21 lipca 2013

25. Czemu my podczas każdej rozmowy musimy trzaskać się po mordach?

     Ta zołza była cwana. Spała, choć być może tylko udawała, że śpi, gdy Agata wróciła późnym wieczorem do pokoju. Nawet jeśli tylko udawała, to szło jej zadziwiająco dobrze. Ale dobrze wiedziała, co robi, wiedziała, że by jej się zebrało, gdyby jakimś cudem jeszcze nie spała. Nawet mimo tego, że Borkowska była w dosyć rozluźnionym nastroju, w końcu nie bez powodu wracała do pokoju tak późno i nie spędziła tego czasu sama. Zapewne powinna być odrobinę wdzięczna przyjaciółce, bo przyczyniła się do tego, aby w szybszym tempie wszystko się w związku poukładało. Ale i tak powinna oberwać za całą tę akcję i głupi pomysł. Z takim postanowieniem Agata zasnęła.
     Wcielała go w życie rano, stojąc w łazience przy otwartych drzwiach i zawzięcie szorując zęby szczoteczką kupioną na lotnisku i pożyczoną do Aleksandry pastą. Efekty zgubionych bagaży, nie miała prawie nic swojego.
     - … A spróbujesz jeszcze raz mi wywinąć taki numer, to ci łeb ukręcę! – trochę piany pociekło jej na brodę, kiedy groziła Bieleckiej szczoteczką, wykrzykując te słowa.
     Winowajczyni jednak zupełnie się tym nie przejmowała, wręcz przyjaciółkę ignorując. Siedziała tylko grzecznie na brzegu łóżka, całą uwagę skupiając na butach i próbie ich zawiązania. Raz zrobiła kokardkę, ale jej się nie spodobała, była krzywa. Rozplątała ją i zawiązała buta drugi raz. Nadal jej się nie podobało, więc znów rozplątała sznureczki, a koniec końców zamiast wiązać je kolejny raz, po prostu wepchnęła je niezwiązane do buta.
     - Nie opluj sobie bluzki – odezwała się po chwili całkowicie spokojnym tonem.
     Aga prychnęła w odpowiedzi, na szczęście bluzki nie opluwając. Za to trochę piany poleciało na lustro wiszące nad umywalką.
     - Co ci w ogóle strzeliło do tego rudego łba, no co? Czemu wściubiasz nos w moje sprawy? Sama bym sobie poradziła, a ty tu jakieś akcje odstawiasz za moimi plecami, a do tego jeszcze takie głupie! Schowek, no doprawdy…
     - Ktoś musiał to wszystko poustawiać twardą ręką, bo tacy rozmemłani jesteście i sobie relacji poustawiać nie potraficie.
     - Się odezwała ta, co potrafi! I co się przepycha z facetem ciągle, nie potrafiąc dojść do porozumienia.
     - Czemu wy się tak wydzieracie od rana?
     Od kiedy nauczyły się, aby zamykać drzwi od pokoju na klucz, nie było możliwości, by ktokolwiek do niego wszedł. Skąd wiec obcy głos? Dwa spojrzenia od razu skierowały się na drzwi balkonowe, które nie zostały zamknięte na noc. Aktualnie stał w nich Piotr, opierając się ramieniem o futrynę.
     - Bo ta zołza ma w kosmetyczce tylko colową pastę dla dzieci! – wykrzyknęła Agata z oburzeniem w głosie, jakby to faktycznie był największy i najbardziej dotkliwy problem.
     Bo przecież nie mogła powiedzieć prawdy, musiała powiedzieć cokolwiek. Nie musiała się wynurzać ze wszystkich problemów. Piotrek był w porządku, ale nie musiał wiedzieć wszystkiego. Ile tak stał? Ile mógł słyszeć? Miała nadzieję, że niewiele.
     - To nie moja wina, że czterolatki tylko takiej chcą używać! Innej w domu nie było! – Bielecka idealnie wyczuła, o co chodzi i odpowiedziała w podobny sposób.
     - Ach tak… - wymruczał Nowakowski. Nie było tego widać, ale w rzeczywistości nie był przekonany. No ale nie będzie przecież wypytywać, nie jego sprawa, nie jego sprzeczki. Pomiędzy dwie kobiety nie należy się wpychać, aby je godzić, żeby samemu czasem nie oberwać. Każdy w miarę inteligentny mężczyzna o tym wie.- Bartek, chodź tutaj, dziewczyny mają pastę o smaku coli, coś dla ciebie! – zawołał od razu, odwracając głowę na balkon, aby go współlokator usłyszał.- Jego ulubiona – szepnął konspiracyjnym szeptem w stronę dziewcząt, uśmiechając się przy tym kącikiem ust.
     Odpowiedziały uśmiechami, bo to przecież było zabawne. A gdyby nie zareagowały i nadal miały grobowe miny, to przecież wyglądałoby to podejrzanie.
     - Że co!? – dało się słyszeć stłumiony głos.- Już lecę!
     Agata się zaśmiała, Piotr się zaśmiał, Alex jedynie uśmiechała pod nosem. Migiem wepchnęła sznurówki do drugiego buta i poderwała się z łóżka.
     - Tylko go przypilnujcie, bo jak się zapomni w tym szorowaniu zębów, to się na mecz spóźni – rzuciła, będąc już przy drzwiach, za którymi ułamek sekundy później zniknęła. Normalnie jakby ją coś goniło…
     Agata i Piotr wymienili zdziwione spojrzenia.


