie mówić, ale… Kurek podrywa Agatę!
     Zadziałało, bo dosłownie dwie sekundy później atakujący był już na nogach i gdyby był postacią z bajki, z jego uszu właśnie wydobywałaby się para wodna, świadcząca o zdenerwowaniu siatkarza. Bo jak to: Kurek podrywa Agatę?! Przecież oni się nie rozstali, mają kryzys, owszem, ale nadal są razem. Chyba.
     - Gdzie tak uszata kreatura, która nie potrafi trzymać łap przy swojej dupie? – wręcz kipiał złością.
     Michałowi przeszło nawet przez myśl, że odrobinę przesadził, bo gdyby Bartman w tej chwili spotkał Bogu ducha winnego Bartka, rozpętałby piekło. No, ale miał w tym przecież wyższy cel, więc chociaż trochę usprawiedliwił się przed sobą samym.
     - Przechodząc, podsłuchałem, że są w schowku. Tam przy zakręcie – odparł i tyle widział przyjaciela.


     - No, wejdź tam. Przecież wiesz, że mam klaustrofobię! – zapiszczała Aleksandra i otworzyła drzwi od schowka. Jasne, a jakoś to, że mieszkają w siedmioro osób na czterdziestu kilku metrach kwadratowych, nie miało żadnego znaczenia. A tak w ogóle, skoro ma klaustrofobię, to dlaczego akurat właśnie TAM miała zgubić ten swój święty wisiorek? Wolałam jednak nie pytać, by nie narazić się na jakieś obrażenia; znając Bielecką, przygrzmociłaby mi zaraz jakąś miotłą i nawet doktor Sokal nie pomógłby mi.
     Cicho wzdychając, otworzyłam drzwi schowka i od razu uderzył mnie zapach środków chemicznych. Dłonią namacałam włącznik i po pstryknięciu to maleńkie pomieszczenie utonęło w ostrym świetle jarzeniówki. Zmrużyłam bolące oczy i ukucnęłam, by z bliska przyjrzeć się podłodze. Swoją drogą, czego ona tam szukała? Pewnie była aż tak zdesperowana i chcąc uniknąć spotkania z ojcem, zabarykadowała się w tym małym pomieszczeniu. Innego, bardziej racjonalnego wytłumaczenia na to po prostu nie było.
     - Nic tu nie… - nim zdążyłam dokończyć, w pomieszczeniu znalazła się jeszcze jedna osoba, a ciemnobrązowe drzwi z hukiem zamknęły się, nim osobnik zdążył cokolwiek powiedzieć. Nie musiałam pytać, kto jest osobą, która zakłóciła moje poszukiwania. Doskonale znałam ten zapach; przecież nie raz zasypiałam wtulona w ciało spryskane tymi perfumami. Zapach, który przez krótką chwilę kojarzył mi się z największym szczęściem, jakie mogło spotkać mnie w życiu, teraz był okropną wonią budzącą wręcz moje obrzydzenie.
     - Gdzie Kurek? – i ten głos; zdecydowany i męski. Ale najpiękniejszą barwę ma tuż po obudzeniu, gdy jest jeszcze lekko zachrypnięty i szepcze czułe słowa do ucha. Chyba powinnam używać już czasu przeszłego… – Do cholery jasnej, dlaczego jesteś na kolanach? Coś ci zrobił? – ta nutka strachu w jego głosie kompletnie mnie zdezorientowała.
     - Co?! Nie było tu żadnego Kurka – uniosłam głowę, by spojrzeć w jego oblicze. Wpatrywał się we mnie swymi zielonymi oczyma, świdrując dokładnie każdy milimetr mojej twarzy.
     W tym momencie nienawidziłam go i kochałam jednocześnie. Jak mogłam być tak naiwna, by zakochać się z największym podrywaczu Reprezentacji Polski? Jak mogłam być tak głupia, by oddać swoje serce człowiekowi, który sprawił mi tak niewyobrażalnie dużo bólu? Przecież ja chciałam dostosować całe swoje życie pod niego! Chciałam wyjechać z rodzinnego miasta do tego pieprzonego Rzeszowa, by tylko móc widzieć go codziennie. Dobrze, że to stało się teraz, przed rozpoczęciem roku akademickiego; jeszcze zdążę złożyć papiery na katowicką ASP, stanę na nogi i zapomnę, że ktoś taki jak Zbigniew Bartman był w moim życiu…
     - Nie wypuścimy was, dopóki sobie wszystkiego nie wyjaśnicie – nagle usłyszałam przytłumiony głos Alex, który dochodził zza drzwi.
      - I do momentu, aż się nie pogodzicie – to Michał; daję sobie za to łeb ogolić. Zabiję ich oboje. Najpierw Bielecką. Albo nie, Kubiaka. Niech Bielecka cierpi jeszcze bardziej, patrząc na śmierć ukochanego. Jak siatkówkę kocham, poucinam im te puste łby!