     Mecz z gospodarzem zawsze traktuje się wyjątkowo: własna hala, kibice, bardziej przychylni sędziowie – wiadomo. Dlatego podopieczni Anastasiego, którzy do tej pory mknęli jak strzały Robin Hooda,, i tym razem nie zamierzali odpuścić i spuścić solidne lanie mieszkańcom kraju reniferów, świętego Mikołaja i Muminków, które swoją drogą, jeden z naszych przyjmujący, oglądał co wieczór w tajemnicy przed resztą kadry. Co prawda, Finlandia to nie Rosja, ale już raz w tej edycji Ligi Światowej tyłek zdążyli nam sprać.
     Jedynie ogniście ruda czupryna, która wystawała nad ekranem laptopa, świadczyła o obecności Aleksandry Bieleckiej w hali. Sama zainteresowana wpatrywała się tępo w tabelki, udając, że zawzięcie studiuje statystyki Finów, co by pomóc Kaczmarczykowi, który od niemalże godziny wisiał na telefonie, wydając co piętnaście sekund jakiś jęk.
    - I co? Wykuło się już małe Jarzębiątko? – rzucił przechodzący obok Kosok, przykuwając tym samym uwagę Bieleckiej, której oczy zrobiły się dosłownie jak spodki pod filiżankę. Małe Jarzębiątko? Tata Oskar? Oby tylko nie brał przykładu z fizjoterapeuty Reprezentacji, który nie bardzo radził sobie z tą rolą.
     - Jeszcze nie, chociaż już po terminie – mruknął i wrócił do dalszej rozmowy z damą swego serca.
     Nie podjął tematu, więc i ona nie zamierzała ciągnąc go za język. Sama nie lubiła, gdy ktoś ją wypytywał; wyjątkiem była oczywiście Agata, bo ona musiała wiedzieć o niej dosłownie wszystko. I to może nawet dobrze, bo dzięki temu ktoś nad nią panował i potrafił trzasnąć w łeb, gdy niszczyła sobie życie. Odszukała wzrokiem przyjaciółkę, która maszerowała właśnie z dwoma kubkami jakiegoś parującego napoju, uważając, żeby przypadkiem nie dostać żółto-niebieską Mikasą od chociażby wiecznie nierozgarniętego Ignaczaka albo wcale nie takiego cichego Pita. Przyzwyczaiła się do tych chłopaków i z całą pewnością mogła stwierdzić, że mimo wszystko będzie jej ich brakowało. A szczególnie jednego…
      - Kawkę wam przyniosłam. Nie musicie dziękować – postawiła dwa kubki na blacie i tyle ją widzieli, bo pognała do wyraźnie czekającego na nią Bartmana.
     Tym razem nie zaczęli się migdalić; stali spokojnie i po prostu rozmawiali. Zupełnie jak nie oni. Agata zachowywała dystans, a Zibi w żaden sposób nie chciał naciskać. Najważniejsze, że mu wybaczyła i jedynie to się dla niego liczyło. Oczywiście, wiedział, że przez bardzo długi czas będzie u niej na cenzurowanym, ale to i tak już jakiś postęp.
     - Będziesz trzymać kciuki, prawda? – jego kąciki ust minimalnie uniosły się ku górze, gdy rudowłosa siknęła głową.
     - Zawsze trzymam, przecież wiesz – odrzuciła swoje długie, rozpuszczone dzisiaj włosy do tyłu i uśmiechnęła się w ten sposób, od którego Zbigniewowi robiło się zawsze ciasno w slipkach. Wzbiła się na palcach i na sekundę ich wargi spotkały się, co zaskoczyło odrobinę atakującego. Przymknął na chwilę oczy, a gdy je otworzył widział jedynie rudą czuprynę, podskakującą pod wpływem energicznych ruchów dziewczyny.
     Hala powoli zapełniała się; gdzieś wśród fińskich flag przebijała się biel i czerwień, świadcząca o tym, że kibice i tym razem nie zawiedli. Zibi ruszył w stronę ławki, na której siedział już trener, boski Giovanni i kilkoro z naszych reprezentantów. Za chwilę miał rozpocząć się mecz, będący pierwszym z ostatniego turnieju. Mecz, który miał przypieczętować wyjście z grupy na pierwszym miejscu.

     Maszerowała sobie spokojnie, dzierżąc w dłoniach opróżniony kubek po kawie i, mimo kamiennego wyrazu twarzy, w duchu naprawdę cieszyła się, że wygrali. Prawdę powiedziawszy, czuła pewien niedosyt, gdyż miała cichą nadzieję, że mecz potrwa dłużej, może nawet do pięciu setów, a nie tak jak Aga prorokowała (i zresztą miała rację), że będzie trzy do zera i skończą w godzinę z prysznicem. Wtedy mogłaby bezkarnie popatrzeć sobie na…
     - Alex, cześć! – cholerny Schmitt bezczelnie przerwał jej jakże ważne rozważania i jeszcze uśmiechał się w ten piekielnie pociągający sposób. Wcześniej to może nawet i ucieszyłaby się, że go widzi, teraz po prostu działał jej na nerwy. Hormony buzują, czy co?
     - Cześć - mruknęła chyba odrobinę zbyt ostrym tonem, bo Gavin wybałuszył oczy tak, że przez moment wyglądał jak żaba Monika.- Przepraszam cię, ale dzisiaj nie jestem najlepszym kompanem do rozmów. Głowa mnie boli, to chyba przez to ciśnienie czy coś - zanim Kanadyjczyk zdążył odpowiedzieć, Bielecka mknęła już w stronę wyjścia z hali.
     I stałby tak dłużej, gdyby nie kolejna ruda głowa, która pojawiła się obok niego. To ta jej przyjaciółka, Aga; poznał po wzroście i tych obłędnie długich nogach, które ukazywała kusa spódniczka. Rzucił na nią okiem, ale nie zbyt ostentacyjnie; ten z dziewiątką przecież plątał się w pobliżu i Gavin wiedział, że wpatrywanie się w nie lubieżnym wzrokiem mogłoby poskutkować prawym sierpowym, który wylądowałby na jego szczęce. Posłał jej więc zdziwione spojrzenie, a ona wzruszyła jedynie ramionami.
     - Doprawdy, ja nie wiem, czemu ona dała sobie z tobą spokój. Przecież ten Kubiak zachowuje się jak klaun, ciągle odstawia jakieś szopki, a ona nadal strzela za nim oczyma i wpada w furię, kiedy o nim wspominam – odprowadziła przyjaciółkę wzrokiem, który następnie przeniosła na Schmitta.
     - Jak to odstawia szopki? – myślał, że między nimi w końcu będzie wszystko okej; przecież dlatego odsunął się od niej.
     - Pokłócili się okropnie na lotnisku. Do tego stopnia, że nazwał ją dziwką, wyobrażasz sobie? Mało się tam nie pozabijali, długo oby opowiadać – machnęła dłonią.– Prawda jest taka, że zanim oni dojdą do porozumienia, nadejdzie dwudziesty drugi grudnia i będzie koniec świata. Lecę, bo pojadą beze mnie – uśmiechnęła się jeszcze uroczo i ruszyła w stronę wyjścia z hali.
     Czuł jak krew uderza mu do mózgu. Bo jak to: nazwał ją dziwką? Niech no tylko go dorwie! Wściekły kopnął jakąś butelkę, której organizatorzy nie zdążyli jeszcze sprzątnąć. On sobie tu na niego poczeka, a gdy ta kreatura pojawi się na horyzoncie, przestawi mu żuchwę, a co! Niech ma za swoje.
     - Schmitt, ty się lepiej wyśpij. Jutro wpierdol – jak na zawołanie na hali pojawił się Kubiak, dzierżący w jednej dłoni torbę treningową, a w drugiej butelkę z napojem izotonicznym.
     Gavin prychnął jedynie i wykorzystując to, że Kubiak nie ma nawet jak się obronić, wymierzył cios. Mina Michała była doprawdy zabawna; narastająca wściekłość mieszała się ze zdziwieniem. Jak zwykle wygrało to pierwsze, więc Michał z hukiem trzasnął torbą o podłogę sali i rzucił się z pięściami na kanadyjskiego siatkarza.
     - O co ci, do kurwy nędzy, chodzi? – usiadł na nim okrakiem i zaczął okładać pięściami. Przechodzący obok Żygadło chciał zareagować, ale towarzyszący mu Igła stwierdził, że dopóki Michał jest na górze, nie powinni się wtrącać.
     - O to, że specjalnie odsunąłem się, żebyś mógł spokojnie działać, a ty nazywasz ją dziwką. Pojebało cię do reszty?! – teraz to Gavin obrócił się tak, że Kubiak znajdował się pod nim, wijąc się jak wąż.
     - Ej, wy, Brokeback Mountain, uspokoicie się w końcu? To nie jest czas i miejsce na bójki – zasugerował tym swoim spokojnym głosem Łukasz.
     - Nie wtrącaj się! – wrzasnęli obaj i ponownie rozpoczęli walkę.
     - Czemu my podczas każdej rozmowy musimy trzaskać się po mordach? – zapytał Kubiak, w mistrzowskim stylu uchylając się od ciosu.
     - Bo nie zachowujesz się jak facet, tylko jak popierdółka – Schmitt zszedł z niego i zaczerpnął oddech. – Ogarnij się człowieku. Ogarnij, nim będzie za późno…