      - Spryciarze. Ciekawi mnie tylko, kiedy to uknuli. A ty jak uważasz? – odparł nerwowo Bartman i wyciągnął ku mnie dłoń. Nie chwyciłam jej; nie chciałam mieć z nim żadnego kontaktu fizycznego. Każdy jego dotyk sprawiłby mi niewyobrażalny ból; już sama jego obecność sprawiała, że byłam na skraju wytrzymania. Podniosłam się z kolan i oparłam się o metalową szafkę, na której poustawiane były odświeżacze powietrza. Chwyciłam jeden z nich i gdyby Bartman tylko chciał mnie dotknąć, bez skrupułów psiknęłabym mu nim w oczy.
     To, że odtrąciłam jego dłoń, sprawiło mu ogromny ból. Widziałam to dokładnie w jego zielonych tęczówkach, które momentalnie zaszkliły się od napływających do oczu łez.  W tym momencie miałam chęć objąć go, a potem wzbić się na palcach i wpić się zachłannie w jego usta, jak robiłam to niezliczoną ilość razy. Miałam chęć wciągnąć jego zapach i odurzyć się nim aż do utraty tchu. Ale nie mogłam tego zrobić, nie po tym, co wydarzyło się przed kilkoma godzinami. Po tym, jak mój świat się skończył…
     - Wiem, że masz mnie za nic niewartego gnojka. Uwierz mi, ja mam siebie za kogoś o wiele gorszego – głos trząsł mu się niemiłosiernie. Wziął głęboki oddech i przeczesał nerwowo włosy dłonią. – Ale ja właściwie chciałem to zrobić – już zamachnęłam się, żeby trzasnąć go w mordę, ale uchylił się przed ciosem. – Daj mi dokończyć, proszę – posłał mi błagalne spojrzenie, a ja zmierzyłam go morderczym wzrokiem, jednak nie odezwałam się ani słowem. – Chciałem to zrobić, bo ona była dla mnie naprawdę ważna, w pewnym momencie życia nawet najważniejsza. Wiem, że powinienem powiedzieć ci, że kiedyś był ktoś taki jak Dominika, ale uznałem, że mam na to jeszcze czas. Otóż, jak wydawało mi się do tej pory, ona była miłością mojego życia, a to, że mnie zostawiła, zdrowo odchorowałem. Dzisiaj, gdy zobaczyłem ją przy tej recepcji, myślałem, że wszystkie uczucia odżyły, a to co wydarzyło się pół roku temu, nigdy się nie wydarzyło tak naprawdę – słuchałam jego cichego i drżącego głosu, nie wiedząc, co mam myśleć na ten temat. Z każdym wypowiedzianym słowem nienawidziłam go coraz bardziej. – Ale najzabawniejsze i najbardziej zaskakujące jest to, że gdy mnie pocałowała, nie poczułem nic. Kompletnie nic. Bo to ciebie kocham i z tobą chcę spędzić resztę swoich dni – wyszeptał, a po moich policzkach spływały już potoki łez. Spojrzałam w jego oblicze; on również płakał. Płakał rzewnymi łzami i wyczekiwał chwili, aż coś powiem.
     Ukryłam twarz w swoich dłoniach, by nie widział, że ja także płaczę. Prawdę mówiąc, myślałam, że w dniu dzisiejszym nie wyprodukują więcej tych słonych kropli, kojarzących się przede wszystkim z bólem. Teraz sama nie potrafiłam powiedzieć, jak odczucia towarzyszą mi w tym momencie.
     - Wiem, że trudno będzie ci wybaczyć to, co dzisiaj zrobiłem, że potrzebujesz czasu, ale wiedz, że ja potrzebuję twojej miłości, by móc oddychać… Wiedz, że jesteś najważniejszą osobą w moim życiu i…
     - Zamknij się – przerwałam mu. – Zamknij się, kretynie – wierzchem dłoni starłam łzy, spływające z jego policzka. – Kocham cię najbardziej na świecie, mimo tego, że jesteś pretendentem do tytułu ,,Największego kretyna roku”. Ale ja potrzebuję poczucia pewności, że nic takiego więcej się nie wydarzy, że nikt ani nic nie stanie już między nami. I chcę, żebyś wiedział, że to jeszcze przez jakiś czas będzie się za nami ciągnęło i mogę być mniej ufna niż zawsze…
     - Rozumiem, dam ci tyle czasu, ile tylko będziesz potrzebowała – szepnął i na jego twarz wpłynął lekki uśmiech. Podszedł bliżej i objął mnie swoim umięśnionym ramieniem. Przylgnęłam mocno do jego torsu, mocząc przy okazji łzami jego śnieżnobiały podkoszulek. – Obiecuję, żadnych byłych dziewczyn. Już wiem, że tylko ciebie chcę i kiedyś się z tobą ożenię.


     - Słuchaj, nie powinniśmy podsłuchiwać…
     - Zamknij się.
     Aleksandra dosłownie wybałuszyła na Michała oczy. Zdziwienie było oczywiste, nie takiej odpowiedzi się spodziewała. A przy tym pojawiła się też chwilowa złość, że nie słucha i nadal podsłuchuje, co dzieje się w schowku, przykładając ucho do drzwi, ze w ogóle pozwolił sobie na taką bezczelną i zwyczajnie chamską odzywkę, ale zaraz jej przeszło. W końcu, co ją obchodziło, co on robi, trzeba pilnować swojego nosa. A poza tym, latała jej po głowie myśl „nie daje sobą pomiatać”, co w jakiś sposób było… Hm, ciekawe? Od samego początku miała z Kubiakiem problemy, bo nie dawał sobie wleźć na głowę, a to było coś całkiem nowego. Do tej pory wszyscy na to pozwalali, a to z czasem robiło się takie… Po prostu nudne. Ile można wszystkich ustawiać po swojemu, czemu oni się nie buntują, nie mają swojego zdania i tak jej pozwalają? No, to teraz ma, co chciała. Takiego jednego faceta, który sobie nie pozwalał. I taki pewnie by jej się przydał, ale chyba zwyczajnie nie potrafiła od samego początku przełknąć tego, że ktoś się jej sprzeciwia. A potem nastąpił szereg nieporozumień i już wszystko się posypało…
     - Dobra, rób, co chcesz – mruknęła po chwili, nie chcąc się tym razem kłócić. No bo naprawdę, co ją to obchodziło? Niech sobie słucha, skoro taki ciekawski i nie może poczekać dziesięciu minut, aż pogadają i wyjdą.- Ja wracam do siebie. To jest moja przyjaciółka, nie będę jej podsłuchiwać, bo na czymś się opiera zaufanie Jeśli będzie chciała to sama mi powtórzy. Ale ty sobie słuchaj – małe kazanie to było, ale coś powiedzieć musiała, trochę nagadać.
     Reszta ją nie interesowała, na reakcję też nie czekała, więc się odwróciła z zamiarem odejścia. I nawet zrobiła trzy kroki, ale wtedy zatrzymała ją dłoń zaciśnięta na ramieniu.
     - Poczekaj chwilę – usłyszała ten cichy głos Michała, wyraźnie skruszony.- Masz rację.
     - Wiem, że mam – powiedziała spokojnie, odwracając się i tym samym odtrącając jego rękę.- Co jeszcze chcesz?
     - Dowiedzieć się, na czym stoimy.
     - My? – dosłownie fuknęła.
     - No a nie wyjaśniliśmy sobie wszystkiego… Mniej więcej?
     - Mniej więcej. Słowo klucz.
     Wiedział, że zadaje teraz nieudolne pytania, że w ogóle nic mu nie idzie i nie polepsza sytuacji, ale o ile wcześniej, w tym schowku miał jakąś odwagę, chwilkę temu też, odpowiadając to „zamknij się”, to teraz kompletnie nie wiedział, co robić i co mówić. A Bielecka zachowywała się do tego jeszcze w taki sposób, jakby całkowicie o wszystkim zapomniała, skreśliła go i chciała za wszelką cenę się jeszcze go pozbyć dodatkowo. Cóż, jakaś nić prawdy w tym była.
     - No po prostu…
     - Daj spokój – westchnęła, ale nie z irytacją, tylko tak z bezsilności.- Zapomnijmy o wszystkim, okej? – na chwilkę Michał urósł w sobie, wyczuwając w tych słowach nadzieję.- Całkowicie o wszystkim.
     - O wszystkich spięciach… - podsunął, co było taką taktycznym, psychologicznym posunięciem.- I już będzie dobrze, tak?
     - Nie – cokolwiek sobie teraz myślała, jakkolwiek ją to nie bolało, podjęła już decyzję. Trzeba było to wszystko zakończyć, uciąć, wtedy oboje będą mieli w końcu spokój. Bez mętliku w głowie, bez natłoku emocji, bólu, dziwnych ciągotek i niedosytu, czegoś cudownego, ale równocześnie bolesnego.- O wszystkim. Zostały nam trzy mecze, trzy dni. Nie musimy nawet rozmawiać, zajmę się sobą, ty sobą, potem wrócimy do Polski i tyle, tak? Może się spotkamy na ślubie godzących się Bartmanów – uniosła jeden kącik ust, uśmiechając się w ten sposób cwanie, wyraźnie zadowolona z siebie i z tego marnego, bo marnego, ale jednak efektywnego spisku, jak podejrzewała.
     - To znaczy… - nie mógł w pierwszym momencie uwierzyć w to, co słyszy i musiał się upewnić. No i zaprotestować, oczywiście.
     - To znaczy – nie dała mu dokończyć, tylko weszła w słowo.- Że możemy sobie od czasu do czasu zamienić kilka zdań, jak to się dzieje z resztą drużyny. Więcej nam nie potrzeba, bo się to źle skończy.
     - Chyba nie mówisz poważnie – zaprotestował jeszcze dosyć stanowczym tonem.
     - Jak najpoważniej – potwierdziła grobowym głosem.
     I chociaż będzie pewnie później ryczała Agacie w ramię, to czułą, ze to dobra decyzja. Nawet gdyby się teraz zdecydowali na „wielkie pogodzenie”, to i tak nic by nie dało. Nie można było się zejść od tak, pstrykając palcami, bo do tego potrzeba było porozumienia, kontaktu, a nie wiecznych kłótni. Jak można być z kimś, do kogo nie ma się zaufania? Więc tak, to było najlepsze wyjście.
     - Przykro mi – dodała jeszcze, odwracając się i odchodząc.
___
nie chciało mi się sprawdzać, więc wszelkie literówki wybaczcie.

17 komentarzy:

  1. Aleks, lecz się na mózg. Nie czaje, nooo. Jak u jednych będzie dobrze to u drugich źle, tak? Taka zasada?:D

    Uratowałyście mecz! Weszłam po 3, zrezygnowana (wyłączyłam, bo zawsze się łudzę, że lepiej im się gra jak nie patrze :D) przeczytałam, włączyłam znowu, a tu 4 set prawie wygrany :) Macie moc!;D

    p
    G

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze ze Zibi pogodzil sie z Agata:D ehhhh Alex nie powinna zaprzeczac i zagluszac swoichprawdziwych uczuc wzgledem Miska bo teraz z niego rezygnuje..aon chce znowuo nia walczyc obymu sieudalo!:D niech dadza szanse swoim uczucia i spróbują, i przekowaja sie ze najlepszy sex to ten na zgode xD czekam na nastepny, mam nadzieje ze juz niedlugo ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. To ze Agata wybaczyła Zibiemu to super...ale Alex tez mogłaby poluzować i pogodzić się z Miśkiem :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Damn it! Alex! Dlaczego! - sory na lepszy komentarz mnie na razie nie stać. Późno jest.

    OdpowiedzUsuń
  5. No nie no! Agata pogodziła się ze Zbychem - jedno wielkie awww ^^, a chwilę potem: Bum! Alex "kończy" znajomość z Miśkiem. Jak u jednych dobrze, to u drugich źle. Why?

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju, dlaczego? Agata ze Zbychem, okejeczka. Ale Kubi i Alex? :C

    OdpowiedzUsuń
  7. Och, Bielecka mnie kiedyś doprowadzi do grobu. Świadomie rezygnuje ze związku z facetem, który latał od samego początku za nią, i mimo jej charakteru i zachowania wciąż mu na niej zależy. Czego można chcieć więcej? Chyba jej nigdy nie zrozumiem. Zbyszek i Agata powinni w rewanżu zamknąć ich w pomieszczeniu na miotły i nie wypuścić,póki się nie dogadają. Swoją drogą podziwiam Michała,nie wiem,czy ja byłabym tak zdeterminowana,by walczyć o ukochaną osobę :p . Bartman na początku tej swojej przemowy to mnie zaskoczył,i już myślałam, że chlapnie znów coś nie fajnego,na szczęście wyszło inaczej. Będzie musiał teraz bardzo się starać,by odzyskać zaufanie swojej dziewczyny,no,ale co to tam dla niego :)
    Pozdrawiam dziewczyny :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Bielecka, Bielecka, ty to się kiedyś tak przejedziesz, że zostaniesz sama! Michaś fajnie zagrał takiego chamika, dobre podejście, bardzo dobre, no i już myślałam, że to Bielecka z Kubiakiem prędzej się zejdą, no ale to też było dobre! Płaczący Zibi złamał mi serce, ale Agata chyba rzeczywiście trochę dojrzała, bardzo fajna scena, zresztą obie sceny w składziku były super :)
    Bardzo długo czekałam na ten rozdział no i się doczekałam :) Chciałabym teraz tylko, żeby to Bielecka popędziła za Michałem w jakiś sposób, chciałabym, żeby ją olał i żeby ją to zabolało, to może się ogarnie!
    Pozdrawiam dziewczyny, fajnie, że wróciłyście!

    OdpowiedzUsuń
  9. W sumie to nawet nie wiem od czego miałabym zacząć. Może od kontrowersyjnego zachowania Alex. Tak się zastanawiałam, dlaczego ona za wszelką cenę ucieka przed Kubiakiem, czy boi się zaryzykować. Cierpieć będzie i tak, ale jakby się zaangażowała bardziej i coś nie wyszło, cierpienie byłoby większe. Jakby każdy podchodził do tego z takim przekonaniem, to mało byłoby tych par na tym światku. :) Może jakimś szturmem Michałowi uda się zmienić jej zdanie, ale nie do mnie należy ten wątek, tylko do Was. Wiem, że jakiekolwiek rozwiązanie by nie było, tak będzie dobrze. :D
    Co do Zbyszka... Nie przeczę, że sytuacja bardzo skomplikowana. Na dobre jednak wszystko wyszło, bo upewnił się chłopak w swych uczuciach. ;) Najważniejsze, że Aga nie ma charakteru Alex i nie odtrąciła jego szczerych wyznań i teraz powinno być już tylko lepiej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Co ona robi ?! Przecież Misiek ją kocha, i wiem ,że ona go również..
    Fajne jest to,że Zibi i Aga powiedzieli co do siebie czują :D


    Maja.

    OdpowiedzUsuń
  11. kurczę, nie mogę zrozumieć Alex. jeśli coś do niego czuła to dlaczego nie mogła zaryzykować? widać, że Michał też bardzo tego chce, no ale coż. nie można mieć wszystkiego. :/ a szkoda.
    ale jest jakieś szczęście w nieszczęściu. Zbyszek i Aga się pogodzili. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. piszesz jednego bloga o siatkówce, a może kilka o tej tematyce? jeśli tak, bardzo miło by mi było, gdybyś zapisała je do tej listy: http://kibicowelove.blogspot.com/p/opowiadania-warte-polecenia.html dzięki za uwagę:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Błagam, niech Alex będzie z Miśkiem, błagam... I nareszcie Aga sobie wyjaśniła ze Zbychem, co i jak, miałam już dość tego, że nie raczy ruszyć dupy, żeby cokolwiek poskładać.

    W międzyczasie zapraszam do mnie: http://one-event-could-change-everything.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  14. oł gad . Zbyś - wszystko pięknie. cudnie, wspaniale i nic, tylko się wzruszać .
    Ale Kubiak, no ? ; c

    ///naturalnaniedotykalnanieprzewidywalna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Cholera no, płaczący Bartman zawsze będzie mnie rozczulał. I chyba już zawsze będę miała serduszka w oczach po jego słodkich wywodach. mru. *.* pogodzą się tak na serio, jestdn pewna!
    Alex, chyba na łeb upadłaś. ponowne zeswatanie gołąbków było genialne, ale to? dziewczyno, to cię zniszczy. Michała zresztą też.

    OdpowiedzUsuń
  16. Oficjalnie dołączyłam do Fanów Brygady! Czytałam dniami i nocami, aż w końcu przeczytałam! Tak bardzo się w to wciągnęłam, aż w końcu zabrakło mi rozdziałów. ;)
    Świetne opowiadanie, dużo humoru i w ogóle wszystko fajnie. A i tak najlepsze jest to, że niektóre zachowania dziewczyn są identyczne do tych między mną a moją przyjaciółką.


    Pozdrawiam i życzę dalszej weny do tworzenia ;D

    OdpowiedzUsuń
  17. Kurcze, zastanawiam się, czy nadejdzie taki moment, w którym cała czwórka będzie szczęśliwa? Jak tym dobrze, to u tych gorzej i tak dalej:) teraz to Agata niech kombinuje, żeby Alex zeswatać z Miśkiem i będzie super:D

    OdpowiedzUsuń