     - Słuchaj, Aga, to tylko trzy dni jeszcze,  jedna bluzka twoja jest w mojej torbie. Kupimy jakąś drugą, spodnie też, bo jak masz tę spódniczkę, co się zaplątała u mnie, to się wszyscy za tobą oglądają, bez jaj. Oivanen się gapił dzisiaj, ale nie wiem, który, oni tacy sami są… Dobrze, że Zibi nie widział, bo już by zębów nie miał. No i tego, jedna moja, ta taka dłuższa, to będzie dobra na ciebie no i jakoś przeżyjemy, nie? Damy radę – Alex sobie tak paplała bez sensu, wciągając przyjaciółkę do pierwszego sklepu tego wieczora.
     Borkowska spojrzała na nią z politowaniem, ale nic nie powiedziała. Chciała zakupy, więc ma. Inna rzecz, że obie nie miały na nie jakoś specjalnie humorów, ale przynajmniej mogły się wyrwać z hotelu i tego tłumu ludzi. Zawsze to troszkę samotności. Samotności we dwójkę, oczywiście, bo one definiowały ją w taki sposób.
     - No co? – parsknęła cicho, co miało być reakcją na to spojrzenie.
     - Nic – burknęła Agata, znikając między wieszakami.
     Aleksandra jedynie cicho westchnęła, powoli idąc za nią. Bardzo dobrze wiedziała, jak działają zakupy i była pewna, że humor zaraz się Agacie poprawi, nawet mimo tego, że cały czas do tej pory zachowywała się, jakby nadal była zła. Ale wystarczyła tylko chwila…
     - Patrz na tę! – zapiszczała dwie minuty później, czyli spełniły się przewidywania Bieleckiej.
     - No ładna – stwierdziła mniej entuzjastycznym tonem.- Leć do przymierzalni.
     I Agata poleciała. Mogła sobie pozwolić na zakupy, więc na pewno nie wyjdą stąd z pustymi rękami. A chwilę później do tej samej kabiny wpakowała się Aleksandra. Nie zamierzała niczego kupować i chwyciła coś z zamiarem przymierzenia tylko po to, aby nie stać bezczynnie jak głupek. Chociaż i tak stała, trzymając tylko bluzkę w dłoni i patrząc w lustrze na wspólne odbicie dwóch rudowłosych postaci.
     - Aga… Co robisz za tydzień?
     Agata zastygła w połowie ruchu, a potem powoli odwróciła się w stronę Aleksandry i spojrzała na nią jak na wariatkę. Choć to za mało powiedziane.
     - Do Sofii jadę przecież – powiedziała to takim tonem, jakby to była oczywista oczywistość, odrobinę jeszcze zabarwionym ironią.
     - Ach, jedziesz – wymruczała Bielecka dosyć niemrawo.
     Brwi Borkowskiej powędrowały do góry. Na chwilę się jednak ocknęła, założyła bluzkę do końca, ale nawet nie spojrzała, jak leży, tylko od razu skierowała wzrok na przyjaciółkę.
     - Na mózg ci padło? Czemu pytasz?
     - No bo… - zacięła się na kilka sekund.- Według ustaleń do Sofii miałyśmy już nie jechać. Nie mają na to, by zabierać dodatkowe osoby i tak dalej…
     - Wiem przecież – przerwała jej Aga.- Ale tak sobie wczoraj ze Zbyszkiem ustaliliśmy, że pojadę. Tatę pomęczę, to da. Powiem, że to na urodziny, bo nas przecież teraz nie było, więc to akurat.
     - Ach, w ten sposób – wymruczała tak samo, jak chwilę wcześniej, dziwnie niemrawo.
     - Ej, co jest? – Agata nie była głupia, pewne rzeczy zauważała.
     - No nic. Tak sobie myślę, że wtedy pojawią się jakoś wyniki rekrutacji na studia… Myślisz, że się dostaniesz?
     - Prawdę mówiąc… - czyli jednak pojawił się temat, który tak bardzo w ostatnim czasie Agata bała się poruszyć. A teraz trzeba było się przyznać do wszystkiego.- To złożyłam papiery do Rzeszowa, mama zawiozła teczkę z rysunkami w ostatniej chwili… Nie zostaję w Katowicach.
     Cisza. Na pięć minut, dokładnie pięć minut  z zegarkiem w ręku, zapanowała cisza. Aż ktoś zapukał do kabiny, najprawdopodobniej ekspedientka. Ale żadna się nie odezwała, jedynie Bielecka wyszła z przymierzalni, rzucając ciche „jeszcze chwilę będzie zajęta”.
     Bluzka była już nieważna i Agata dosłownie ekspresem zdjęła ją z siebie, równie szybko wkładając z powrotem swoją. Czy też właściwie Aleksandry, trochę krótką, ale to się ładnie układało i akurat pasowało do spódniczki. Tak stwierdziły rano. Ułamek sekundy później wypadła z kabiny, gorączkowo się rozglądając w poszukiwaniu przyjaciółki. Oglądała akurat buty, choć w rzeczywistości raczej w ogóle ich przed własnym nosem nie widziała. Nie zamierzała jej przepraszać ani pocieszać, nic z tych rzeczy. Przecież nie miała obowiązku, aby jej się tłumaczyć. Ale i tak czuła jakoś wewnętrznie, że coś zrobiła źle.
     - A ty co będziesz robiła po powrocie? – spytała jak gdyby nigdy nic.
     Bielecka podniosła głowę i spojrzała na nią. Tak normalnie, bez złości i smutku w oczach, łez też w nich nie miała.
     - Ta Magda, co mieszka w klatce obok mnie i chodziła z nami do gimnazjum załatwiła mi pracę na weekend, więc się nie spotkamy przed twoim wyjazdem do Bułgarii, bo będę zajęta – nie była złośliwa, nie mówiła tego ostentacyjnie, tylko czysto informacyjnie.- A potem poszukam jakiejś innej, bo chcę się wyprowadzić z domu, mówiłam ci już. A z punktów wynika, że się dostanę na matematykę na Śląskim, już sobie policzyłam… - tak paplała, też już całkowicie odruchowo, jakby chciała wyrzucić z głowy wszystkie inne myśli.- Ogólnie myślałam, że też będziesz się chciała wynieść z domu, choć masz tam tak dużo miejsca, i zamieszkamy razem… Najwyraźniej chcesz się wynieść faktycznie, ale nie ze mną, więc cóż… Muszę chyba przełknąć tę informację.
     Z powodu natłoku wiadomości Agata nie była w stanie odpowiedzieć w pierwszym momencie. Być może Aleksandra czekała na jakąkolwiek reakcję, ale gdy w ciągu minuty nie usłyszała żadnych słów, po prostu wyminęła przyjaciółkę i ruszyła ku drzwiom.
     - Możesz kupić te bluzkę, jest ładna i dobrze leży – rzuciła jeszcze przez ramię.- Ja wracam do hotelu.

28 komentarzy:

  1. Schmidt ma rację, Kubiak zachowuje się jak dziecko. Powinien coś w tym kierunku zrobic.
    A co do Borkowkiej i Bieleckiej mam wrażenie,ze dziewczyny się od siebie odsunęły.


    Maja

    OdpowiedzUsuń
  2. Och,tak mi się żal zrobiło Bieleckiej, że, aż mam łzy w oczach. Mam wrażenie, że obie jakby odcięły od siebie pępowinę. Prędzej czy później ten moment by nadszedł,ale chyba to jeszcze za wcześnie dla nich... Nie mniej jednak,to nie z Alex będzie Borkowska dzielić swoje życie,tylko z Bartmanem,więc ją rozumiem. Wiem, że to nie ładnie,ale fragment,gdzie Igła mówi, że dopóki Kubi jest u góry jest ok.mnie rozwalił :D Totalnie! :D Mam nadzieję, że Michał ruszy tyłek,i pokaże Bieleckiej, że warto walczyć. Powinien chwycić ją w ramiona,i pocałować,o! Przecież i tak już dostał w twarz :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja doskonale rozumiem, że nie ma ludzi nieomylnych i zawsze się zdarzają literówki, lecz ta jest epicka: "- Będziesz trzymać kciuki, prawda? – jego kąciki ust minimalnie uniosły się ku górze, gdy rudowłosa siknęła głową." Siknąć głową jeszcze nikt nigdy nie siknął. Do tego bardzo dwuznaczne sytuacje: "teraz to Gavin obrócił się tak, że Kubiak znajdował się pod nim, wijąc się jak wąż." i mistrzowskie dissy: "Bo nie zachowujesz się jak facet, tylko jak popierdółka". Choć końcówka dosyć przykra, to jednak te wcześniejsze wydarzenia wszystko biją na głowę. Kocham Was, dziewczyny. Świetnie Wam wychodzi tworzenie i macie piękny wygląd bloga.
    Przez Was się trochę poddusiłam i nie wiem, kiedy przestanę, lecz to wszystko na plus. XD

    OdpowiedzUsuń
  4. "zasugerował tym swoim spokojnym głosem Łukasz." "tym swoim spokojnym głosem", jeju, on rzeczywiście ma fajny głos. :D Gavin ma trochę racji, że Misiek jest taką "popierdółką". A dziewczyny trochę się od siebie oddaliły, eh.

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna Bielecka na serio :( Bez przyjaciółki tak jakby z Kubiakiem podchody...

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że żaden facet nie rozwali przyjaźni między dziewczynami. ; )
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Shmitt ma rację, Kubiak to taka "popierdółka".
    Smutna ta końcówka, żal mi Bieleckiej :(
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojej, nawet nie wpadło mi do głowy, że coś/ktoś będzie w stanie zagrozić tej idealnej przyjaźni. Nawet nie myślałam wcześniej o tych studiach.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dołączam do grona czytających! C:
    Genialne to to jest *.*
    Weny życzę i do kolejnego :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Gav jesteś brzydki ale jak mądrze mówisz! Mocniej walnąć Kubiaczka by się przydało albowiem on głupi. Siebie warci z Alex pod tym względem :D Biedna Bielecka. Z jednej strony przyjaźń to mega mocna rzecz, z drugiej to wszystko teraz jej się może posypać jak domek z kart. Chyba czas poważnie pogadać

    OdpowiedzUsuń
  11. ASP w Rzeszowie? No bez jaj... w pięknej stolicy Podkarpacia jest tylko UR i Polibuda, która nota bene leży blisko Podpromia.
    No, ale to fikcja literacka więc wybaczam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za wybaczenie.;)

      Usuń
    2. a przepraszam bardzo! w tekście nie ma ani słowa o tym, że chodzi o jakiekolwiek ASP w Rzeszowie. nie ma uwzględnionej uczelni, więc nie ma się o co czepiać.

      Usuń
    3. Poza tym opowiadania mają to do siebie, że dominuje w nich fikcja. Ale widzę, że mamy tu specjalistkę o Rzeszowa, więc wiadomo do kogo się zgłosić, gdyby coś. ;P

      Agg

      Usuń
  12. Serio mistrzowski blog! Nie mogę doczekać się nowych rozdziałów ;D co ile dodajecie? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A przepraszam bardzo chyba nie po to jest zakładka "ZAPYTAJ" żeby tutaj zadawać pytania. Nie pojmuję tego.... Ludzie czy wy macie oczy? Żenada!

      Usuń
    2. No tak GENIUSZU, ale skoro chociaż Ty masz oczy to jest tam napisane, że adminki nie życzą sobie pytań typu 'kiedy następny rozdział?' a że jakiś/jakaś czytelnik/czka zapytało tu o to, to chyba wielkie HALO się nie wydarzyło tymbardziej, że odpowiadały adminki na pytania pod postami! ;):)

      Usuń
  13. Może Kubiak po rozmowie ze Shmittem w końcu będzie się jakoś zachowywał? Tylko ciekawe, co na to Bielecka. Normą stało się to, że jak jedno chce, to drogie nie. Może zaskoczycie Nas i w końcu się to zmieni? Zobaczymy ;)
    Mimo wszystko jestem zła na Agatę, że w taki sposób powiedziała Alex o swoich planach, jakby wcześniej jakoś nie mogła? No cóż, jej życie, jej sprawa ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Witam.
    Chciałabym zaproponować swojego bloga:)
    http://did-you-forget-that-i-was-even-alive.blog.onet.pl
    Przepraszam za spam:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Alex i Kubiak zachowują się jak dzieci. Jak jedno chce przeprosić to drugie mi wytyka ale i tak się cieszę, że Aga i Bartman się pogodzili :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. piękny blog i świetne posty <3
    agrestaco6.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Znowu o nas zapomniałyście?:(

    OdpowiedzUsuń
  18. nooo ej ;( kiedy następny ja się pytam?! :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Jestem tu pierwszy raz i raczej byłby wstyd nie skomentować :) A więc komentuję:
    Jesteście świetne! Uwielbiam Was dziewczyny!
    Wasz blog kojarzy mi się z dużą dawką dobrego pisania i humoru.
    Stworzone przez Was postacie i ogółem cała historia są FANTASTYCZNE!
    Ostatnio zaczynam się złościć na Kubiaka,no i po części na Alex. Dlaczego oni nie mogą do jasnej cholery być razem tak jak Zibi i Agata? Ubolewam nad tym,ale z drugiej strony cholernie mi się to podoba! Zresztą jak wszystko.Ja nie mam pojęcia skąd wy czerpiecie takie super pomysły. Bielecki ojcem Alex,cudowna więź między tymi rudymi złośnicami,charakterek Kubiaka,Zibiego,ogółem wszystkich siatkarzy.
    Mogłabym tutaj tak wyliczać Wasze zalety do jutra...Jesteście naprawdę genialne i mam nadzieję,że nie zabrzmiałam jak ostatni lizus..:)
    Do następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  20. http://kiedy-opadnie.blogspot.com/ zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń